Rafinha Alcantara nie miał łatwo w Barcelonie. Uznawany niegdyś za kolejne cudowne dziecko rodem z La Masii trafił do pierwszej drużyny w okresie jej wielkiego rozkwitu, gdy grał w niej Xavi, Iniesta, Busquets, Fabregas, a potem także Rakitić. Konkurencja praktycznie nie do wygryzienia, choć być może Brazylijczyk powalczyłby skuteczniej o miejsce w składzie, gdyby nie dwie poważne kontuzje w ciągu dwóch lat. A tak musi pójść śladem swojego brata Thiago i szansy na zrobienie kariery szukać poza Camp Nou.
Przynajmniej pół roku pomocnik powinien spędzić na San Siro, o czym oficjalnie poinformowała wczoraj Blaugrana. Inter będzie mógł wykupić go za 35 milionów euro (+3 zmiennych), ponadto przez najbliższe 6 miesięcy będzie opłacał pensję zawodnika. To kolejny po Ardzie Turanie tego typu deal, dzięki któremu ustabilizuje swój budżet płacowy, który przez transfery Coutinho oraz Yerry’ego Miny został dość mocno rozdmuchany.
Po siedmiu latach oczekiwania Mediolańczykom marzy się powrót do Ligi Mistrzów. Rafinha ma pomóc w awansie do niej – właśnie ten aspekt stawia się jako warunek, który spełniony sprawi, iż Nerazzurri wyłożą za Brazylijczyka wcześniej wspomnianą kwotę.
– Dołączyłem do Barcelony w 2006 roku mając 13 lat. Byłem dzieckiem, które nie wyobrażało sobie, że przeżyje tu tyle cudownych chwil i zdobędzie tyle pucharów. To tutaj nauczono mnie praktycznie wszystkiego co wiem o piłce nożnej. Jako wychowanek spełniłem swoje największe marzenia – pisał młodszy z braci Alcantara w liście pożegnalnym. Teraz śni o pojechaniu z kadrą Titego na rosyjski mundial, dlatego potrzebuje regularnej gry. W Dumie Katalonii nie mógłby na nią liczyć, zwłaszcza po przyjściu Coutinho. Ba, nawet nie licząc byłego piłkarza Liverpoolu musiałby rywalizować o miejsce w składzie z pięcioma innymi zawodnikami.
Na San Siro rzeczywiście powinien mieć łatwiej. Konkurencja jest tam znacznie mniejsza oraz słabsza. – Kwestia pozycji nr 10 w Interze jest otwarta. Borja Valero lepiej spisuje się, gdy występuje głębiej, zaś Joao Mario ogólnie zawiódł oczekiwania – mówi Michał Borkowski, pasjonat calcio. Przez całe zimowe okienko przewijają się zresztą plotki o możliwym odejściu Portugalczyka z ekipy Nerazzurrich, co tym bardziej byłoby korzystne dla Rafinhii. – Ewentualnie będzie mógł też występować jako zmiennik dla Candrevy na prawym skrzydle, bo ten już czasem wygląda na zajechanego – dodaje ekspert.
Na papierze ten transfer wygląda dobrze dla obu stron. Jeśli wychowanek Barcelony sprawdzi się w ekipie Spallettiego, to Duma Katalonii zarobi całkiem sensowną sumkę, Inter zaś zyska wartościowego gracza. Gdyby natomiast nie wypalił żadna ze stron nie będzie aż tak mocno poszkodowana. No, może oprócz samego Rafinhii, ale o to musi już zadbać sam.