Czy Łukasza Piszczka można nazwać talizmanem Borussii Dortmund? Z jednej strony w piłce zbyt często i zbyt szybko wszystko się zmienia, żeby opierać wyniki drużyny na jednej osobie. Z drugiej trudno przejść obojętnie obok faktu, że BVB z nim w składzie nie przegrało żadnego meczu na poziomie Bundesligi od… listopada 2016.
Konkretnie od 26 listopada, kiedy uległo na wyjeździe Eintrachtowi Frankfurt. To swoisty fenomen. Sam fakt, że – licząc tylko 2017 rok – prawy obrońca naszej reprezentacji ma bilans lepszy niż Bayern Monachium pod wodzą Pepa Guardioli, mówi sam za siebie. W poprzednim sezonie, po feralnym meczu z Eintrachtem, Borussia z nim w składzie wygrała dziesięć spotkań, a pozostałe pięć zremisowała. Gdy nie pojawiał się na placu gry, aż trzykrotnie musiała uznać wyższość rywala. W tym sezonie jest jeszcze lepiej. Do momentu kontuzji Dortmundczycy przewodzili ligowej stawce, wygrali sześć spotkań na siedem prób, stracili tylko dwa gole i z niecierpliwością wyczekiwali zbliżających się spotkań z Lipskiem i Bayernem. Byli w trakcie swojego najlepszego początku sezonu w historii.
Niestety podczas ostatniego meczu eliminacji do mistrzostw świata Piszczek doznał kontuzji, która wykluczyła go z gry na nieco ponad trzy miesiące. Bilans BVB za ten okres, delikatnie mówiąc, dupy nie urywa. Mówimy bowiem o pięciu porażkach i trzech remisach, dopiero pod koniec grudnia udało się wreszcie rozstrzygnąć na swoją korzyść dwa mecze z rzędu. Wcześniej indolencja Borussii była tak zatrważająca, że ta nie była nawet w stanie wygrać, prowadząc 4:0. Pamiętamy z kim, pamiętamy w jakich okolicznościach, pamiętamy w jak prestiżowym spotkaniu.
Najlepiej całą sytuację oddaje poniższa statystyka:
BVB w Bundeslidze z Piszczkiem (17/18): 2,2 pkt na mecz
BVB w Bundeslidze bez Piszczka (17/18): 0,9 pkt na mecz
Piszczek często przebąkuje, że właśnie w Dortmundzie chciałby zakończyć swoją piłkarską karierę. Nie wydaje nam się to oderwane od rzeczywistości, skoro przez dłuższy czas jest w stanie utrzymać dyspozycję na naprawdę wysokim, nieosiągalnym dla większości bocznych defensorów z innych klubów Bundesligi poziomie. W trzech meczach rozegranych po ostatniej kontuzji co prawda nie zaprezentował się olśniewająco – za ostatni mecz z Freiburgiem Kicker ocenił go na 4 – ale nie mamy wątpliwości, że wkrótce jego forma się unormuje. Pozostanie Piszczka w Dortmundzie tak naprawdę byłoby na rękę wszystkim związanym z Borussią. We wspomnianym spotkaniu z Freiburgiem dostaliśmy bowiem potwierdzenie, że BVB z nim w składzie już chyba nigdy nie przegra żadnego meczu. Goście skutecznie murowali bramkę do tego stopnia, że czasami wręcz nie wychodzili z własnej połowy. Wydawało się, że dowiozą prowadzenie, ale Borussia po wielu próbach w końcu dopięła swego – w doliczonym czasie gry bramkę wyrównującą zdobył Toljan.
Jak widać, po prostu nie ma widoków na to, żeby passa Piszczka za chwilę miała się skończyć. Zdajemy sobie jednak sprawę, że tę statystykę trzeba odbierać ze sporym dystansem. W końcu mówi się, że istnieją trzy rodzaje kłamstw: zwykłe kłamstwa, okropne kłamstwa i statystyka. Statystycznie rzecz ujmując, Piszczek ma niebagatelny wpływ na funkcjonowanie całej drużyny, to niezaprzeczalny fakt. Nie napiszemy oczywiście, że kontuzja Łukasza zniszczyła całą Borussię, ale szukając powodów obniżki lotów BVB, trzeba wymieniać uraz reprezentanta Polski.
I biorąc to wszystko pod uwagę, przykre jest niestety to, że w czerwcu Piszczek skończy 33 lata. W rozmowie z nami zapowiedział, że najprawdopodobniej w Rosji zagra swój ostatni wielki turniej w karierze. Szczęśliwie widać już następcę, bo Bartosz Bereszyński zaliczył świetny rok w Serie A, ale nie ma co ukrywać – kadra straci kluczowego zawodnika, piłkarza klasy światowej. Dość wspomnieć dającego zwycięstwo gola w Czarnogórze, dwie asysty w Armenii czy nawet mecz w Kopenhadze, gdzie po jego przedwczesnym zejściu posypały nam się wszystkie klocki. Jakkolwiek silni bylibyśmy na tej pozycji, przy Piszczku w formie żaden inny zawodnik nie ma prawa myśleć o miejscu w wyjściowej jedenastce na prawej obronie. Bo to klasa sama w sobie.