Reklama

Tottenham zgubił magię i polot, a Arsenal skrzętnie to wykorzystał

redakcja

Autor:redakcja

18 listopada 2017, 15:40 • 3 min czytania 2 komentarze

Bez wątpienia to mógł być mecz, który okazałaby się dzisiaj tym najlepszym, a pamiętajmy, że wieczorem Lechia zagra z Wisłą Płock derby Madrytu. Jednak mamy lekki niedosyt, a na imię mu Tottenham. Gdyby wicemistrzowie Anglii zagrali z nieco większym polotem, to mówilibyśmy o piłkarskich delicjach. Jednak nie ma co narzekać, bo Arsenal nadrobił za dwóch i wyszło całkiem przyjemnie. 

Tottenham zgubił magię i polot, a Arsenal skrzętnie to wykorzystał

Początek spotkania przypominał imprezę, na której prawie wszystko sprzyja, ale idealnie nie jest, bo alkohol jeszcze nie wjechał na stół. Chociaż goście wiedzą, że niebawem to nastąpi, dlatego nikt zbytnio się tym nie przejmuje… Właściwie to od pierwszej minuty mieliśmy niemal wszystko co najlepsze w futbolu, ponieważ było świetne tempo, fajne akcje, ale trochę brakowało strzałów, a co za tym idzie bramek. Pierwsza połowa należała do Arsenalu, lecz nie była to w żadnym wypadku dominacja totalna. Ataki gospodarzy zaczęły się od huknięcia Lacazetta z okolic 16-metra, ale futbolówka powędrowała wysoko nad bramką. Następnie mogliśmy zobaczyć mocne dośrodkowanie w wykonaniu Bellerina, które – o dziwo – okazało się tylko pustym przelotem. Aż wreszcie – chciałoby się powiedzieć do trzech razy sztuka – po dośrodkowaniu Oezila wjechała wódka na stół bramkę głową załadował Mustafi. Co prawda przydałby się tutaj VAR, ponieważ mógł być milimetrowy spalony, ale nie bądźmy drobiazgowi.

Cóż, impreza rozkręciła się nam na dobre, gdyż niespełna pięć minut później było już 2:0, a na listę strzelców wpisał się Alexis Sanchez, który wykorzystał podanie od Lacazetta. Bramka nie była wysokich lotów, ponieważ Chilijczyk uderzył z bliska, ale wystawiamy ocenę „dobry plus” za zachowanie zimnej krwi. Z drugiej strony był Tottenham, który w pierwszej połowie miał kilka okazji, ale trudno powiedzieć, żeby zmarnowali jakąś setkę:

– Zaczęło się od dobrej sytuacji Kane’a, który z bliska uderzył wprost w Cecha,

– Później przyzwoity strzał Eriksena z dystansu, ale na miejscu był golkiper Arsenalu, który popisał się niezłą obroną,

Reklama

– Był także strzał głową Kane’a, a następnie próba kropnięcia z dystansu, ale za pierwszym razem brakło siły, a za drugim precyzji.

Druga część układa się już według oklepanego schematu, który często występuje, gdy jedna drużyna uciułała dwubramkową przewagę w pierwszych 45 minutach. Rzecz jasna Tottenham próbował grać wyższym pressingiem, a każda upływająca minuta skłaniała ich ku podejmowaniu większego ryzyka. Nie przynosiło to jednak wymiernych skutków, bo jeśli zbliżyli się już pod bramkę, to momentalnie byli powstrzymywani przez obrońców Arsenalu – kapitalny blok Mustafiego, który zatrzymał wślizgiem mocny strzał Kane’a. Później o strzał z dystansu pokusili się jeszcze Eriksen i Son, ale oba uderzenie mogłyby służyć jako idealne podsumowanie dzisiejszej gry Tottenhamu – do zapomnienia.

Po drugiej stronie rzeki byli piłkarze Wengera, którzy skupili się raczej na kontrach, a przynajmniej jedna z nich mogła zakończyć się bramką, jednak Sanchez koncertowo spartolił podanie do Oezila. Poza tym Chilijczyk kopnął piłką wprost w francuskiego bramkarza, gdy dzieliło ich od siebie około dwóch metrów. Chwilę później Alexis po raz kolejny znalazł się w doskonałej sytuacji, ale tym razem nie trafił w piłkę. W ostatnich minutach znowu 28-latek był bliski zdobycia gola, lecz skończyło się na ponownym ustrzeleniu Llorisa. Więcej okazji Sancheza już nie było, ale może to i dobrze, bo skuteczność – mimo strzelonej bramki w pierwszej połowie – jednak nie była dzisiaj jego najmocniejszą stroną.

Arsenal – Tottenham 2:0 (2:0)

1:0 Mustafi 36’

2:0  Alexis Sanchez 41’

Reklama

Najnowsze

Anglia

Anglia

Fabiański: Nie spodziewałem się, że tak długo będę grał w Premier League

Bartosz Lodko
1
Fabiański: Nie spodziewałem się, że tak długo będę grał w Premier League

Komentarze

2 komentarze

Loading...