Dobiega końca 16. seria spotkań w lidze włoskiej. Na fotelu lidera dość niespodziewanie siedzi Inter Mediolan, który wygrał 12 z 16 pierwszych meczów i nie przegrał ani razu. W dodatku właśnie obronił się przed gonitwą, remisując w Turynie 0:0 z faworyzowanym Juventusem. W grupie pościgowej, obok Juve i Napoli, znajduje się również AS Roma, z pięcioma punktami straty do lidera i jednym zaległym meczem. Wydaje się, że właśnie ta czwórka będzie do końca ligi rywalizowała o mistrzostwo.
Mija miesiąc. 4 tygodnie. Napoli i Juventus zgodnie z planem wygrywają cztery kolejne spotkania. Neapolitańczycy wprawdzie są zmuszeni „oddać” Puchar Włoch, na który wychodzą rezerwowym składem i przegrywają z Atalantą, ale w lidze są nieomylni. „Stara Dama” jest jeszcze bardziej bezwzględna – do serii ligowych zwycięstw dokłada jeszcze dwie wiktorie w walce o Coppa Italia, m.in. wygrywając 2:0 derby Turynu.
A co z drugą parą przy tym włoskim stoliku brydżowym? Pozostając w karcianej terminologii – same blotki.
Od 10 grudnia piłkarze Interu Mediolan i AS Roma rozegrali po sześć spotkań. Z identycznym skutkiem. I mediolańczycy, i rzymianie wygrali tylko jeden mecz, poza tym zaliczając dwa remisy i trzykrotnie schodząc z boiska pokonanymi. Na tle dokonań obu klubów z początku sezonu, ale przede wszystkim na tle Napoli i Juve, to jakaś wielopoziomowa katastrofa. Inter od połowy grudnia potrafił wygrać tylko pucharowy mecz z Pordenone, zresztą rozstrzygając go na swoją korzyść dopiero w serii rzutów karnych. Poza tym – w łeb, w łeb i w łeb. Udinese, Sassuolo, wreszcie znienawidzony lokalny rywal, AC Milan, z którym czarno-niebiescy przerżnęli w Pucharze Włoch. Fatalna skuteczność, seria 300 minut bez strzelonego gola. Rozczarowujące remisy z Lazio i Fiorentiną.
Z pierwszego Inter spadł na trzecie miejsce, a obecna strata do Napoli to 9 punktów.
AS Roma? Tu było równie dramatycznie. Remisy z Sassuolo i Chievo, niejako usprawiedliwiona porażka z Juventusem, ale też pucharowa wtopa z drugą drużyną z Turynu oraz domowa – z Atalantą Bergamo. W tabeli nad romanistów wskoczyło Lazio, wyśniony pościg za liderem jest już tylko wspomnieniem, ewentualnie nierealnym marzeniem – bo obecnie Napoli odjechało podopiecznym Eusebio di Francesco na 12 punktów.
Znając te okoliczności, pamiętając o tym, jak spektakularnie zaciął się śmiercionośny duet z Mediolanu, Icardi i Perisić, biorąc pod uwagę jak wygląda obecna gra Romy – dzisiejszy szlagier w lidze włoskiej zaczyna wyglądać nieco groteskowo. Dla obu ekip w najlepszym możliwym momencie nadeszła ta dwutygodniowa przerwa. Szczególnie, że wśród licznych problemów czysto piłkarskich, znajdowało się też nieco „kwasu” organizacyjnego. Radja Nainggolan został ukarany za internetową transmisję ze swoich sylwestrowych podbojów, chwilę później zaś pojawiły się pogłoski o bardzo prawdopodobnym transferze Belga do ligi chińskiej. W Interze szczególnie bolesną drzazgą były derby z Milanem przegrane po golu Patricka Cutrone, 20-letniego chłopaka, który jeszcze parę lat wstecz w przerwach między treningami bluzgał na rywala z drugiej strony San Siro w portalach społecznościowych. Ile dla fanatyków oznacza porażka w takich okolicznościach, wie każdy sympatyk futbolu z derbowego miasta.
Można do tego dodać plotki transferowe dotyczące Edina Dżeko i Emersona Palmieriego, duetu przymierzanego do Chelsea. Można do tego dodać wypowiedzi Spallettiego o tym, że nie wszyscy w drużynie pracują na jej wspólne dobro. Można dodać do tego deklarację, jaką według La Gazzetta dello Sport złożył Mauro Icardi – w przyszłym sezonie albo Inter zagra w Lidze Mistrzów, albo Icardi zażąda transferu do klubu w Champions League grającego.
Mamy obraz ekip, które wykrwawiały się piłkarsko, w każdym kolejnym meczu rozczarowując i grając zdecydowanie poniżej własnego potencjału. Mamy obraz klubów, które po świetnej jesieni wpadły w ostry zimowy zakręt. Mamy obraz drużyn, dla których celem jest już nie mistrzostwo, ale awans do Ligi Mistrzów. I dla których wieczorne starcie może być właśnie jednym z kluczowych w kontekście tego celu.
Miejsca w fazie grupowej Ligi Mistrzów 2018/19 Włosi mają cztery. Dwa bez wątpienia obsadzi Napoli i Juventus, zostają dwa. Kandydatów zaś na ten moment jest trzech – oprócz dzisiejszych rywali, dochodzi czwarte w tabeli Lazio, które w ostatnich tygodniach punktuje niemal tak dobrze jak duet liderów, a poza ligowymi zwycięstwami przeszło jeszcze do półfinału Pucharu Włoch, co nie udało się obu konkurentom do trzeciego miejsca w tabeli. Drugą młodość przeżywa Ciro Immobile, autor czterech trafień w ostatnim meczu rzymian ze SPAL. Większy spokój panuje też w gabinetach – po nieudanym mariażu z Bielsą zaufanie i cierpliwość działaczy otrzymał Simone Inzaghi, który w praktyce już od końcówki sezonu 2015/16 wprowadza swoją wizję gry. Co ciekawe – Lazio w przeciwieństwie do rywali wielomilionowe kwoty transferowe widzi raczej w rubryce „przychody” niż „wydatki”. Keita Balde,Wesley Hoedt, nawet Lucas Biglia – goście, którzy odeszli za 8-cyfrowe kwoty, a których brak udało się zamaskować nabytkami za zdecydowanie skromniejsze pieniądze.
Efekt jest taki, że we włoskich mediach o starciu Interu z Romą pisze się jako o jednej z najważniejszych bitew w wojnie o Ligę Mistrzów.
Faworytem bez wątpienia pozostaje Inter. Zarówno jeśli chodzi po prostu o jakość poszczególnych zawodników, jak i sposób gry drużyny na przestrzeni ostatnich paru miesięcy – to Interowi łatwiej zaufać. Szczególnie w świetle niewesołych informacji z Rzymu dotyczących zdrowia Diego Perottiego czy Maxime Gonalonsa. Poza tym – grają u siebie. Fakt, nie wygrali od dawna, ale trudno nie odnieść wrażenia, że przez te dwa tygodnie przerwy w Mediolanie przede wszystkim odpoczęli kluczowi piłkarze, pozostali zaś wyczyścili głowy po fatalnej końcówce ubiegłego roku. No i… Chyba muszą w końcu zapunktować. Gra toczy się przecież nie tylko o ligowe punkty, ale także o wspomnianego Icardiego. Jeśli Argentyńczyk faktycznie postawił ultimatum dotyczące awansu do Champions League – miejsce w pierwszej czwórce staje się dla Interu najważniejszym wyzwaniem ostatnich kilku lat. I jeśli temu konkretnemu wyzwaniu nie sprosta – nad Mediolanem chmury mogą zagościć na dłużej, niż te cztery fatalne tygodnie na przełomie grudnia i stycznia.
Roma? W ostatnich czterech sezonach trzykrotnie grała w fazie grupowej LM, w obecnych rozgrywkach wygrała swoją dość trudną grupę, przed nią dwumecz z Szachtarem Donieck i całkiem realna perspektywa gry w ćwierćfinale tych rozgrywek.
To oznacza, że tak, atuty są po stronie Interu, ale podobnie jest z „nożem na gardle”. I co ciekawe – w świetle ostatnich doniesień włoskiej prasy, ten nóż trzyma w ręku właśnie Icardi.