Spójrzmy na poprzednią edycję Ligi Mistrzów. Z uczestników 1/8 finału w potężnych tarapatach są obecnie Benfica i Napoli. Z tamtych ćwierćfinałów dziś poza burtą jest już Borussia Dortmund. Natomiast spośród zeszłorocznych półfinalistów w grze nie ma już Monaco, a dzisiaj wylecieć może także Atletico, które znalazło się w położeniu nie do pozazdroszczenia. Jeśli dzisiaj nie wygra u siebie z Romą – adios. Jeżeli za tydzień nie wygra z Chelsea w Londynie – adios. A przy tym nawet dwa zwycięstwa mogą nie wystarczyć Los Colchoneros, bo jeśli obaj grupowi rywale nie pogubią punktów z Karabachem… Adios!
To także pokazuje, jaka rewolucja zapanowała w tym roku światowym futbolu. Dotychczasowy układ sił został postawiony na głowie, w czym największa zasługa zespołów angielskich, ale też niespodziewanych wymiataczy pokroju Besiktasu. Jako że w Lidze Mistrzów za zasługi punktów się nie przyznaje, największym przegranym fazy grupowej może zostać właśnie Atletico. Podopieczni Simeone kończyli poprzednie edycje kolejno w półfinale, finale, ćwierćfinale i finale, zawsze łamiąc sobie zęby na Realu Madryt. W tym sezonie Los Colchoneros postanowili udowodnić, że lokalny rywal nie jest ich żadnym przekleństwem, bo potrafią odpaść także z innymi. I najprawdopodobniej dadzą się wyrzucić z rozgrywek… Karabachowi. To właśnie mistrz Azerbejdżanu dwukrotnie urwał im punkty i to zwycięstwa nad ekipą Jakuba Rzeźniczaka stanowią teraz klucz do awansu zarówno dla Romy, jak i dla Chelsea. Dzisiejsze starcie Atletico z rzymianami na papierze prezentuje się oczywiście obiecująco, ale wieści z Azerbejdżanu będą dla madrytczyków przynajmniej równie ważne. Jeżeli Chelsea zwycięży, Siemone właściwe będzie mógł zacząć sprawdzać, kto tam teraz kopie w tej Lidze Europy.
Największy hit dzisiejszego wieczoru odbędzie się jednak w Turynie, gdzie Juventus podejmie Barcelonę. Inna sprawa, że właściwie ciężko nazwać ten mecz nawet starciem o pierwsze miejsce w grupie, bo przy 3:0 z pierwszego meczu i znaczącej różnicy w bramkach strzelonych i straconych, mistrzowie Włoch specjalnie się dzisiaj nie łudzą. Oczywiście będą chcieli odgryźć się Barcelonie za dotkliwą porażkę z pierwszej kolejki, ale też nie znajdują się obecnie w szczycie formy. W niedzielę do 90. minuty przegrywali w Genui 0:3, by ostatecznie ulec Sampdorii 2:3, co z pewnością nie jest dobrym prognostykiem przed meczem z rozpędzonymi Katalończykami. Jasne, mamy pełne prawo oczekiwać od obu firm wspaniałego widowiska, ale stawka raczej nie będzie tu najwyższa z możliwych.
Co innego w grupie A, gdzie mega ciekawe, korespondencyjne starcie stoczą CSKA i Basel. O awansie jednych bądź drugich, którzy mają na koncie po 6 punktów, zdecydują mecze z Manchesterem United i Benfiką. Dziś Rosjanie zagrają u siebie z Portugalczykami, by za dwa tygodnie udać się do Anglii. Natomiast Szwajcarzy odwrotnie, dziś podejmą Czerwone Diabły, by za dwa tygodnie walczyć o awans na Benfice. Oprócz formy sportowej samych zainteresowanych widzimy tu dwa czynniki, które mogą mieć decydujący wpływ – kiedy przebudzi się Benfica (obecnie 0 punktów) i kiedy zdecyduje się odpuścić Mourinho (obecnie 12 punktów). Tak naprawdę ciężko dziś wyrokować, kto ma większe szanse na awans z drugiego miejsca.
Oprócz wspomnianego Jakuba Rzeźniczaka, nie zabraknie dziś drugiego polskiego akcentu, który powinien być o wiele bardziej znaczący. W Brukseli zmierzą się bowiem napastnicy reprezentacji Polski – na pewno zagra walczący o indywidualne rekordy strzeleckie Lewandowski, a być może swoją szansę dostanie też Teodorczyk. Dla samego Bayernu całe spotkanie nie powinno stanowić wielkiego wyzwania, podobnie jak równoległe starcie z Celtikiem dla PSG. Dla obu wielkich bardziej będzie to przygotowanie do wyczekiwanego meczu rewanżowego, jaki za dwa tygodnie odbędzie się w Monachium. I obie ekipy muszą się pilnować, by dzisiaj głupio nie stracić punktów, co mogłoby diametralnie zmienić ich sytuację przed bezpośrednim starciem o pierwsze miejsce w grupie. Tak naprawdę specjalnych trudności dla Bayernu czy PSG nie przewidujemy, a przy tym liczymy, że magiczna bariera 50 goli Lewandowskiego w tym roku (do której Polakowi brakuje jednego trafienia) pęknie już dziś.
Ale przede wszystkim liczymy przynajmniej na takie emocje, jakie zaserwowano nam wczoraj. Wielkie przełamania, dramatyczne powroty, radość zwycięzców i łzy przegranych. Patrząc na sam zestaw par, potencjał na równie udany wieczór z pewnością jest:
Grupa A
CSKA – Benfica 18:00
Basel – Manchester United 20:45
Grupa B
Anderlecht – Bayern 20:45
Paris Saint Germain – Celtic 20:45
Grupa C
Karabach – Chelsea 18:00
Atletico – Roma 20:45
Grupa D
Juventus – Barcelona 20:45
Sporting – Olympiacos 20:45