Reklama

Portugalski strażak ma uratować Swansea. Życzymy powodzenia…

redakcja

Autor:redakcja

28 grudnia 2017, 17:11 • 4 min czytania 5 komentarzy

Jak odnaleźć drużynę z Polakiem w składzie w tabeli Premier League? To proste, Anglicy oznaczają je na czerwono. Tak się nieszczęśliwie złożyło, że mamy trzech Polaków w najwyższej angielskiej lidze i każdy z nich gra w innym zespole ze strefy spadkowej. Artur Boruc ogląda z ławki jak Asmir Begović wyjmuje piłki z siatki, Grzegorz Krychowiak z tej samej pozycji śledzi nieudolne boje o punkty w wykonaniu West Bromwich Albion, Łukasz Fabiański zaś już któryś sezon z rzędu próbuje naprawiać rozliczne błędy defensywy Swansea. 

Portugalski strażak ma uratować Swansea. Życzymy powodzenia…

Najwięcej gra ten ostatni, jego pozycja jest najmocniejsza i raczej trudna do podważenia. Jednocześnie jednak właśnie “Bambi” jest najbliżej Championship. 13 punktów w 20 meczach, 5 punktów straty do bezpiecznej strefy. Jedno zwycięstwo w ostatnich 10 spotkaniach, na wyjazdach seria porażek – ostatnie punkty z delegacji “Łabędzie” przywiozły z Londynu, z boiska Tottenhamu w połowie września.

Fatalnie wygląda ich pozycja w tabeli, ale jeszcze gorzej prezentują się na boisku – w Boxing Day Liverpool oklepał ich 5:0, wcześniej Manchester City pogonił 4:0. Od początku września Swansea zdobyła na wszystkich frontach całe 11 goli – a zagrała przecież aż 19 spotkań. Potrzeba drastycznej zmiany była widoczna w każdym punkcie Anglii, z czasem zaczęli ją również dostrzegać Walijczycy. Oczywiście najskuteczniejsza byłaby wymiana 7-8 piłkarzy, bo mniej więcej tylu odstaje od poziomu wymaganego w Premier League, ale z uwagi na dość ograniczone ruchy na przesyconym pieniędzmi rynku na razie poprzestano na wymianie trenera. Dzisiaj w klubie Łukasza Fabiańskiego zameldował się 52-letni Carlos Augusto Soares da Costa Faria Carvalhal. Człowiek, który więcej niż nazwisk ma tylko klubów w CV.

Sympatyczny Portugalczyk wciąż może być zaliczany do trenerów w co najwyżej średnim wieku. Co prawda zaraz śmignie mu 20 lat w zawodzie, ale poważnej pracy było tu jakieś 15 lat. Zaczęło się zresztą od razu z wysokiego C – zresztą od misji porównywalnej z wyzwaniem, które czeka go w Swansea. Jak bowiem utrzymać zespół, który:

a) nie strzela goli (najmniej zdobytych bramek)
b) nie potrafi się bronić (tylko 4 drużyny straciły więcej)?

Reklama

Trzeba dokonać czegoś niezwykłego, czegoś na kształt… wprowadzenia trzecioligowca do europejskich pucharów. A w ten właśnie sposób Carlos Carvalhal przywitał się z piłką w roli trenera. 2001 rok, Leixoes właśnie po 8 latach tułaczki w niższych ligach awansowało na trzeci portugalski poziom rozgrywkowy. Z Carvalhalem za sterami zajęło w tym sezonie drugie miejsce, o krok od awansu na zaplecze najwyższej portugalskiej klasy rozgrywkowej, ale co ważniejsze – awansowało do finału Pucharu Portugalii. Tam przegrało ze Sportingiem, ale ponieważ stołeczny klub wygrał także ligę – do Pucharu UEFA w kolejnym sezonie awansował właśnie trzecioligowy kopciuszek.

Ba, przeszedł przez pierwszą rundę, wygrywając z Macedończykami, a i w dwumeczu z PAOK-iem mocno powalczył, wygrywając pierwszy mecz 2:1 i kapitulując dopiero na wyjeździe. Trzecioligowy, młodziutki wówczas trener, na lata zapewnił sobie miejsce na karuzeli w Portugalii. Na przestrzeni 6 lat zmieniał pracodawcę sześć razy. Do klubu z absolutnego topu – czyli Sportingu Lizbona – doszusował przez Vitorię Setubal, Belenenses, Bragę, Beira-Mar, jeszcze raz Vitorię Setubal, Asteras Trypolis i Maritimo. W tym momencie jednak jego kariera stanęła – w Lizbonie nie zdołał naprawić błędów zwolnionego poprzednika, Paulo Bento, Nie sprawdził się jako strażak w Portugalii, potem w podobnej roli w Besiktasie, gdzie również rozczarował. Objął jeszcze na moment Basaksehir, zawalając jesień – zrezygnował jeszcze przed końcem listopada, a wiosną klub spadł z ligi.

Potem w życiorysie tkwi gustowna, trzyletnia dziura, po której pojawia się Sheffield Wednesday. I tu właśnie zaczynają się jaja. Otóż ratować Premier League dla Walii ma człowiek, który tydzień temu… został zwolniony z Sheffield, błąkającego się w środku tabeli Championship. Rozumiemy, że Swansea nie miało zbyt wielu argumentów, by ściągnąć do siebie trenera z topu, ale Carvalhal to nie jest obecnie nawet top bezpośredniego zaplecza angielskiej elity. Tak, w dwóch kolejnych sezonach walczył o awans w barażach, tak, w dwóch kolejnych sezonach Sheffield wyglądało dość solidnie, ale czy to naprawdę jest trener pasujący do tej samej sali konferencyjnej co Pep Guardiola, Jose Mourinho, Antonio Conte czy Jurgen Klopp?

Możliwe, że w Swansea patrzą już nieco szerzej – jako na człowieka, który raczej nie przestraszy się spadku i misji szybkiego powrotu do Premier League. Ma spore doświadczenie w najbardziej specyficznych rozgrywkach świata – prawie 50-meczowej batalii o awans z Championship. Co prawda kontrakt ma tylko do końca sezonu z opcją przedłużenia, ale niewykluczony jest scenariusz, w którym Carvalhal zostanie w klubie mimo degradacji. A wtedy faktycznie będzie się wydawał właściwym człowiekiem na właściwym miejscu. Na ten moment? The Sun określa go jako “shock candidate”. My też jesteśmy zdziwieni, choć oczywiście przez wzgląd na Fabiańskiego – życzymy utrzymania.

Najnowsze

Ekstraklasa

Dariusz Mioduski twardo o sprzedaży Legii. “Kręcą się ludzie, instytucje, mam oferty”

Michał Kołkowski
3
Dariusz Mioduski twardo o sprzedaży Legii. “Kręcą się ludzie, instytucje, mam oferty”
Ekstraklasa

Kibice Pogoni w końcu się doczekają? Nowy właściciel coraz bliżel

Patryk Stec
6
Kibice Pogoni w końcu się doczekają? Nowy właściciel coraz bliżel

Anglia

Komentarze

5 komentarzy

Loading...