PSG bez Neymara. Hasło-wyrok, pozbawiające kibiców paryskiego klubu nadziei na odwrócenie losów dwumeczu z Realem Madryt. W końcu to właśnie Brazylijczyk miał być tym, który w końcu pociągnie Paryżan do największych sukcesów. Tym, który właśnie w ważnych meczach zrobi różnicę. Zamiast wielkiego triumfu jest jednak kontuzja stopy, rozgoryczenie i niekończąca się seria domysłów. Bo przecież nie wiadomo, co by było, gdyby Neymar jednak zagrał.
Podobne historie w piłce zdarzają się regularnie. Praktycznie wszystkie ważne mecze i wielkie turnieje idą w parze z kontuzjami i innymi problemami, które eliminują z udziału największe gwiazdy. Czasem nie ma to wpływu na końcowy rezultat, ale znaczenie częściej absencjom towarzyszą duże wątpliwości, co pokazuje poniższa lista. Czy uzasadnione? To już oceńcie sami.
NEYMAR – MISTRZOSTWA ŚWIATA 2014 – KONTUZJA
Brazylijskiego gwiazdora pech kolejny raz dopadł tuż przed wyjątkowo ważnym spotkaniem. W 2014 roku przez kontuzję pleców nie mógł zagrać w półfinale mundialu. Brutalne wejście Camilo Zunigi, który kolanem przeorał plecy Neymara i porozbijał mu kręgi, pamięta chyba każdy. Media na całym świecie donosiły wówczas, że piłkarz cudem uniknął paraliżu. O występie przeciwko Niemcom nie mogło być mowy.
ZAKŁAD KOMBI NA LIGĘ MISTRZÓW – MOŻLIWOŚĆ WYGRANIA DODATKOWYCH 500 ZŁOTYCH!
Późniejsi mistrzowie świata spuścili gospodarzom turnieju takie manto, że Brazylijczyków pewnie do dziś nie opuściło poczucie wstydu. Czy z Neymarem na boisku byłoby inaczej? Pisanie nowej teorii dziejów mija się z celem. Niemcy byli wówczas w wielkiej formie, ale Ney też błyszczał od pierwszego meczu. Dwa gole z Chorwacją, dwa z Kamerunem, wykorzystany karny z Chile i asysta z Kolumbią, do tego pewne miejsce w najlepszej drużynie turnieju. Gdyby grał, Brazylijczycy nie tylko byliby groźniejsi, ale z pewnością także bardziej pewni siebie. Być może na nic by się to nie zdało, ale nieobecność Neymara na pewno im nie pomogła.
RONALDO – MISTRZOSTWA ŚWIATA 1998 – TAJEMNICZA CHOROBA
Dla reprezentacji Brazylii nie był to pierwszy przypadek, gdy problemy najlepszego zawodnika, w kluczowym momencie zniweczyły marzenia o mistrzostwie świata. W 1998 roku, na kilka godzin przed rozpoczęciem meczu finałowego, coś dziwnego zaczęło dziać się z Ronaldo. As Canarinhos, który w trakcie turnieju błyszczał formą, przegrał jednak nie ze zdrowiem, a z ogromną presją. Naród po prostu żądał od niego, aby do kraju wrócił z Pucharem Świata. No właśnie, nie od drużyny, lecz od samego Ronaldo, który przy całym swoim piłkarskim fenomenie, w środku przecież był też człowiekiem. O tym kibice zdawali się jednak nie pamiętać.
Wydarzenia, do których doszło przed finałem najpewniej już na zawsze pozostaną jedną z największym tajemnic w historii futbolu. Wiadomo tylko, że Ronaldo od rana zachowywał się dziwnie. Większość dnia przepłakał, przeszedł też napad podobny do ataku padaczki. Lekarze początkowo nie chcieli mu o niczym mówić, ugięli się dopiero pod naciskiem reszty drużyny. Ostatecznie Ronaldo wyszedł w pierwszym składzie, ale po boisku snuł się jak cień, a pozostali dostosowali się do jego poziomu. Francja miała tego dnia wyjątkowo przyjemny wieczór.
MARIO GOETZE – FINAŁ LIGI MISTRZÓW 2012/2013 – KONTUZJA
W sezonie 2012/2013 Goetze był liderem i reżyserem gry Borussi. W Bundeslidze – dziesięć goli i dwanaście asyst, w Lidze Mistrzów – dwa trafienia i osiem ostatnich podań. W finale był więc niezbędny, ale przez kontuzję mecz obejrzał z wysokości trybun. Perfekcyjnie działająca maszyna Jurgena Kloppa została zatrzymana przez Bayern Monachium, a piłkarzowi zostały tylko żal i złość na to, że nie mógł pomóc zespołowi.
Goetze urazu mięśnia uda nabawił się w rewanżowym spotkaniu z Realem Madryt, w którym Borussia przyklepała awans do finału. Później już tylko odpoczywał, aby zdążyć właśnie na mecz z Bayernem. Kilka dni przed finałem świat obiegły zdjęcia trenującego Niemca, ale nadzieje kibiców prysły bardzo szybko. Na jednym z trenigów uraz się odnowił i Goetze wiedział, że oznacza to najgorsze. – Finał był moim wielkim celem i w ostatnich tygodniach zrobiłem wiele, aby móc w nim wystąpić. Jest mi niezwykle przykro, że nie będzie w stanie pomóc drużynie – mówił rozgoryczony przed meczem.
PAVEL NEDVED – FINAŁ LIGI MISTRZÓW 2002/2003 – PAUZA ZA KARTKI
Czeski pomocnik nigdy nie wygrał Ligi Mistrzów. Z Juventusem Turyn osiągnął co prawda inne sukcesy, ale największego marzenia nigdy nie zrealizował. Okazji ku temu jednak nie brakowało. Problem w tym, że zawsze coś stawało na przeszkodzie.
W 2003 roku Juve było o krok od koncowego triumfu,w finale dopiero po serii rzutów karnych lepszy okazał się Milan. Niewykluczone jednak, że do konkursu jedenastek w ogóle by nie doszło, gdyby “Stara Dama” grała w najsilniejszym składzie. Na boisku brakowało właśnie Nedveda, który w spotkaniu półfinałowym obejrzał żółtą kartkę i w decydującym meczu musiał pauzowac z powodu ich nadmiaru. Dlaczego postąpił tak nierozstropnie? Po prostu na moment stracił zimną głowę, przestał kalkulować, chciał za wszelką cenę powstrzymać szarżującego rywala i poprowadzić swój zespół do finału. – Od razu zdałem sobie sprawę, że będzie mnie to słono kosztować. Cały stadion wiedział, że jestem zagrożony z powodu liczby żółtych kartek na koncie. W jednej chwili – choć tak piękniej i podniosłem – sprawiłem, że wszyscy kibice na stadionie wstrzymali oddech, mnie zaś pękło serce. Byłem zdesperowany, płakałem i nie mogłem się uspokoić – opisywał w swojej biografii.
DAVID BECKHAM – MISTRZOSTWA ŚWIATA 2010 – KONTUZJA
Mundial w RPA miał być dla Beckhama ostatnią szansą na duży sukces z reprezentacją. W sezonie poprzedzającym mistrzostwa bardzo dobrze prezentował się w barwach Milanu i na turnieju miał być liderem swojego zespołu. Pech dopadł go jednak w marcowym meczu przeciwko Chievo Werona, w którym zerwał ścięgno Achillesa.
Na mundial Beckham mimo wszystko pojechał, ale wyłącznie jako członek sztabu szkoleniowego. Anglikom udało się wyjść z grupy, ale już w 1/8 finału wyłapali w mazak od Niemców. Poza Beckhamem tuż przed turniejem stracili też Rio Ferdinanda, co również mocno pokrzyżowało im szyki.
WŁODZIMIERZ LUBAŃSKI – MISTRZOSTWA ŚWIATA 1974 – KONTUZJA
O tym, iż absencja kluczowego zawodnika może skomplikować naprawdę wiele, przekonała się także reprezentacja Polski. Swój osobisty dramat przeżył chociażby Włodzimierz Lubański, który przez problemy zdrowotne nie pojechał na mistrzostwa w 1974 roku, a przez nieudolnie przeprowadzone operacje wypadł z kadry na prawie trzy lata.
Lubański był jednym z najważniejszych zawodników reprezentacji Kazimierza Górskiego. Na wygranych igrzyskach olimpijskich w Monachium biegał po boisku z opaską kapitana. Kluczową rolę miał odegrać także na mundialu, z którego Polacy wrócili ze srebrnymi medalami za trzecie miejsce, ale plany pokrzyżowała poważna kontuzja. W eliminacyjnym meczu z Anglią w Chorzowie Lubański raptem kilka minut po strzeleniu gola zerwał więzadła krzyżowe. W Polsce był to szok, bo reprezentacja bez napastnika Górnika Zabrze zdawała się nie istnieć. Ostatecznie skończyło się całkiem całkiem, ale nieobecność Lubańskiego pozostanie jednym z największych nieszczęść polskiego futbolu. No bo przecież gdyby grał, to moglibyśmy mieć złoto.
STANISŁAW TERLECKI – MISTRZOSTWA ŚWIATA 1978 – KONTUZJA
Podobny dramat do Lubańskiego przeżył też Stanisław Terlecki. Przed mundialem w Argentynie w 1978 roku wydawało się, że zawodnik ŁKS-u będzie jednym z liderów reprezentacji prowadzonej przez Jacka Gmocha. Był szykowany na następcę Roberta Gadochy, ale kontuzja kolana, której doznał w ostatniej kolejce sezonu w meczu z Polonią Bytom, brutalnie przerwała wszystkie plany.
O dramacie zawodnika z miejsca zrobiło się bardzo głośno. Prasa na całym świecie pisała o przebojowym lewoskrzydłowym, który miał zrobić furorę na argentyńskich boiskach, ale przez fatalne zrządzenie losu będzie musiał zostac w domu. Terlecki na swój sposób wziął jednak udział w mundialu, komentując mecze reprezentacji w telewizji.
STANISŁAW TERLECKI – MISTRZOSTWA ŚWIATA 1982 – AFERA NA OKĘCIU
Poza poważnymi kontuzjami ambitne plany Polaków krzyżowały też skandale natury obyczajowej. Najgłośniejszym byłe słynna afera na Okęciu, po której Stanisław Terlecki raz jeszcze stracił szansę wyjazdu na mundial i na zawsze wyleciał z reprezentacji.
ZWYCIĘSTWO PSG W MECZU Z REALEM? 1,83 W LV BET!
W polskiej piłce nie było chyba większej awantury. Wszystko zaczęło się od zakrapianej imprezy przed wyjazdowym meczem eliminacji mistrzostw świata z Maltą, która swoje żniwo zebrała właśnie na warszawskim lotnisku. Mówiąc delikatnie, stan Józefa Młynarczyka niekoniecznie pozwalał mu odbyć rejs samolotem, więc już po śniadaniu kierownik zespołu i asystent trenera Ryszarda Kuleszy, zdecydowali, że bramkarz zostanie w Polsce. Wtedy za Młynarczykiem ujęli się Władysław Żmuda, Zbigniew Boniek i Stanisław Terlecki, który swoją ładą zawiózł go na Okęcie. Tam doszło do słownych przepychanek z dziennikarzami, pilnie rejestrującymi przebieg afery, ale koniec końców wszyscy zawodnicy ruszyli do Rzymu, gdzie kadra odbyła krótkie zgrupowanie.
Kiedy reprezentacja przygotowywała się do swojego meczu, w Polsce wybuchła prawdziwa medialna zawierucha. Zaangażowani w nią byli nie tylko działacze piłkarscy na czele z prezesem PZPN gen. Marianem Rybą, ale też partyjni kacykowie, dla których „Banda Czworga” stała się wrogiem porównywalnym z „Solidarnością”. Po powrocie do kraju Żmuda, Boniek, Młynarczyk i Terlecki zostali ukarani czasowym zakazem gry w piłkę. Później jednak ukorzyli się i dyskwalifikację skrócono. Do reprezentacji wrócili wszyscy poza Stanisławem Terleckim. A szkoda, bo z nim na pokładzie mundial w 1982 roku mógł mieć nieco inny przebieg.
ANDRZEJ IWAN – MISTRZOSTWA ŚWIATA 1982 – KONTUZJA
Hiszpański mundial mógł tez wyglądać inaczej gdyby nie kontuzja Andrzeja Iwana. Powołanie dla napastnika Wisły Kraków ogólnie mijało się z celem, bo do Hiszpanii poleciał z zerwanym mięśniem dwugłowym uda, ale trener Antonii Piechniczek nie przyjmował do wiadomości, że piłkarz jest kontuzjowany. W efekcie Iwan spędził w Hiszpanii czterotygodniowy urlop, podczas którego grał w karty i opalał się na basenie. W ten sposób nie był jednak w stanie pomóc reprezentacji, którą do spółki ze Zbigniewem Bońkiem miał poprowadzić do jeszcze większego sukcesu. Zresztą „Zibi” również miał z bańki najważniejszy mecz turnieju – w półfinale z Włochami pauzował za nadmiar żółtych kartek.
Nie jest jednak powiedziane, że nieobecność pojedynczego zawodnika, zawsze przekłada się negatywnie na wynik całej drużyny. Szukając przykładów, nie trzeba zresztą cofać się bardzo daleko. Wystarczy przywołać finał ostatnich mistrzostw Europy i Cristiano Ronaldo, który z boiska musiał zejść już w pierwszej połowie. Skoro więc Portugalia poradziła sobie bez swojego lidera, to PSG do końca nie stoi na straconej pozycji. No ale umówmy się – z Neymarem na placu byłoby jednak łatwiej.
*