Reklama

Niesamowity Viviano w wielkim calcio show!

redakcja

Autor:redakcja

28 stycznia 2018, 23:11 • 3 min czytania 18 komentarzy

Dla kibiców złaknionych igrzysk najlepiej byłoby, gdyby spotkania Sampdorii z Romą odbywały się co weekend, a najlepiej – co trzy dni. Dawno nie oglądaliśmy takiego, które zawiodłoby oczekiwania i nie inaczej było i dziś. Na zakończenie kolejki we Włoszech nie dostaliśmy może goleady, ale to nic – zamiast tego w Rzymie zafundowano nam prawdziwy popis niewiarygodnych parad bramkarskich.

Niesamowity Viviano w wielkim calcio show!

Dość długo wydawało się, że lepsze noty zgarnie Alisson. Duet Święcicki-Kapica w pewnym momencie zgodnie stwierdził, że to wręcz najlepszy występ Brazylijczyka w tym sezonie. Nie dał się zaskoczyć ani wtedy, gdy za kołnierz piłkę próbował mu zapakować Caprari. Ani, gdy Barreto znakomicie złożył się do woleja ze skraju pola karnego. Ani po strzałach Muru, Torreiry, Zapaty czy Caprariego z różnych rejonów pola karnego.

Jeśli jednak do pewnego momentu można było mówić o tym starciu jako o najlepszym w sezonie Alissona, to co powiedzieć o tym, co od 39. minuty zaczął wyczyniać Emiliano Viviano? Przypomnijmy – golkiper, który do Arsenalu ze Szczęsnym i Fabiańskim swego czasu sprowadzany był tylko w roli trzeciego bramkarza. Na domknięcie kadry, nie jako realne wzmocnienie.

W tejże 39. minucie strzał jednego z zawodników Romy ręką blokował Bartosz Bereszyński. Oznaczało to ni mniej ni więcej, że rzymianie – do tamtego momentu właściwie nieistniejący na boisku – będą mieć znacznie lepszą okazję niż którakolwiek Sampy z wcześniejszych fragmentów spotkania. Viviano jednak doskonale wyczuł intencje Florenziego, odpalając na dalszą część meczu tryb supermana.

Poza rzutem karnym piłkarze Romy testowali go siedmiokrotnie, wiele razy w naprawdę wyszukany sposób. Nie potrafili jednak wbić piłki do siatki nawet wtedy, gdy na oko jakieś dwa metry od bramki z piłką na nodze znalazł się Cengiz Under. Włoch odbił bowiem strzał Turka twarzą i szybko pozbierał się, by nie dopuścić do skutecznej dobitki. Nie mogło więc w taki dzień udać się go pokonać czy to El Shaarawy’emu, Kolarovowi czy Pellegriniemu. Choć przecież każdy z nich uderzał z wielką mocą i przeciwko jakiemukolwiek innemu bramkarzowi przynajmniej jeden spośród tej trójki kończyłby z golem.

Reklama

Mecz jednak nie skończył się wynikiem remisowym, choć forma obu golkiperów zdecydowanie na to wskazywała. A to dlatego, że Karol Linetty – słabiutki, kompletnie niewidoczny do decydującej, 80. minuty – posłał na lewej stronie w bój Murru, a ten zagrał przed bramkę do Duvana Zapaty. Z taką dokładnością, że temu pozostało tylko wpakować piłkę do siatki.

Mimo wszystko jednak trudno oceniać pozytywnie któregokolwiek z Polaków. Dostrzec Linettego będącego pod grą nie potrafilibyśmy nawet wyposażeni w szkło powiększające, Bereszyński – choć niezły w defensywie – odpowiadał za rzut karny dla Romy, a Kownacki (wszedł na zmianę po godzinie gry) zdążył zarobić soczystą zjebkę od Marco Giampaolo, gdy w ostatniej minucie doliczonego czasu gry wybił piłkę na aferę, zamiast spokojnie rozegrać ją i pozwolić swojemu zespołowi na utrzymanie się przy futbolówce do ostatniego gwizdka.

Znacznie więcej powodów do zmartwień niż nasi rodacy – ostatecznie zwycięscy na Stadio Olimpico – mają jednak piłkarze Romy. Dzisiejsze spotkanie to już siódme z rzędu spotkanie (6 w Serie A + 1 w Coppa Italia), którego nie udało się im wygrać.

AS Roma – Sampdoria 0:1
Zapata 80′

Najnowsze

Weszło

Piłka nożna

Ranieri szczerze o powrocie do trenowania. „Mogłem wrócić tylko do Romy i Cagliari”

Patryk Stec
0
Ranieri szczerze o powrocie do trenowania. „Mogłem wrócić tylko do Romy i Cagliari”

Komentarze

18 komentarzy

Loading...