Szatnia piłkarska i przerwa meczu to dość specyficzne miejsce i czas do przekazywania informacji z kategorii osobistych. Wczoraj trener Berizzo powiedział swoim piłkarzom o raku prostaty, po czym ci ze stanu 0:3 wyciągnęli wynik z Liverpoolem na remis. Dokładnie w tym samym czasie Ryan Colclough z Wigan dowiedział się o rozpoczęciu porodu swojego dziecka. Tutaj również motywacja szokowa (choć znacznie bardziej pozytywna) zadziałała.
Colclough zdobył bramkę do szatni w doliczonym czasie pierwszej połowy z Doncaster. Zszedł z zespołem na przerwę i dostał informację, że jego żonie odeszły wody. Można było się spodziewać, że zaraz po meczu napastnik pojedzie do szpitala albo nawet będzie pędził do niego od razu, prosząc trenera o zmianę. Ale 22-latek miał inny plan.
Zmotywowany wyszedł na drugą połowę, nie minął kwadrans i zdobył drugą bramkę, a po chwili doszło do zmiany. Misja wykonana, można było zrobić kołyskę, zadedykować gola dzielnej żonie i nowonarodzonemu synkowi. Już tylko do szatni, szybki prysznic, przebranie się i jazda do szpitala. A nawet nie… Colclough do szatni już nie miał czasu wracać i wspierał żonę przy porodzie w stroju meczowym.
Wigan z Doncaster zwyciężyło 3:0 i tym samym zdobyło ważne punkty w grze o powrót do Championship. Jak pamiętacie – po spadku z Premier League w 2013 roku, niestety nie uniknęli tego samego w niższej lidze i aktualnie grają na trzecim poziomie rozgrywkowym.