Reklama

David De Gea a.k.a. hiszpański Minister Obrony Narodowej

redakcja

Autor:redakcja

21 lutego 2018, 22:52 • 4 min czytania 23 komentarzy

Odgrażali się poszczególni zawodnicy Sevilli przed tym meczem. Że nie należy ich lekceważyć, pomimo sinusoidalnej formy na przestrzeni ostatnich dwóch miesięcy. Że może nie mają gwiazd w drużynie takich jak Pogba czy Alexis, ale nie należy ich skreślać. Że ciągłe gadanie o Manchesterze United jako faworycie tego dwumeczu ich nakręca… Tego typu deklaracje często warto odbierać z dystansem, aczkolwiek gospodarzom dzisiejszego meczu musimy przyznać – mieli rację.

David De Gea a.k.a. hiszpański Minister Obrony Narodowej

Suma indywidualnych umiejętności jest co prawda po stronie Czerwonych Diabłów, ale ci dzisiaj wyjątkowo nie potrafili zagrozić bramce Sergio Rico. Paradoksalnie ich najgroźniejszą akcją była ta, w której Lukaku oddał żenująco niecelny strzał – dostał piłkę wprost na swoją lepszą lewą nogę, był praktycznie sam na sam z bramkarzem, lecz uderzył gdzieś w okolice wyższych rzędów trybun na Estadio Sanchez Pizjuan. Poza tym jakoś brakowało pomysłowości podopiecznym Jose Mourinho, trochę jakby nie mieli planu na ten mecz. Niby parę razy próbowali szarpnąć – dryblingiem Alexisa, podaniem Juana Maty – ale ogólnie rzecz biorąc byli przewidywalni niczym angielska pogoda.

Dużo o występie Manchesteru United powinien powiedzieć wam fakt, iż za najlepszego zawodnika tej ekipy można było dziś uznać Davida De Geę. Hiszpan zapracował sobie na to miano głównie podczas końcówki pierwszej połowy, kiedy dwukrotnie interweniował tak efektownie, że kopary poopadały nam do ziemi. Pierwszy raz – po dośrodkowaniu, przewrotce Mercado i zmianie toru lotu piłki przez N’Zonziego wykazał się imponującym refleksem. Już wtedy rozdziawiliśmy usta. Parę chwil później zrobił coś jeszcze bardziej niesamowitego. Tu nie ma co pisać, to trzeba oglądać:

Reklama

Nie zdziwilibyśmy się, gdyby jutro Mariano Rajoy, premier Hiszpanii, mianował Davida ministrem obrony narodowej, bo nadrabiał wszystkie błędy swoich kolegów. A trzeba Sevilli oddać, że nękała gości niemiłosiernie. Nie zdominowała go, ale ciosy wyprowadzała znacznie bardziej bolesne. Ma to odzwierciedlenie niemal we wszystkich statystykach: strzałach (12:2) celnych (5:1), rzutach wolnych (10:8) oraz rożnych (10:2).

Gdyby tylko Joaquin Correa był bardziej efektywny niż widowiskowy i potrafił wykorzystać swój drybling do późniejszego wyłożenia komuś patelni lub strzelenia gola… Ale za każdym razem, gdy przychodziło mu podjąć kluczową decyzję, wybierał źle, lub po prostu sam z siebie zagrywał niecelnie. Swoich ambicji nie spełnił też Ever Banega. Przeważnie to Argentyńczyk nie nadąża przebierać nogami za przeciwnikami, a nawet swoimi kolegami, lecz dziś było odwrotnie – to pozostali Los Nervionenses nie nadążali za jego tokiem myślenia – jak na przykład Franco Vazquez, który gdyby w jednej z akcji szybciej wystartował do piłki, stanąłby oko w oko z De Geą.

Andaluzyjczycy na pewno nie będą narzekali na osiągnięty wynik. Powody do marudzenia będą mieli natomiast fani Czerwonych Diabłów oraz sam Jose Mourinho. Zespół z Anglii po prostu źle się dziś oglądało, a sami zawodnicy tej drużyny w ogóle jakby nie mieli przekonania co do własnych poczynań. Znamienna sytuacja z okolic 80. minuty – była możliwość do skontrowania rywala, ale do ataku poszło tylko 3-4 graczy, ale w okolicach 25-30 metra każdy z nich stanął jak słup soli i w sumie to byłoby na tyle z tej akcji.

Gościom nie pomógł nawet Paul Pogba, którego tak bardzo bał się przed meczem Vincenzo Montella – życzyłbym sobie, aby dziś nie zagrał – mówił Włoch na konferencji prasowej. Początkowo pewnie spadł mu kamień z serca, gdy zobaczył, iż Francuz rozpocznie mecz na ławce. Minął jednak mniej więcej kwadrans, a z boiska musiał zejść Ander Herrera, więc wówczas zapewne nieco szybciej zabiło serce byłego trenera Sevilli. Jak czas pokazał, strach miał wielkie oczy, bo pomocnik United nic wielkiego nie pokazał – ot, parę ładnych kółeczek z piłką w środku pola.

Nie byliśmy przekonani co do szans Sevilli w tym dwumeczu, ale marna gra Manchesteru w pierwszym spotkaniu zrobiła nam właśnie mały mętlik w głowie. Bo z jednej strony na Old Trafford Los Nervionenses na pewno będą mieli dużo trudniej. Z drugiej jednak, skoro Czerwone Diabły nie praktycznie nie potrafiły zagrozić ekipie, która całkiem niedawno przyjęła manitę od Eibaru, a i z Gironą czy Las Palmas dość mocno się męczyła, to jak tu uważać ich za faworytów?

Sevilla 0:0 Manchester United

Reklama

Najnowsze

Hiszpania

Po wielu latach zobaczymy rywalizację Realu z Milanem, czyli święto imienia Carlo Ancelottiego

Radosław Laudański
1
Po wielu latach zobaczymy rywalizację Realu z Milanem, czyli święto imienia Carlo Ancelottiego

Liga Mistrzów

Hiszpania

Po wielu latach zobaczymy rywalizację Realu z Milanem, czyli święto imienia Carlo Ancelottiego

Radosław Laudański
1
Po wielu latach zobaczymy rywalizację Realu z Milanem, czyli święto imienia Carlo Ancelottiego

Komentarze

23 komentarzy

Loading...