Reklama

Znowu hat-trick! Harry Kane najlepszym strzelcem w 2017 roku

redakcja

Autor:redakcja

26 grudnia 2017, 16:26 • 4 min czytania 16 komentarzy

Można było postawić wiele pytań przed tym spotkaniem, ale przede wszystkim każdy zastanawiał się, czy Harry Kane wyprzedzi Leo Messiego w wyścigu o miano najskuteczniejszego piłkarza w 2017 roku. Anglik rozwiał wątpliwości już w pierwszej połowie, bo ustrzelił prawdopodobnie jeden z najłatwiejszych dubletów w karierze. Ostatecznie dołożył jeszcze jedną bramkę i skończyło się na kolejnym hat-tricku, a mogło być tych bramek znacznie więcej. Fani Tottenhamu mogą mówić więc o fantastycznym zakończeniu roku, bo nie dość, że ich ulubieniec wygrał wyścig z Messim, to jeszcze ich piłkarze roznieśli Southampton. 

Znowu hat-trick! Harry Kane najlepszym strzelcem w 2017 roku

Od początku spotkania było widać, że Kane będzie mógł liczyć na swoich kolegów z drużyny. Pierwsze dogranie – do ustawionego w polu karnym Kane’a – poszło spod nogi Heung-Min Sona. Choć wtedy nie padła jeszcze bramka, bo najlepszy strzelec Tottenhamu strzelił tuż obok bramki. Można powiedzieć – pierwsze koty za płoty, ponieważ później było już tylko lepiej. Niekoniecznie dlatego, iż 24-latek wskoczył na swój najwyższy poziom. Bardziej pasuje teza, że jego partnerzy to zrobili, bo wystawili mu dwie patelnie, które mógłby spudłować jedynie Miłosz Przybecki. Pierwsza delicja poszła z powietrza i posłał ją Christian Eriksen. Mówimy tutaj o dograniu z chirurgiczną precyzją wprost na głowę Kane’a, który przed sobą miał pustą bramkę. Następnie świetną akcję przeprowadzili Dele Alli i Son. Ten pierwszy wypuścił Koreańczyka na skrzydle, który natychmiastowo poszukał w polu karnym – to właśnie moment, żeby tak go nazwać – najlepszego strzelca Europy w tym roku. Po raz kolejny pusta bramka, lecz tym razem wystarczyło dostawić stopę. Wisienką na torcie był trzeci gol. Po raz kolejny brawa dla asystenta, bo Dele Alli świetnie zagrał do Kane’a w uliczkę, a ten przelobował bramkarza. Zakończyło się na trzech bramkach, a warto zaznaczyć, iż mogło być tego znacznie więcej… Wiele to jednak nie zmienia, bo 24-latek wykonał dzisiaj swoje zadanie z nawiązką.

Jak już wcześniej wspomnieliśmy, partnerzy Kane’a potrafili go dzisiaj świetnie obsłużyć, ale sami też dorzucili coś od siebie. Ponownie błysnął Dele Alli, który kropnął zza pola karnego i strzelił dzisiaj najładniejszą bramkę dla swojej drużyny. Anglik rozegrał fenomenalny mecz i gdyby nie hat-trick najlepszego zawodnika Spurs, to bez wątpienia byłby dzisiaj najlepszym piłkarzem spotkania. Dwie asysty i bramka, a na dodatek perfekcyjna gra przez 84 minuty. Praktycznie każdy jego kontakt z piłką oznaczał kłopoty dla Southampton. Tradycja nakazuje jednak wybrać najlepszą trójkę, a więc z całą pewnością należy wskazać jeszcze na Sona, który nie dość, że asystował, to także wpisał na listę strzelców. Koreańczyk – będąc w polu karnym – z zimną krwią wykończył idealne podanie od Alliego.

Gdzie w tym wszystkim byli goście? Może to dziwnie zabrzmi, ale rozegrali dzisiaj naprawdę przyzwoite spotkanie. Oczywiście wynik tego nie odzwierciedla, lecz naprawdę mogło być inaczej, gdyby sprzyjało im szczęście. Wydawało się również, że niektórym piłkarzom Pellegrino brakowało pełnego skupienia. Najlepiej było to widać po Oriolu Romeu, który świetne zagrania przeplatał z fatalnymi. Totalnie odpuścił krycie przy pierwszej bramce Kane’a, a także potrafił sfaulować w obrębie pola karnego. Z drugiej strony zatrzymywał wiele groźnych ataków gospodarzy.

Natomiast jeśli chodzi o ofensywę, to było naprawdę nieźle, ale przez dłuższy czas piłka nie chciała wpaść do bramki. Już w pierwszej połowie świetnie uderzał Sofiane Boufal, ale brakowało mu precyzji. Znacznie celniej strzelał Long, lecz na jego drodze stanął Hugo Lloris, który popisał się świetną interwencją. A gdy wydawało się już, iż po strzale Leminy Southampton zdobędzie bramkę kontaktową, to przeszkodził słupek… Gol dla przyjezdnych wisiał w powietrzu i wreszcie wpadł. Petardę z dystansu odpalił Boufal, ale gdyby nie fatalny błąd Sancheza, nie miałby ku temu okazji. Kolumbijczyk stracił piłkę na własnej połowie, a Święci wreszcie wykorzystali swoją okazję. W pewnym sensie rozwiązało to work z bramki, bo drugie trafienie dorzucił Tadić, który oddał świetny strzał z okolić szesnastego metra.

Reklama

Southampton miał dzisiaj pecha, bo przyszło im zagrać z wicemistrzem Anglii, który chciał zakończyć ten rok bardzo mocno i ten plan został zrealizowany w stu procentach. Gdyby przyszło im się dzisiaj mierzyć z nieco słabszą drużyną, to kto wie, czy nie przywieźliby do domu nawet trzech “oczek”.

Tottenham – Southampton 5:2 (2:0)
1:0 Kane 22′
2:0 Kane 39′
3:0 Alli 49′
4:0 Son 51′
4:1 Boufal 64′
5:1 Kane 67′
5:2 Tadić 82′

Najnowsze

Anglia

Anglia

Fabiański: Nie spodziewałem się, że tak długo będę grał w Premier League

Bartosz Lodko
1
Fabiański: Nie spodziewałem się, że tak długo będę grał w Premier League

Komentarze

16 komentarzy

Loading...