Dopiero co zachwycał nas w barwach Lecha, strzelając Juventusowi czy Bradze. Potem miał robić większą karierę i trafił do Bundesligi, w której spędził pięć lat i choć na skuteczności trochę stracił, to jednak zaliczył ponad sto występów, w klasyfikacji kanadyjskiej zbierając 37 punktów. Na tym zakończy. Dziś Koeln ogłosiło, że Artjoms Rudnevs zawiesił buty na kołku.
Faryd Mondragon, czyli najstarszy piłkarz w historii mundialu, podczas meczu Kolumbii z Japonią na mistrzostwach świata w 2014 roku miał 43 lata i trzy dni. Łukasz Surma ostatni mecz rozegrał tuż przed czterdziestką. Za to z czwórką z przodu w Lechu grał jeszcze Piotr Reiss, który minął się tam z Rudnevsem. W porównaniu do wymienionych, Łotysz kończy karierę, gdy oni byli dopiero w jej połowie.
Czasem działy się u niego dziwne, niestandardowe rzeczy. Choćby to, że żona ugryzła go w język i pojechał z krwawiącą jamą ustną do szpitala, w którym podał swoje fałszywe nazwisko. Czy też – jak już o nazwisku – zmiana napisu na koszulce i apel do kibiców Lecha Poznań, aby nie mówili na niego Artjoms Rudnevs, tylko Artjom Rudnev. Podobno ta druga wymowa miała być prostsza, choć nam przy pierwszej język się nie plącze.
Klub z Kolonii sprowadził na jego miejsce Claudio Pizarro i ogłosił, że Rudnevs nalegał na rozwiązanie umowy ze względów osobistych. Być może lekki wpływ na to miała operacja zatok i konieczność unikania po niej wysiłku. Ale pauza po operacji to jedno, a zakończenie przygody z piłką, to drugie. Na twitterze krąży cytat Rudiego Völlera, który miał to skomentować słowami, że Rudnevs „nigdy nie kochał piłki nożnej”.
Cóż… Łotyszowi życzymy spokoju w życiu i odnalezienia zajęcia, które będzie sprawiało mu radość. Przez lata kariery w portfelu trochę uzbierał, ale jednak pozbawił się dobrej pensji, którą mógł jeszcze pobierać przez jakieś pięć lat. Ciekawe, jak Rudnevs ułoży sobie życie i czym 29-latek zajmie się jako emerytowany już piłkarz…