Reklama

Zimowa hibernacja Nietoperzy

redakcja

Autor:redakcja

29 stycznia 2018, 15:52 • 7 min czytania 5 komentarzy

„Zima to krytyczny okres w życiu nietoperzy. Aby przetrwać do wiosny, zapadają w stan hibernacji, dzięki czemu są w stanie wytrzymać ten okres bez pokarmu. Obniżają też temperaturę swoich ciał o ponad 30°C, przez co znacznie spowalniają się ich czynności życiowe. Są w stanie przeżyć, korzystając jedynie z podskórnych zapasów. Gromadziły je już od wczesnej jesieni bardzo intensywnie żerując. Hibernujące nietoperze budzą się tylko co jakiś czas, spontanicznie, w celu załatwienia swoich potrzeb”.

Zimowa hibernacja Nietoperzy

Powyższy opis zimowego życia tych zwierząt przeczytałem w internecie na jakiejś informacyjnej stronie klikniętej z przypadku. Przez cały czas miałem jednak wrażenie, że to bardziej podsumowanie obecnej formy Valencii na jednym z fanowskich portali tej drużyny. Na jej nieszczęście analogia pomiędzy nimi a prawdziwymi nietoperzami jest bardzo trafna.

Bo rzeczywiście, odkąd zrobiło się trochę chłodniej – czyli mniej więcej od początku grudnia – podopieczni Marcelino prezentują się znacznie gorzej pod wieloma względami. Nie żebyśmy oskarżali ich o ćwielongizm – po prostu chodzi o czas, w jakim przyszedł kryzys, a także jego oznaki. Stan hibernacji ekipy z Mestalla widoczny jest przede wszystkim w zmaganiach ligowych, gdzie wygrała jedynie 3 z ostatnich 8 meczów. Statystykę tę nieco podbudowują co prawda ich zmagania w Copa del Rey, bo tam doszli aż do półfinału. To były te momenty chwilowych przebudzeń, choć nawet wówczas fani Los Ches zapewne dość głośno zgrzytali zębami, patrząc na flegmatyczną grę swoich pupili. Awans kosztem Alaves oraz zwycięstwa nad Deportivo La Coruna i Gironą przyszły w bólach.

W co celowały Nietoperze przed sezonem, kiedy ustalały sobie cele na obecne rozgrywki? Możemy zgadywać, ale znajomi mi fani tej drużyny po prostu oczekiwali lepszej gry zespołu pod kątem wizualnym i wyników, za które nie trzeba byłoby się wstydzić przed całym światem. Gdy podopieczni Marcelino jesienią wystrzelili z formą, żądania kibiców zostały spełnione. A Hiszpanie, jak to Hiszpanie, od razu podłapali temat. – Czy będziecie walczyli z Barceloną o mistrzostwo? – to pytanie padało na konferencjach Torala częściej niż śnieg zimą, czasem także w przytłaczających ilościach.

ZWYCIĘSTWO VALENCII W PUCHARZE KRÓLA W MECZU Z BARCELONĄ NA CAMP NOU? KURS 9,2 W LV BET!

Reklama

Szkoleniowiec oczywiście się wypierał, tonował nastroje. – Zajęcie miejsca dającego awans do Ligi Mistrzów będzie ogromnym sukcesem. Gdybyśmy latem spisali na kartkach gdzie chcielibyśmy być w tym momencie sezonu, u większości przeczytalibyśmy o połowie tego, co na razie udało nam się osiągnąć. Trudno było spodziewać się, że pójdzie nam jeszcze lepiej, dlatego jesteśmy usatysfakcjonowani. Będziemy pracować, by utrzymać ten trend do końca rozgrywek – opowiadał Marcelino mniej więcej w połowie grudnia. Hurraoptymiści oczywiście zarzucali mu kurtuazję, ale moim zdaniem Toral to po prostu mądry chłop. Ma łeb na karku, świadomość wynikającą z doświadczenia, a wyżej przytoczona wypowiedź to żadna tam perfumowana gadka. To nie Boston Massachusetts, ale też mówił jak jest.

I może to niefortunne w kontekście ostatnich wydarzeń, ale rzeczywiście tak wygląda sytuacja Valencii – na szczyt, albo blisko niego, łatwo było wejść, natomiast z utrzymaniem się jest już trudniej. Póki co Nietoperze siedzą w top 4 głównie dlatego, że jesienią uzbierali sobie spory zapas punktów (kolejna analogia!), a w ostatnim czasie zarówno Real Madryt, jak i Sevilla oraz Villarreal bywają równie, albo nawet bardziej niedołężne.

Pierwszą rzeczą, która przychodzi mi na myśl, w kontekście powodów dołka formy Nietoperzy, jest ich kadra – nie dość, że wąska, to jeszcze płytka. Marcelino dysponuje bowiem tylko 21 piłkarzami pierwszego składu, choć Nacho Vidal dodatkowo jest jeszcze zarejestrowany jako zawodnik rezerw. Wliczamy tu już Luciano Vietto oraz Francisa Coquelina, którzy na Estadio Mestalla przybyli zimą, więc to tym bardziej pokazuje, jak małe personalne pole manewru miał i w zasadzie nadal ma szkoleniowiec.

WYJAZDOWE ZWYCIĘSTWO VALENCII W MECZU Z ATLETICO? KURS 7,2 W LV BET!

Po drugie – zmiennicy. Tak naprawdę tylko środek obrony Valencii jest solidnie obstawiony i jeśli ktoś wypadnie, to wejdzie następny i różnica poziomów nie jest zbyt wysoka. Tylko że i tutaj doszło do kataklizmu. W meczu z Realem Madryt, z nominalnych stoperów, zagrać mógł jedynie Ezequiel Garay, bo Murillo pozostaje kontuzjowany, a Gabriel oraz Vezo zebrali po czerwonej kartce w spotkaniu z Las Palmas.

Poza tym jest nierówno niczym na łódzkich drogach. Toni Lato to jeszcze nie klasa Jose Luisa Gayi, zaś po drugiej stronie Vidal i Montoya to w ogóle nie poziom godny Valencii czy jakiejkolwiek drużyny walczącej o europejskie puchary. Widzieliście, co z wychowankiem Barcelony ostatnio wyprawiał Ronaldo? Po meczu Martin musiał mieć w głowie helikopter jakby nie wiadomo ile wypił. Normalnie ma zdziwiony wyraz twarzy, ale w sobotę naprawdę kompletnie nie wiedział co się wokół niego dzieje.

Reklama

Środek pomocy? Dobrze, że pojawił się chociaż ów Coquelin, bo będzie mógł nieco odciążyć grającego wszystko od deski do deski Kondogbię. Maksimović jednak to żadne zastępstwo dla Daniego Parejo. Kapitana Nietoperzy zabrakło w meczu z Las Palmas i widzieliśmy jak to się skończyło – ekipa Paco Jemeza zdominowała (!!!) chłopaków Marcelino, oprócz piłki odbierając im także punkty. Ale idźmy dalej. Skrzydła? Guedes może rotować się z Pereirą, Soler już takiego komfortu nie ma. Jeszcze w ataku Marcelino jakoś sobie radzi, bo umiejętności strzeleckie wreszcie pokazuje Santi Mina. Luciano Vietto natomiast na odbudowę będzie musiał poczekać nieco dłużej, niż mogłoby się wydawać.

Trudno oprzeć się wrażeniu, że Valencia popadła w kolejną skrajność. Przez poprzednie lata wydawała pieniądze na potęgę, lecz planu było w tym tyle, co włosów na głowie Zazy. Ściągano kupę szrotu. Paru graczy Marcelino odbudował (jak Rodrigo), większość jednak słusznie pożegnała się z Estadio Mestalla. Szkoda, iż Valencia niewiele na nich zarobiła, ale to już inna historia.

Wracając do sedna – ktoś może kazać puknąć mi się w łeb, argumentując, iż kadra VCF nie została odpowiednio skomponowana, aczkolwiek uważam, że to pójście Los Ches kompletnie inną drogą było jej bardzo potrzebne. Ryzykowne, lecz niezbędne, bo Peter Lim, Lay Hoon Chan i cała reszta zarządzającej świty popełnili mnóstwo błędów w budowie drużyny już u samych jej podstaw. Teraz, gdy bardziej zaufano Marcelino, trzeba po prostu poczekać, aż nowy projekt właściwie się rozwinie. Toral nie chce ściągać do drużyny byle kogo, byleby tylko wypełnić 25 szafek w szatni. To byłoby popełnianie błędów poprzedników. Skoro jednak dostał tyle władzy jeśli chodzi o transfery, to również i czasu należy mu się sporo.

VALENCIA BEZ GOLA NA CAMP NOU W PUCHARZE KRÓLA? KURS 2,50 W LV BET!

Nie chcę zatem powiedzieć, iż obecny dołek drużyny wynika z tego, że ostatniego lata popełniono błędy w gabinetach. Wręcz przeciwnie, uszczuplenie kadry, które na pierwszy rzut oka wydawałoby się strzałem w kolano z bazooki, to najlepsze co mogło przytrafić się Nietoperzom. Nawet pomimo zmęczenia, jakie wkradło się zimą w ich szeregi. W końcu bowiem patrzą na swoją sytuację długofalowo, a nie na tu i teraz, co wcześniej doprowadzało ich nawet do bronienia się przed wpadnięciem do strefy spadkowej.

Aidy Boothroyd powiedział niegdyś, że „najważniejsza przestrzeń w futbolu to ta między uszami piłkarza”. O mentalność podopiecznych Torala kompletnie bym się jednak nie martwił, bo dzięki szkoleniowcowi weszli w tym aspekcie na znacznie wyższy poziom. Ba, sama jego postać już przyciąga nowych piłkarzy na Estadio Mestalla. Coquelin zdecydował się na dołączenie do tej drużyny po tym, jak szkoleniowcowi pozytywne referencje wystawił między innymi Santi Cazorla.

Zastanawiam się więc na co właściwie stać Valencię w obecnym sezonie i czy w ogóle należy stawiać przed nią jakikolwiek cel minimum. Projekt, który zaczął budować Marcelino, to wszak wizja długofalowa, mająca przynieść wymierne efekty nie na wczoraj, lecz na jutro. Przez poprzednie kilka lat Los Ches próbowali funkcjonować z dnia na dzień, lecz wszyscy zdajemy sobie sprawę z tego do czego to doprowadziło. Wiadomo – jeśli za chwilę wylądują gdzieś w środku tabeli, niedosyt będzie spory. Krytyka też się pojawi, to zupełnie naturalne, jednak każdy związany jakkolwiek ze środowiskiem Valencii powinien zachować spokój. Po pucharowo-ligowym maratonie (Real-Barca-Atletico-Barca) Valencia znów wróci do gry w trybie raz na tydzień, co również pozwoli całemu zespołowi lepiej reagować na trudy sezonu. Wyjątkowo zatem nie martwiłbym się zaistniałym na Mestalla kryzysem. Wiosna w Hiszpanii przyjdzie znacznie szybciej, a wraz z nią Nietoperze wrócą do normalnego trybu życia.

Mariusz Bielski

Najnowsze

Anglia

City zdemolowane przez Tottenham. Guardiola wyrównał niechlubny rekord z 2006 roku

Paweł Marszałkowski
0
City zdemolowane przez Tottenham. Guardiola wyrównał niechlubny rekord z 2006 roku
Hiszpania

Atletico zrobiło remontadę, a “rekordowy” Simeone nagle przerwał wywiad

Patryk Stec
0
Atletico zrobiło remontadę, a “rekordowy” Simeone nagle przerwał wywiad

Felietony i blogi

Hiszpania

Atletico zrobiło remontadę, a “rekordowy” Simeone nagle przerwał wywiad

Patryk Stec
0
Atletico zrobiło remontadę, a “rekordowy” Simeone nagle przerwał wywiad
Hiszpania

Mistrz świata z Kataru na zakręcie. Zawieszony trenował z piątoligowcem

Patryk Stec
1
Mistrz świata z Kataru na zakręcie. Zawieszony trenował z piątoligowcem

Komentarze

5 komentarzy

Loading...