Reklama

Dziś najlepiej widać, jak ogromna to będzie strata…

redakcja

Autor:redakcja

22 października 2017, 17:21 • 3 min czytania 5 komentarzy

Znakomity. Bezbłędny. Taki był mecz z Evertonem na Goodison Park w wykonaniu autora gola numer dwa i asysty numer trzy, Mesuta Oezila. Niewiele gorzej spisał się też Alexis Sanchez – zawodnik odpowiedzialny za asystę przy drugim i asystę drugiego stopnia przy trzecim trafieniu Kanonierów, a także zamykającego mecz gola numer pięć. Jeśli ktoś chciał dziś zobaczyć, jak wielkim ubytkiem dla Arsenalu będzie odejście tej dwójki, które najpóźniej po sezonie, a może nawet zimą, zdaje się już być prawie przesądzone.

Dziś najlepiej widać, jak ogromna to będzie strata…

Nawet nieuzbrojone oko było w stanie ocenić, że Niemiec i Chilijczyk byli tymi, którzy rozkręcali raz za razem grę Arsenalu. Obaj odpowiadali za większość kluczowych podań swojej drużyny, nikt ani z kolegów, ani z rywali nawet nie zbliżył się w liczbie dryblingów do Alexisa Sancheza. Nie jesteśmy w stanie zliczyć, ile razy przewagę stworzyło pojedyncze dotknięcie piłki jednego czy drugiego.

Ukoronowaniem były bramki numer dwa i trzy. Przy drugiej – wyprowadzającej Arsenal na prowadzenie po pogoni od bramki straconej po błędzie w wyprowadzeniu i stracie Xhaki – dostaliśmy próbkę tego, jak doskonale potrafią współpracować zawodnicy o takiej klasie. Szybka kontra, drybling na skrzydle zakończony wrzutką Alexisa tak precyzyjną, tak wypieszczoną, że Niemiec nienależący przecież do orłów walki powietrznej nie mógł nie zapakować piłki do siatki. Nawet pomimo tego, że między słupkami Evertonu stał dziś świetnie dysponowany Pickford, zdolny do odbicia każdego będącego w jego zasięgu strzału.

Trzecia to znów kontra i znów popis. Alexisa, który zagrał między zawodnikami do nieobstawionego na prawej stronie Oezila. I Niemca, który zagrał do Lacazette’a w momencie, gdy Francuz strząsnął z siebie kryjącego go rywala i był już przed bramką The Toffees praktycznie sam.

Jedyna bramka, przy której ten duet będąc w komplecie na boisku nie miał wspólnego udziału – Oezil zszedł w 82. minucie, później padła jeszcze bramka na 4:1 Ramseya po podaniu rezerwowego Wilshere’a, a także na 5:2 Alexisa po indywidualnej akcji, mijając jak tyczki obrońców Evertonu – to wyrównująca. Autorstwa trzeciego wspaniałego dziś w szeregach Arsenalu, a więc Nacho Monreala. Pół-lewy obrońca dopadł do odbitej po atomowym, płaskim strzale Xhaki piłki i zwyczajnie musiał dobić ją do bramki, obok dopiero zbierającego się z ziemi po wcześniejszej interwencji Pickforda.

Reklama

Do Monreala można mieć co prawda pewne pretensje za podanie do Cecha, po którym bramkarz stracił piłkę i dał sobie wbić gola na 2:4 w 93. minucie, ale nawet komentujący spotkanie Rafał Nahorny uznał, że większą winę ponosi Czech ze swoim niezdecydowaniem w wyjściu do futbolówki.

Szczęście w nieszczęściu Arsenalu to więc fakt, że przynajmniej Monreala mają na kontrakcie jeszcze przez niemal dwa lata. Bo gdyby i odejście doskonale dysponowanego w ostatnich tygodniach, czującego się jak ryba w wodzie na pozycji w trójce obrońców, towarzyszyło nadchodzącemu exodusowi kluczowych graczy, niewyglądająca i tak różowo przyszłość Arsenalu rysowałaby się w jeszcze bardziej nieciekawych barwach.

***

Everton – Arsenal 2:5
Rooney 12′, Niasse 90’+3′ – Monreal 40′, Oezil 53′, Lacazette 74′, Ramsey 90′, Sanchez 90’+5′

Najnowsze

Piłka nożna

Błaszczykowski o aferze zdjęciowej. “Mnie nie pozwoliłoby wewnętrzne ego”

Patryk Stec
6
Błaszczykowski o aferze zdjęciowej. “Mnie nie pozwoliłoby wewnętrzne ego”
Hiszpania

Mbappe wraca z dalekiej podróży. Taki Real kibice chcą oglądać

Patryk Stec
7
Mbappe wraca z dalekiej podróży. Taki Real kibice chcą oglądać

Anglia

Anglia

Chelsea oblała test dojrzałości. Sean Dyche pokazuje, że ciągle ma to coś

Radosław Laudański
6
Chelsea oblała test dojrzałości. Sean Dyche pokazuje, że ciągle ma to coś

Komentarze

5 komentarzy

Loading...