Reklama

City było dziś dla WBA niezwykle wyrozumiałe

redakcja

Autor:redakcja

28 października 2017, 18:38 • 3 min czytania 4 komentarze

Grzegorz Krychowiak po przyjściu do WBA zbiera dobre recenzje, pracuje nad swoją formą i wszystko byłoby jak w najlepszym porządku, gdyby nie jeden drobny szczegół. West Brom z Polakiem w składzie nie wygrało jeszcze meczu. Tak naprawdę trudno tę sytuację nazwać szczegółem – pewnie, nikt nie będzie obwiniał za taką sytuację Krychowiaka, ale podejrzewamy, że sam Grzesiek tęskni za smakiem klubowego zwycięstwa. Jednak dziś o przełamanie było niezwykle trudno, na The Hawthorns przyjechało przecież naładowane gwiazdami City. I choć wynik 2:3 wskazuje na wyrównany mecz – kompletnie nie oddaje skali dominacji zespołu gości.

City było dziś dla WBA niezwykle wyrozumiałe

Porównalibyśmy bowiem ten mecz do starcia z komarem w lipcową noc. Masz naturalną przewagę, do tego dysponujesz perfekcyjnie zwiniętą gazetą i tylko czekasz na odpowiedni moment, by upierdliwca uwalić. A dziś mogło się wydawać, że pogrzeb WBA nastąpi niezwykle szybko – już w 10. minucie przymierzył Sane, który wykorzystał zawahanie Nyoma i sieknął nie do obrony po długim rogu. Obywatele na pewno już pomyśleli, że sprawa jest załatwiona, ale po chwili znów usłyszeli bzyczenie. Barry zagrał długą piłkę (a jakże), obrona City się nie popisała i Rodriguez przelobował Edersona. No to gazeta w dłoń i pach, Fernandinho odpowiada po dwóch minutach strzałem na 2:1.

City znów prowadziło, ale miało w głowie, że to mocno przeciętne WBA może jednak znów jakimś cudem odpowiedzieć, dlatego chciało szybko strzelić jeszcze jedną bramkę. O dziwo – nie od razu się udało. Manchester City praktycznie nie schodził z rywala, prowadził grę, bezustannie atakował, ale finalizacji brakowało. Wydaje się, że za często chcieli finiszować akcję wrzutką i choć nie było to bezmyślne pałowanie, to jednak za każdym razem brakowało nieco dokładności oraz wyczucia. Z bardzo groźnych sytuacji mieliśmy jeden strzał głową Silvy, to za mało, jak na tak przygniatającą przewagę. 80% do 20% w posiadaniu piłki! Cóż z tego jednak – skoro bez celnych podań w pole karne?

Po przerwie gospodarze chcieli się trochę odgryźć, ale cóż, brakowało im jakości – co prawda do niezłej sytuacji doszedł Krychowiak, jednak trafił głową w Edersona i to było właściwie na tyle. WBA musiało czekać na wyrok i go usłyszało, kiedy City wreszcie zagrało swoją akcję po ziemi. Rozszerzenie do Walkera, Anglik płasko w pole karne do Sterlinga, a ten właściwie na pustaka, pyk, jest po meczu. Gole dla City powinny padać dalej, ale nie trafiali Jesus, Silva i De Bruyne, który rozgrywał dzisiaj słabiutkie zawody. Zamiast na 6:1 stanęło więc na 3:2, bo komar wydał jeszcze ostatnie tchnienie i po ogromnym błędzie Otamendiego bramkę wpakował Phillips. To naprawdę nie mogło w tym meczu już za wiele zmienić, może poza ładniejszym obrazkiem na telegazecie.

Jak zaprezentował się Krychowiak? Zaczął ambitnie, chciał kierować akcjami gospodarzy – jeszcze podanie do Nyoma było niecelne, ale potem długa piłka do Rondona doszła, tyle że ten nie zrobił z niej większego użytku. Na początku drugiej połowy Polak miał wspomnianą okazję, ale już wcześniej – wraz z upływającym czasem – troszkę wtapiał się w przeciętność gospodarzy. Jednak przez te 81. minut grania naprawdę źle nie było, w trójce najlepszych u gospodarzy można go wciąż wynotować. Tylko znów – czy trójka najlepszych w WBA to faktycznie powód do dumy w tak jednostronnym meczu?

Reklama

West Bromwich Albion – Manchester City 2:3

Rodriguez 13′ Phillips 90+2′ – Sane 10′ Fernandinho 15′  Sterling 64′

Najnowsze

Anglia

Komentarze

4 komentarze

Loading...