Dla takich spotkań warto przekonywać żonę, by czasami odpuściła sobie „M jak Miłość”. Mieliśmy dzisiaj wszystko, co lubimy najbardziej czego w ekstraklasie nie ma. Co konkretnie? Piękne bramki, szybką grę, znakomitych piłkarzy w akcji, a także masę emocji. Wygrał Manchester United, ale uwierzcie nam, że Crystal Palace także należą się brawa.
Na wstępnie musimy obwieścić sukces Jarosława Jacha. Polak po raz pierwszy znalazł się w osiemnastce meczowej Crystal Palace. Niestety nie on, a Andros Townsend został bohaterem gospodarzy. Zresztą Jarek nie miał nawet szansy, by pokazać się z dobrej strony, bo cały mecz przesiedział na ławce rezerwowych… Wróćmy jednak do 26-latka z londyńskiej ekipy, bo naprawdę rozegrał fenomenalne zawody. Przede wszystkim należy podkreślić, że maczał palce w większości ataków swojej drużyny. Tylko w pierwszej połowie miał kilka dobrych dośrodkowań, które mogły skończyć się bramką, gdyby nie dobre interwencje Pogby i Smallinga. Poza tym były dwa uderzenia z dystansu. Co prawda drugie poleciało daleko w trybuny, ale pierwsze wylądowało już w sieci, choć trzeba zaznaczyć, że szczęściu pomógł Lindelof, od którego piłka odbiła się po drodze, co ostatecznie zmyliło bramkarza gości. Na dodatek Andros zapierdzielał jak motorek w obronie.
Zawodnicy Mourinho wyglądali na zaskoczonych, a niektórzy nawet na pogubionych. Szczególnie brakowało Pogby, którego trudno było zlokalizować na boisku. W pierwszej części jedynie Alexis Sanchez stanowił zagrożenie dla defensywy Orłów. Były zawodnik Arsenalu groźnie uderzał głową, ale świetną interwencją popisał się golkiper gospodarzy. Chilijczyk dograł również precyzyjne, za linię obrony, do Lukaku, lecz ten ostatecznie nie oddał strzału… Manchester potrzebował bodźca, by przebudzić się w tym meczu, a pomocną dłoń wyciągnął Patrick van Aanholt. Gospodarze wykazali się sprytem, bo Schlupp szybko wznowił grę z rzutu wolnego i podał do 27-latka, który wyszedł na czystą pozycję i wpakował piłkę do siatki.
Drugi cios sprawił, że nawet Pogba odżył. Francuz oddał niezły strzał, ale golkiper Orłów popisał się jeszcze lepszą robinsonadą. Przy uderzeniu głową Smallinga, z okolic piątego metra, nie miał już jednak szans. Pochwalić należy Valencię za świetne dogranie, ale przede wszystkim trzeba zganić Tomkinsa, który złamał linię spalonego. Długo nie trzeba było czekać, a drugi cios zadał Lukaku. Belg zgarnął piłkę, po tym jak ta odbiła się od poprzeczki po strzale Sancheza, a następnie mocno huknął po ziemi. Trudno winić w tej sytuacji Hennesseya, bo był zasłonięty przez kilku obrońców.
No dobra, ale kto zadał cios ostateczny? Nemanja Matić! Serb dopadł do bezpańskiej piłki i fenomenalnie kropnął z woleja przy słupku. Tym razem 31-letni golkiper Crystal Palace nie miał szans. Nie było jednak tak, że gospodarze czekali aż ten mecz się zakończy, bo chwilę wcześniej David de Gea popisał się niesamowitą interwencją, gdy strzelał Benteke.
Ten mecz mógł wygrać każdy, a chyba remis byłby najbardziej sprawiedliwy. Zdecydował jednak błysk geniuszu, a tego prędzej mogliśmy spodziewać się po piłkarzach Mourinho. Co tutaj więcej mówić? Oby więcej takich spotkań, a poniedziałki staną się piękne!
Crystal Palace – Manchester United 2:3 (1:0)
1:0 Townsend 11′
2:0 Patrick van Aanholt 48′
1:2 Smalling 55′
2:2 Lukaku 76′
2:3 Matić 90+1′
Fot. NewsPix.pl