Cholera, taki dzień, kiedy hit wygląda zza hitu, a jakby tego było mało, Polacy ligowej sobocie nie przyglądali się zza szyby. Lewandowski – dwa gole z Augsburgiem. Kapustka – debiutancka bramka w Bundeslidze. Mało? No to jest Piotrek Zieliński, który wszedł z ławki i chwilę potem walnął z Milanem!
I trzeba wiedzieć, że była to bramka niezwykle ważna. Milan, przy stanie 0:1, dążył do równania i to dość śmiało, potrafił zamknąć Napoli na połowie, co przecież nie jest rzeczą prostą i spore niezadowolenie ogłosiły trybuny, gwiżdżąc coraz głośniej. Wtedy – w 69. minucie – na boisku pojawił się Zieliński, a już cztery minuty później dostał świetnie podanie od Mertensa i zapakował gola między nogami Donnarummy. Przez chwilę można było mieć wątpliwości – Polak spalił, Polak nie spalił – ale powtórki jasno pokazały, że o złamaniu przepisów nie może być mowy. Jeszcze w barwach Empoli pomocnikowi udała się ta sama sztuka, ale chyba nikt nie ma wątpliwości: ten gol dziś ma dużą większą wagę.
GOOOOOL! Zielinski #Napoli 2-0 #Milan #NapoliMilan #ForzaNapoliSempre 🔵⚪️👊🏻 pic.twitter.com/YlTMlbyuyX
— Napoli Colombia Ⓝ (@NapoliColombia_) 18 listopada 2017
Bo też całe spotkanie było dość przedziwne. W pierwszej połowie nie wyglądało na to, że do Neapolu przyjechała tak marka, jak Milan. Bardziej zespół, który wydał na transfery pół miliona euro i teraz broni się przed spadkiem, bo Rossoneri mieli jedno zadanie – nie stracić bramki. Długo z tego zadania wywiązywali się dobrze i byli w tyłach zorganizowani, nawet tak klasyczna akcji Napoli, jak podanie na długi słupek do Callejona, nie przyniosło gospodarzom bramki. Męczyli się, niby często gościli pod polem karnym Donnarummy, ale konkretów z tego nie było. Do 33. minuty. Wtedy Insigne wyszedł sam na sam z bramkarzem rywali, sytuację wykorzystał, lecz asystent machnął chorągiewką. Co więc z tym konkretem? Do akcji zaraz wszedł VAR i uznał bramkę Włocha, bo spalonego rzeczywiście nie było.
Pomyśleliśmy – no, teraz pójdzie, tak minimalistyczny Milan nie ma prawa zawrócić tutaj gitary gospodarzom. Co prawda jeszcze setek Insigne i Mertensa w drugiej połowie nie udało się zamienić na gola, bo raz piłka poszła w słupek, raz w Donnarummę, ale trudno było nie traktować tego jako kwestii czasu. Tymczasem guzik, tak jak pisaliśmy: Milan wziął piłkę dla siebie i nie chciał jej oddać, miał ją w posiadaniu przez 63% czasu drugich 45 minut. No, ale kiedy zaczęło robić się gorąco, wszedł Zieliński i podwyższył wynik.
Podwyższył, nie ustalił, ponieważ w końcówce bardzo ładnym strzałem do kontaktu doprowadził Romagnoli. W końcówce Milan miał jeszcze rzut wolny z niezłej pozycji, ale niestety, jakieś losowanie wygrał Biglia i to on ten stały fragment wykonał. Zrobił to fatalnie, posłał piłkę na aut bramkowy i goście nie mieli nawet szansy powalczyć w powietrzu, bo Argentyńczyk kopnął w maliny.
To cenne, ale niezwykle trudne zwycięstwo Napoli – nagroda jest taka, że Juventus na pewno ich po tej kolejce nie wyprzedzi.
Napoli – Milan 2:1
Insigne 33′ Zieliński 73′ – Romagnoli 90+1′