Reklama

Dole i niedole B-klasowego działacza

redakcja

Autor:redakcja

25 września 2017, 14:32 • 24 min czytania 13 komentarzy

O zawodniku, który wypijał półtora litra energetyka przed każdym meczem. O okręgówkowych gwiazdeczkach, którzy przywożą na mecz trzy “dupeczki”, a Astra kombi z 99 robi za Rolls Royce’a. O meczach, gdzie wszyscy grają na lewo. O graczach wchodzących na boisko prosto z monopolowego, o ochraniaczach pękających na A klasowych derbach. 

Dole i niedole B-klasowego działacza

Maciej Nędzi ma 27 lat, grał w czterdziestu klubach z niższych lig. Widział z bliska śmierć niejednego klubu, w tym choćby Polaru Wrocław. Latami działał w Sokole Skromnica, jednej z najsłabszych drużyn w Polsce, gdzie odpowiadał za wszystko od organizacji składu, po rysowanie linii i pranie koszulek. Czasami nawet transfery last minute w postaci ściągnięcia wujka i taty nie wystarczały, by zebrać jedenastu.

Nędzi jak nikt zna dole i niedole bycia działaczem na dole piramidy rozgrywkowej, która – jego zdaniem – umiera. Zapraszamy.

***

W pewnym momencie byłem wiceprezesem trzech klubów – Sokoła Skromnicy, Husarii Rzgów, Hetmana Łódź.

Reklama

To w ogóle legalne?

Legalne, nikt mi nie zwracał uwagi. Zarządy rzadko się zmieniają, głównie przez to, że wymaga to sporo papierkowej roboty, której nikomu nie chce się wykonywać. W zeszłym sezonie w praktyce działałem tylko w Husarii Rzgów. W dogorywającej Skromnicy pomagałem prezesowi Kołodziejczakowi np. w kwestii ogarnięcia składu. Bez tego sumienie by mnie gryzło.

Kiedy pierwszy raz zostałeś B-klasowym działaczem?

W wieku osiemnastu lat zostałem wiceprezesem Hetmana Łódź. To był uczniowski klub, na pokładzie sami młodzi ludzie, więc chodziło tylko o to kto chce się bardziej zaangażować. Graliśmy przy szkole, zrzucaliśmy się na sędziów, sami malowaliśmy linie, często krzywo. Na wyjazdy wozili nas rodzice. Bywało, że graliśmy w różnych strojach – mieliśmy czerwone barwy, więc zdarzało się, że ktoś występował w koszulce Manchesteru United. Moje największe osiągnięcie działaczowskie wtedy to załatwienie kompletu koszulek przez znajomości w innym klubie.

21905537_1432096973494005_296940882_n

nowa-galeria-4515859

Reklama

Masz dwadzieścia siedem lat, grałeś w dwudziestu siedmiu klubach.

Licząc różne rozgrywki, puchary i sparingi, będzie ich ponad czterdzieści. O wszystkich przypadkach mówić nie mogę, kto zna realia niższych lig, zrozumie. Czasami zdarzyło się zagrać z piłkarzem przez duże “P”. W Błękitnych Sarnów miałem okazję grać z Andrzejem Kubicą. W Piaście Cieszyn zagrałem z Irkiem Jeleniem.

Jesteś z Łodzi, więc skąd nagle Piast Cieszyn?

Dostać się do A klasowej drużyny na sparing to tak trudne jak dostać cheeseburgera w McDonalds. Dzwonisz i pytasz czy możesz pograć. Jak przyjedziesz i wyglądasz w miarę sportowo, zagrasz. Żadna filozofia. To taki groundhopping na sterydach, który uprawiałem często. Do Piasta zadzwoniłem dzień przed sparingiem z KS Wisła, nie było wielu chętnych do gry, zgodzili się. W Piaście grał akurat Jeleń, którego zapamiętałem jako małomównego. Zagrał 45 minut, czyli potraktował to jako jednostkę treningową, przegraliśmy wysoko. Zawodnicy z przeszłością w poważniejszej piłce wcale jednak nie wyróżniają się w niższych ligach tak bardzo jak myślisz. Bez względu na poziom i mecz, w grę trzeba wkładać serce, bez tego wszystko blednie. Im, jak już posmakowali lepszego grania, ciężko się zmotywować.

Największą marką w twoim piłkarskim CV jest Polar Wrocław.

Przez dwa sezony grałem w Polarze, a raczej już wówczas Polarze Wrocław-Zawidawie. Nie powiem, jarałem się tym. A klasa, ale graliśmy w koszulkach pamiętających drugoligowe czasy – reklamował się na nich Canal+ i Whirlpool. Prowadził nas Artur Nahajło, który w Polarze trenował Łukasza Gargułę. Nahajło czasem żartował: “o, chłopie, tu siedział Garguła, Piątkowski, co ty sobą prezentujesz?” My zbieraliśmy się już tylko na mecze. Cały obiekt strasznie niszczał, hotelik w stanie rozkładu, murawa fatalna. Krzesełek ubywało w zastraszającym tempie, ludzie rozkradali. Z Pogonią Syców miałem przyjemność strzelić ostatnią bramkę w historii klubu. Kolejkę wcześniej przegraliśmy 2-17 z Solnikami i wiadomo było, że za długo nie pociągniemy. Na ostatni mecz przyszła grupa starszych kibiców i skandowali: Polarek, Polarek! Fajna atmosfera, choć trochę jednak bal na Titanicu. I tak ciekawe, że dwóch chłopaków z tamtej drużyny zagrało wyżej: Władek Jancow, Ukrainiec, trafił do Dolcanu. Grzesiek Węglarski bronił w III lidze w Namysłowie.

14

Screen Shot 09-25-17 at 12.46 PM

źródło: 90minut.pl

Ty najwięcej życia oddałeś Sokołowi Skromnica.

Skromnica, stu mieszkańców. Gdyby nie Sokół, nikt by o niej nie usłyszał. Klub założony w latach siedemdziesiątych, prezesem od wielu lat był pan Ryszard Kołodziejczak. W sezonie 09/10 trafiłem tu pierwszy raz i zacząłem pomagać. Także organizacyjnie, gdy trzeba było załatwić coś w związku, ale przede wszystkim jeśli chodzi o montowanie składu. Nie mieliśmy problemów sprzętowych, nie mieliśmy finansowych. Jedynym problemem, ale bardzo poważnym, był potencjał ludzki. Gmina Ozorków to fenomen, bardzo stawia na piłkę nożną, mieliśmy zawsze opłaconego busa i boisko, pomagali w kupnie sprzętu. Dla porównania Hetman z Łodzi nie dostał nigdy złotówki. Nie dziwi, że wokół Ozorkowa jest tyle drużyn: Bzura, Kotan, Kotan II, Sokół, Santos Czerchów, Orzeł Wróblew, Tygrys Solca, LKS Cedrowice, Magnat Sierpów. Tuż przy granicy są jeszcze Orzeł Parzęczew, Orzeł Parzęczew II, Zryw Śliwniki, niedaleko Rosanów, Rosanów II, Dąbrówka, Błękitni Ciosny, Kobra Leźnica Wielka, LKS Gieczno, Grom Powodów. Mnóstwo klubów, w każdym przydałoby się dwudziestu regularnie trenujących i grających zawodników. Bardzo ciężko jednak zebrać ludzi przy takiej konkurencji, szczególnie przy założeniu aktywizowania ludzi z gminy, a nie grą łodziakami.

logo

Przyznam się bez bicia: usłyszałem o was pierwszy raz, gdy przegraliście 1:26 z Kobrą Leźnica Wielka.

To mylne robić z nas drugą Chrząstawę. Dobrze nam szło w drugim sezonie mojego działania w Skromnicy, wtedy się zawziąłem – sprowadziłem ludzi, którzy gdzieś grali, nawet w okręgówkach. Ale ich zapał gasł, a jak bumerang powracały mecze, w których musiał grać mój ojciec i pięćdziesięciopięcioletni wujo. W ostatnim sezonie miało miejsce 1:26 z Kobrą. Graliśmy w siedmiu, pierwszy raz, ale coraz częściej zdarzały się mecze, gdzie występowaliśmy w dziewięciu. Z Rosanowem graliśmy w ósemkę i taktycznie postanowiliśmy, że będziemy wszystko wybijać z całej siły na rzuty rożne. Tamci wściekali się, musieli chodzić. W kornerach było 0:26, ale ogółem sukces: przegraliśmy tylko 0:7. Mówię “sukces” bez ironii: rundę wcześniej graliśmy po jedenastu i przegraliśmy 0:11. Na Skromnicę rywale się mobilizowali, bo wiedzieli, że mogą nam nastrzelać. Bywało, że denerwowali się na trenera, że ich nie wpuścił na Skromnicę, bo wiadomo, tu łatwiej o gola.

Gdy zobaczyłem wasz wynik meczu z Kobrą, zastanawiałem się w pierwszej kolejności jak strzeliliście bramkę.

Z karnego.

Dali wam?

Nie, sfaulowali jednego z naszych. Nawet jak grasz w siódemkę, masz sytuacje. Do 33 minuty było 0:0, też osiągnięcie. Później, gdy worek z bramkami się rozwiązał, miałem moment zwątpienia. Krzyknąłem: “Chłopaki, schodzimy, bo wstyd. Jeszcze pobijemy klubowy rekord”. Chłopaki zagrozili, że mnie zlinczują. “Jedziemy z Łodzi, marnujemy całą niedzielę, a ty, kurwa, będziesz schodził? Prędzej wpierdol obskoczysz”. Byli zdenerwowani, mieli poczucie, że wsadziłem ich na minę. Jadą na wiochę i dostają prawie trzydzieści sztuk. Do tego dochodzi zmęczenie, bo co innego pograć w piłkę, a co innego ganiać w siedmiu. Dograliśmy do końca, rekord nie padł – w 2001 Skromnica przegrała 0:25 ze Zrywem Śliwniki. Nie wiem jak jest w Chrząstawie, czy cieszą się z porażek, ale w Skromnicy nie o taką sławę mi chodziło. Jedyną motywacją w ostatnich sezonach była moja i prezesa Kołodziejczaka chęć, żeby Sokół istniał. Robiłem w klubie wszystko, a są przyjemniejsze rzeczy niż organizowanie wszystkiego od A do Z w klubie, w którym nie ma wyników.

18118654_1508028362563901_2871435060781189367_n (1)

Co rozumiesz przez wszystko?

Zapieprzałem przy liniach. Wieszałem siatki. Rejestrowałem zawodników. Brałem faktury na gminę Ozorków przy kupnie sprzętu. Szukałem sponsorów. Od piątku telefon rozgrzany, bo trzeba zebrać skład. Kart trzeba było mieć zarejestrowanych od groma, kto chciał, to był zapisany. Po meczu brałem koszulki od chłopaków i prałem w domu. Mama nie była zadowolona, że wszystkie suszarki są zawalone strojami Sokoła. Najgorzej, że tych koszulek jeszcze trzeba było pilnować, bo zdarzali się tacy, co raz przyjechali na mecz, ale koszulki już nie oddali. Później trać czas, ściągaj takiego.

Trochę oldskulowy menadżer piłkarski tylko w prawdziwym życiu. Jeden człowiek, który rządzi wszystkim w klubie.

Tak, w Skromnicy czułem się jakbym miał “rzeczywistego FM-a”, co ekscytującym wyzwaniem, ale też takim, które mnie przerosło. Natomiast jestem ciekaw jak działaczom z dużych klubów poszłoby prowadzenie klubu z B-klasy w małej miejscowości.

Masz zmęczony głos, gdy o tym opowiadasz.

Nie ukrywam, pod koniec uginałem się pod ciężarem Sokoła. Myślę, że dałbym radę zebrać zespół, który powalczyłby o awans, ale samo działanie w Skromnicy, to – odwołując się do nomenklatury menadżerów piłkarskim – jak ustawienie trybu “very hard”. Jak chcesz zrobić awans, musisz robić treningi, a gdzie tu trenować? Graliśmy na boisku we Wróblewie, który służył trzem drużynom. Czasem grały jednego dnia wszystkie, Wróblew zawsze tak się ustawiał, żeby grać w środku i nie rysować linii ani nie zdejmować siatek. Ludzie studiują, uczą się, pracują. Niektórzy są z gminy Ozorków, inni z Łodzi, odległościowo rozsiani na przestrzeni 50 km. Jak tu dograć miejsce i czas treningów? Łodziakom nie będzie się chciało dojechać do Wróblewa, tym z Ozorkowa nie będzie się chciało dojechać do Łodzi. Geografia Skromnicy nie sprzyja. Liczba klubów w okolicy również.

Screen Shot 09-25-17 at 01.00 PM 001 Screen Shot 09-25-17 at 01.00 PM

Jest coraz mniej chętnych do gry w piłkę – jeszcze dziesięć lat temu w B klasie kadry łączyły starych wyjadaczy z juniorami. Teraz starzy nie mają czasu i ochoty, młodzi wybierają inne rozrywki. W Skromnicy poza tym, że prezes Kołodziejczak miał dużo serca, wszystkie fakty świadczyły przeciw Sokołowi. Dlatego uważam, że sezony, w których zajmowaliśmy szóste miejsce w B klasie, były dużym sukcesem.

Screen Shot 09-25-17 at 12.55 PM 001 Screen Shot 09-25-17 at 12.55 PM Screen Shot 09-25-17 at 12.56 PM

Źródło: 90minut.pl

Mocno przeżyłeś to, że Sokół upadł?

Na ostatnim meczu zrobiłem wielką mobilizację, przyjechał najlepszy możliwy skład. Udało się mieć nawet rezerwowych, co w Skromnicy było absolutną nowością. Wygraliśmy 3:0 z Santosem Czerchów. Problem polegał na tym, że chłopaki byli tak pobudzeni, że zaczęła się szamotanina, bijatyka. Niektórzy po meczu uciekali do samochodów, zaczęła gonić ich policja. Prezes Kołodziejczak powiedział, że po takich akcjach nie ma sensu i lepiej dać spokój. Przerwaliśmy sezon.

Ja sobie nie mam nic do zarzucenia, dałem z siebie co tylko mogłem. Nawet sprowadziłem do Sokoła firmę KIK-Textillen. Napisałem do nich list, tak w skrócie “Sponsorowaliście Arminię, Bochum, Hansę, Werder, może chcielibyście wesprzeć i Sokół?”. Mail z głupia frant, który ich tak zaskoczył, że aż… odpisali. Postanowili, że odpalą nam komplety strojów, łącznie z wyposażeniem dla bramkarzy. Fajna sprawa, pisali nawet o nas w gazetach. Gdy przedstawiciel KIK-Textillen do nas przyjechał, był zszokowany:

– To tutaj?!

Mecz graliśmy o 11, był o dziesiątej, czyli zastał boisko bez linii, bez siatek, a wokół szczere pole.

21903492_1432095320160837_1781297623_n

Najlepszy mecz Sokoła, to…

2:1 na trudnym terenie w Żychlinie, sezon 10/11. Nie pamiętam dlaczego, ale mieli mega spinę na ten mecz. Czy to był jakiś jubileusz czy coś innego – nie wiem, ale zrobili imponujący doping, odpalali race. A jednak przegrali. Po meczu obrzucili nas butelkami.

Sporo przeżyłeś takich niebezpiecznych sytuacji?

W B klasowych drużynach są bardzo różni ludzie. W Polonii Rokiciny grałem z gościem, który robił doktorat. Ambitny skubaniec, jedziemy na mecz, gadamy, a on nos w książkach – następnego dnia miał ważne zaliczenia. Składy B klasy to przekrój ludzi przez całe społeczeństwo, więc niestety zdarzają się też tacy pacjenci, który trenują na boisku tajski boks. Kopią po nogach, cały mecz polują na twoje zdrowie. W Śleszynie to była norma, a jeszcze murawa dramatyczna. Z jednej strony musiałeś uważać, żeby ci kolana nie wykręciły dziury w boisku, z drugiej żeby ktoś ci nie wjechał korkami w piszczel.

21912850_1432075393496163_763896996_n

Murawa Hetmana Śleszyn nie zachęcała do gry

Po takim Śleszynie pewnie człowiek się uodparnia na wyzwiska.

Szyderkę z polotem nawet doceniam. Raz ktoś mi powiedział “chłopie, rzuć tę piłkę, weź się za pieczarki!”. Ale to nie w Śleszynie, tam się na nas uwzięli. Jeden z nich kopał cały czas, nawet bez piłki. Ewidentnie pijany, prosto spod “Delikatesów” wskoczył w korki, biega i wycina. Sędzia wystraszony, trzęsie się ze strachu. W takich chwilach wątpisz czy to w ogóle ma sens. Oczywiście nie będę się wybielał, czasem w takich sytuacjach ruszaliśmy w tango. Derbowe starcia z Orłem Wróblew może nie były mecze, w których łamało się kości, ale ochraniacze pękały. Kiedyś byłem dwa tygodnie po operacji kolana, a nie mieliśmy składu. Dwa tygodnie po operacji zagraliśmy z Górą Świętej Małgorzaty. Wyszedłem na boisko w roli napastnika i spacerowałem próbując absorbować uwagę obrońców. Tyle dobrego, że z Górą Świętej Małgorzaty mieliśmy super relacje, pomagali nam, wypożyczali zawodników. Jakbym w takim stanie zagrał ze Śleszynem mogłoby być różnie.

Sędziowie na tym poziomie mają wyjątkowo trudną robotę, a to często chłopaki prosto z kursu.

Trafiają się bardzo dobrzy, ale są też tacy, którzy nawet nie znają przepisów. Obecnie można zaczynać mecz podaniem do tyłu. Na jednym z meczów, gdy tak robiłem sędzia, miał wielki problem. Uparcie robiłem tak więc po każdej straconej bramce, aż wlepił mi żółtą kartkę za “utrudnianie rozpoczęcia gry”. Częściej jednak sędziowie tracą kontrolę nad meczem, gdy piłkarze kopią się po nogach. Na naszym ostatnim meczu sędzia, młody chłopak, dał w pełni zasłużoną kartkę z panicznym strachem w oczach.

Sokół, Polar… W ilu grałeś klubach, które padły?

Widziałem takich mnóstwo, a grałem w wielu. LKS Paprotnia. Klub sponsorowany przez prezesa, ściągał ludzi z całego regionu. Przeszli drogę z B klasy do okręgówki. Na awans wyżej nie miał pieniędzy, bo już w okręgówce koszty bardzo wzrastają. Kiedy się wycofał, wszystko padło. Grałem też w Błyskawicy Klonowa, klubie koło Kalisza. Trener był prawdziwym pasjonatem, poświęcał nam mnóstwo czasu. Przyjeżdżał specjalnie do Sieradza żeby mnie odebrać. Nie będąc osobą majętną kupował nam izotoniki i słodycze. Poświęcał serce drużynie i dla takiego człowieka chciało się zapieprzać. Ale tu też dał o sobie znać problem z potencjałem ludzkim. W Klonowej nagle kilku chłopaków wyjechało do Norwegii i posypał się skład. W miasteczku mieszka 1500 osób, z perspektywy Skromnicy dużo, z perspektywy złożenia drużyny do kupy – mało. Później gmina obcięła środki i się skończyło.

Płomień Piotrowice, z fantastyczną panią prezes Henią Kierzkowską, która czasem robiła za trenera. No i zawsze przed meczem się słyszało “jaki ty ładny, przystojny, żebyście jeszcze tak grali’. Pani Henia tyle serca w to wkładała, zawsze mobilizowała, nigdy nie krzyczała – atmosfera była rewelacyjna. Nigdy wcześniej się nie spotkałem, żeby kobiecie aż tak bardzo zależało na jakiejś drużynie piłkarskiej.

c61fe767eaed7e9c04398416b41e5cb5

Elta Łódź, dawniej wizytówka Teofilowa, kiedyś czwarta liga, klub sponsorowany przez bogate zakłady. Elcie też dałem pocałunek śmierci strzelając ostatnią bramkę w historii klubu – na 1:0 z Ksawerowem. Tam postawiono na tenis stołowy, prezes stwierdził, że na seniorów nie ma pieniędzy, bo “i tak nic nie gracie”. Był taki chłopak, Maciej Żuchowski. Mnóstwo własnej kasy inwestował w drużynę. Pasjonat. Ale nawet on stwierdził, że nie ma sensu tego ciągnąć. Zniechęcił się – nikt się nami nie interesował, nikt nie wspierał, nikt nie kibicował. Elta padła i już się nie pozbiera. Boisko sprzedała Włókniarzowi Łódź, który… też nie ma seniorów, a wyłącznie sekcje juniorskie. Najsmutniejszy w Łodzi jest los Startu, w którym akurat nie grałem, ale którego historia jest wymowna. Ta drużyna grała w II lidze, mierzyła się tu np. z Wisłą Kraków. A teraz A klasa, bez perspektyw na awans. Zaniedbany stadion, ogółem klub, którym nikt się nie interesuje. Nie wiem czy to zdrowe, że w Łodzi są tylko Widzew i ŁKS. Jak spojrzeć na nieporównywalnie mniejsze Bielsko, to mają trzy kluby do III ligi.

Ale nawet w Łodzi, która ma przecież kilkaset tysięcy mieszkańców, a nie tak dużo klubów, nie ma tak wielu chętnych do gry. Kluby wymierają śmiercią naturalną. Juniorzy wchodzą w wiek seniorski i zaczyna się praca, studia, mało komu chce się dalej kopać w niższej lidze. Raczej wybiorą coraz popularniejszą w Łodzi PlayArenę. Gra w klubie to droższa impreza i bardziej czasochłonna. Trzeba jeździć po wioskach. Nagroda żadna. Koszt sędziów 150 zł, stroje 1200, piłki 600, jak nie masz boiska to kolejne kilkaset złotych, badania tak samo, rejestracja zawodnika do sezonu 10 zł, rejestracja zawodnika z transferu 250 zł. Jeśli ktoś był w Skromnicy, która upadła, a teraz wznowi grę, to nowy klub musi za niego zapłacić te 250 zł. To spore koszty. Na PlayArenie po prostu przychodzisz na Orlika i grasz.

Myślisz, że niższe ligi będą umierać?

To nieuniknione. Paradoksalnie dzieje się tak również przez… rosnący poziom B klasy, widzę to dobrze w Łodzi. Poziom rośnie, ale w konsekwencji trzeba wymagać coraz więcej od siebie, a coraz większe środki poświęcać na grę. NIe będę ukrywał, dawniej łatwiej było zagrać na lewo. Widziałem mecze, w których WSZYSCY grali na cudzych kartach. Raz w 2010 mieliśmy zaraz grać mecz, jechał chłopaczek na rowerze. Wołaliśmy go, żeby zagrał z nami, bo nie mieliśmy bramkarza. Bronił się, mówił, że do mamy na obiad jedzie, ale dał się namówić i został bohaterem meczu z Tygrysem Solca. Potem wsiadł na rower i pojechał, więcej go nie widzieliśmy. Nie wiem czy nawet wiedział w jakiej drużynie zagrał.

W klubach nie rządzą młodzi ludzie, tylko panowie, którzy pamiętają czasy Kupcewicza i Bońka, wtedy zajarali się piłką. A jak ich zabraknie? Nie wiem kto to będzie prowadził. Brakuje więc zawodników, ale brakuje też fascynatów, którzy będą to chcieli pociągnąć od drugiej strony. Poza tym kluby dobijają koszty. W okręgówce czasami jest pełno zarejestrowanych zawodników, a już poziom niżej nie ma kim grać. 250 złotych za rejestrację zawodnika z transferu to na B klasę bardzo, ale to bardzo dużo. A przecież wszyscy tutaj gramy hobbystycznie.

Po co zostałeś etatowym działaczem niższych lig?

Dobre pytanie. Chyba po prostu lubię ten klimat, a każdy mecz to okazja do spotkań z przyjaciółmi, względnie poznania nowych ludzi. Jestem otwartą osobą, nie usiedziałbym też w miejscu, wyjazdy to zawsze gratka.

B klasa to bastion “nie ma futbolu bez alkoholu”?

Alkohol jest nieodłączny w B klasach. Jak nam już całkiem w Skromnicy nie szło, to bywało, że ktoś tankował grubo przed meczem, ale i tak wychodził na boisko, bo nie było gdzie grać. Wiadomo, że dwa piwa umilą smak porażki, a może i dodadzą fantazji. Innym razem grali na bombie. Coś al’a dopalacze – bomba to taka buteleczka środku pobudzającego. W Skromnicy mieliśmy też takiego, co wypijał półtora litra energetyka przed meczem. Mówił, że jak nie wypije, to nie będzie miał szczęścia na boisku. Nie wiem czy mu coś to dawało. Dobrze, że klub upadł, bo chłopak by przy takiej diecie wykorkował. Serce może nie wytrzymać takiego talizmanu. Od znajomych słyszałem, że w niektórych klubach przed meczami niejedno było wciągane. To, nie ukrywajmy, popularne na studiach, a studenci to często gracze niższych lig. Dzisiaj zagram po tym, dzisiaj po tamtym. Dzisiaj zagram na kacu – jakie to fascynujące, ciekawe jak się będzie grać! Osobiście tylko raz w życiu zagrałem na totalnym kacu. Najgorzej, że grałem wtedy w Skromnicy i mieliśmy wyjazd na 11 do Oporowa. Musiałem wstać o siódmej, a o piątej skończyłem imprezę. Pierwszą połowę umierałem. Na szczęście wygraliśmy 6:1. Są jednak zawodnicy, którzy robią to regularnie, nawet w okręgówkach to norma.

Najlepsze są okręgówkowe gwiazdy. Są tacy, co zabierają na mecz trzy “dupeczki”, a Astra kombi z 99 robi za Rolls Royce’a. Raz jeden taki mówi do trenera, czyli tak naprawdę kumpla:

– Dzisiaj robimy tak, że dajesz mi koszulkę z dychą. Ja mówię dupeczkom, że mam kontuzję. Chcę z nimi przybajerować na trybunach.
– Dobra, możemy tak zrobić.
– I ty na dziesięć minut przed końcem powiesz przy nich, że musisz mnie wpuścić nawet z kontuzją, bo nic nie grają. One i tak nie ogarniają.

Tak było. Tacy grają dla fejmu i “dupeczek”. Nawet okręgówka uderza do głowy.

Głośno było o zagranicznych zawodnikach, których chciałeś sprowadzić do Sokoła. Nawet miał się pojawić reprezentant Ghany.

Screen Shot 09-25-17 at 01.17 PM

Źródło: ŁodzkiFutbol.pl

O Jezu, to długa historia. Naprawdę długa i wymaga sporo przypisów.

Ja mam czas. Dajesz.

Od dziecka byłem świrem, oglądałem wszystko co się da. Gdy miałem 7-8 lat fascynowałem się ligą portugalską. Ale nie Sportingiem, Benfiką, Porto, tylko Campomaiorense. Byłem zafiksowany na punkcie geografii, więc im bardziej egzotyczna drużyna, tym lepiej. W Campomaiorense kiedyś grał Jimmy Floyd Hasselbaink, a klub pochodzi z małej mieścinki. W Campomaiorense sponsorem była kawowa firma Delta Cafes. Pompowali pieniądze w klub, który nie miał możliwości wskoczyć na wyższy poziom – nie miał kibiców, pochodził z typowo rolniczego regionu. Delta Cafes później postanowiła sponsorować całą ligę. Lubiłem też ligę turecką, szczególnie kluby ze wschodu Turcji – Vanspor, Verzurum. Kluby, które mocno opierały się na lewych pieniądzach.

Po tym, jak powszechny stał się internet, mój świr mógł rozwinąć skrzydła. Ściągałem pliki z niemieckimi bazami składów. Tam były składy drużyn z wszystkich lig, co notabene było podstawą pod zawartość strony sklady.hostmix.pl, którą kiedyś współprowadziłem. Zafascynowała mnie ta baza, bo znajdowały się tam informacje totalnie wówczas niedostępne. A tu nagle jakaś liga macedońska, w niej Cementarnica. Cementarnica notabene teraz gra bodaj w piątej lidze, w okręgu Kisela Voda. W lidze są oni i same malutkie wioseczki.

Teraz skupiłem się na lidze Egiptu. W zeszłym sezonie obejrzałem około osiemdziesiąt procent meczów. Liga Egiptu nadawana jest w świetnej jakości, nic nie tnie, a dostępna jest przez Youtube. Mecze potrafią być niezłe, bo wiele drużyn bazuje na technice, a nie sile. Podobnie jest z ligą paragwajską, gdzie tempo gry jest zabójcze, a o obronie mało kto ma pojęcie, co sprzyja efektowności.

W 2015 z ligi egipskiej spadał Alaab Damanhour. Byłem tak wkręcony w ligę, że często pisałem na facebookowych fanpage’ach drużyn, życząc np. powodzenia. Odezwał się do mnie ich pomocnik, Rami Moussa. Powiedział, że chciałby wyrwać się do Europy, tu lecą z ligi i nie płacą. (Gdy kiedyś polowałem na kontakt do pewnego klubu z Zimbabwe, odezwało się do mnie dwóch graczy z prośba o pomoc w załatwieniu klubu – przyp. LM).  Złapaliśmy dobry kontakt, rozmawialiśmy przez Skype i namówił mnie: zacząłem rozsyłać jego CV. Znalazło się zainteresowanie na Łotwie w drugoligowym FK Ogre. Udało się dopiąć transfer. Gdy skończyła mu się wiza, pomogłem mu szukać klubu w Polsce. Fajnie wyszło, bo Piotr Mosór zgodził się, żeby Rami trenował z czwartoligową Unią Warszawa. Myślałem, że ogarnie, bo skoro grał w I lidze Egiptu to musiał coś sobą prezentować, ale Unia go nie wzięła. Teraz Rami jest w Wiśle Jabłonna, czyli w A klasie.

Screen Shot 09-25-17 at 01.19 PM

źródło: Jablonna.pl

21909324_281812898983120_129344284443803648_n

Źródło: Instagram.

Jarałem się niecodziennymi piłkarzami, choćby z kadry Albanii czy Iranu. Zdobyłem kontakt do ich bramkarza, Nimy Nakisy, tego, który dał straszną plamę na mundialu 98 z Jugosławią. Bronił katastrofalnie, nie mógł złapać żadnego dośrodkowania. Santrac musiał coś swoim powiedzieć w przerwie, po w drugiej Jugole non stop uderzali na bramkę, nawet nie próbowali nawiązywać akcji. Nakisa sobie nie radził, w końcu wpuścił wolnego Mihajlovicia. Skontaktowanie się z takim zawodnikiem jest łatwiejsze niż się wydaje, internet jest potęgą. Taki Nakisa ostatnio bawi się muzykę. Ma swój kanał na Youtube, tam dane kontaktowe, maila. Napisałem do niego, że się nim zafascynowałem w 98, odpisał, że mu miło, rzadko takie coś słyszy.

Czytałem twój wywiad z Paulinho z Górnika Łęczna. Też przypadek dotarcia do osoby z drugiego końca świata.

Mega przyjazny facet. Opowiadał o lidze sudańskiej, gdzie są dwie mocne drużyny – Al Marrakeih i Al Hilal Durman. Pieniądze mocno lewe, jak we wszystkich takich egzotycznych ligach, ale dobre. Mówił, że na ulicę w Sudanie nie wyjdziesz, na imprezę też nie pójdziesz. Hermetyczne, muzułmańskie towarzystwo, piłkarze byli skoszarowani. Ale czuli się bezpiecznie, bo mieli status gwiazd. Jeśli cokolwiek by im się stało, żaden obcokrajowiec już nigdy nie poszedłby gram grać.

Screen Shot 09-25-17 at 01.21 PMźródło: Lubsport.pl

Dlaczego akurat zaintrygował cię Paulinho, którego nikt nie pamięta?

Miał ciekawą karierę w 2 Bundeslidze, którą swego czasu regularnie oglądałem. Paulinho nawet wspomniał, że chętnie wróciłby grać do Europy. Pomagałem mu rozsyłać CV, po klubach, menadżerach, ale miał zbyt wygórowane warunki finansowe. Chcieli go choćby na Wyspach Owczych, ale nie za takie pieniądze.

Pomagałem też menadżerowi szukać trenera do duńskiego Koge. W Tadżykistanie za czasów ZSRR karty rozdawał Pamir Duszanbe, był bardzo mocnym klubem. W momencie, gdy Tadżykistan się oddzielił, klub siłą rozpędu zdobył jeszcze trofea na początku lat dziewięćdziesiątych, ale później stracił na znaczeniu. Wciąż gra w najwyższej lidze, ale skupia się na pracy z juniorami. Mocne kluby są dwa: Istiklol Duszanbe finansowany przez rząd, a także Regar TadAZ Tursunzoda sponsorowany przez zakłady metalurgiczne. Te dwa kluby płacą piłkarzom zagranicznym lepiej niż większość drużyn Ekstraklasy. Istiklol i kadrę Tadżykistanu prowadził kiedyś NIkola Kavazović. Napisałem do niego, gdy akurat zajmował się klubem LaneXang United z Laosu. Miał tam super warunki finansowe, choć liga była amatorska, a piłkarze zarobili tylko tyle ile “ukręcili”. Kiedyś rozmawiałem z menadżerem Tomasza Sajdaka, szukał mu klubu. Spytałem się Kavazovicia, a on zaproponował dwa kierunki – Malediwy i Istiklol Duszanbe, dał mi do nich kontakty. Nie znam rosyjskiego, więc w kontakcie z Tadżykami pomógł mi kolega Marcin Fastyn. Istiklol nie był zainteresowany, bo Sajdak miał wtedy długą przerwę w grze. Na Malediwach w grę wchodziło New Radiant. Liga malediwska nie jest zawodowa, ale ludzie są tam pełni pasji do piłki, mają dwa ładne stadiony i piłka tam wygląda dużo lepiej niż w czasach, gdy reprezentacja przegrywała 0:18 z Iranem. Są w stanie zapłacić za dobrego piłkarza z Europy dobre pieniądze. Zadzwoniłem jednak, ale tam nawet nie znali angielskiego. Porozumiewają się tylko w swoim miejscowym języku. Z transferów Sajdaka nic nie wyszło, ale akurat przez znajomość z tym menadżerem udało się sprowadzić Maćka Humerskiego do Zawiszy Rzgów. “Humer” szukał klubu, a ja znałem prezesa Zawiszy.

Screen Shot 09-25-17 at 01.22 PM

Źródło: RetroFutbol.pl. Michał Banasiak to kolega Maćka, ex-piłkarz Skromnicy.

Arka Gdynia w sezonie 10-11 stawiała, mówiąc wprost, na zagraniczny szrot. Kręciło się wtedy wokół klubu mnóstwo menadżerów, w tym jeden, którego znałem. Menadżer skontaktował się ze mną i moim kumplem Kubą, który był adminem na sklady.hostmix.pl. Wiedział, że ogarniamy 2 Bundesligę i zapytał kto sobie tu radził, a teraz ma kartę na ręce. Wskazywaliśmy gracza, a reszta była w rękach menadżera. Poleciliśmy tak Emila Nolla, który moim zdaniem był najlepszym zawodnikiem Arki w tamtym sezonie. Drugim, który przeszedł, był Ervin Skela. Junior Ross został sprowadzany z Juan Aurich, ale wcześniej grał w FSV. Zaskoczeni byliśmy natomiast, że nie przebił się Yussuf Moukhtari, który swego czasu grał bardzo dobrze w Duisburgu. Myśleliśmy, że to pewniak, ale fizycznie bardzo się zapuścił. Z tamtej Arki miałem kontakt też z Giovannim. Widziałem, że kariera jakby mu się urwała i chciałem wiedzieć co robi. Napisałem do niego na FB. Odpisał mi jego brat, że Giovanni aktualnie jest niedostępny, bo wstąpił do armii i walczy o wolną Kabindę.

Screen Shot 09-25-17 at 02.12 PM

I wreszcie przechodzimy do kadrowiczów w Sokole: mój kumpel, wspomniany Marcin Fastyn, bardzo dobrze zna rynek gruziński, opiniował kiedyś niejeden ciekawy transfer, choćby Niki Dżalamidze, opiniował Gigauriego z Jagi. Marcin robił też gruzińską bazę zawodników do Football Managera. Wysyła bardzo szczegółowe notatki na temat Gruzinów, ma fajną bazę i znajomości w klubach. Raz postanowiliśmy zrobić eksperyment i przetransferować kogoś do Skromnicy. Timur Kutsiszwili grał w Abchazetii, czerwonej latarni trzeciej ligi. Bardzo chciał uciec z Gruzji. Interesowała go jakakolwiek praca. Zbierał pieniądze na bilet, ale musielibyśmy mu znaleźć tu kogoś, kto zatrudni go na umowę o pracę. Nie byłem jednak w stanie.

19399394_672572399597998_3897574092888501218_n

Marcin Fastyn na stadionie w Dedoplisckaro, gdzie w latach 94-97 była 2 liga

w Łodzi w tym momencie, gdzie bezrobocie jest w zasadzie wirtualne, jeśli interesuje cię jakakolwiek praca?

Ale kto zatrudni na umowę o pracę nieznanego człowieka z Gruzji, który nie mówi po polsku? Szukaliśmy, ale nie wypaliło.

Drugim projektem był reprezentant Ghany.

Ibrahim Abdul Razak, dawniej Empoli, Saint Etienne. Przebywał w Gruzji w jakimś drugoligowcu, nie płacili mu, spijał gruzińskie winiacze. Zaliczał stok. Chciał się wyrwać do Europy, był chętny na jakąkolwiek pracę. Nie wiedział nawet na jakim poziomie gra Sokół. Trzeba mu było załatwić mieszkanie i pracę, ale rozbiło się o to samo. Potem chyba nie żałował, bo udało mu się trafić do Bahrajnu.

Była niejasna historia, która rzucała cień na twoją wiarygodność: w necie rozsiewałeś plotki, jakobyś grał… w Gutersloh i Unterhaching.

Mieliśmy z kolegą ze sklady.hostmix.pl dojścia w Soccerway i Transfermarkt. Czasami udawało nam się zrobić trochę zamieszania. Sprawdź sobie w jakim klubie według Transfermarkt skończył karierę Saliou Lassisi, dawniej grający choćby w Romie.

sokół

Historia byłego gracza Barcy, Samuela Okunowo, w Odrze Wodzisław. Swoimi kanałami rozpuściliśmy plotkę, jakoby Okunowo był zainteresowany grą w Wodzisławiu. Lawina ruszyła, o Okunowo pisał Sport.pl, na 90minut facet był w propozycjach do Odry, a rzecznik prasowy klubu wypowiadał się, że chętnie wezmą na testy tego zawodnika. Ja chciałem dostać się do bazy FM-a i spróbowaliśmy sprawdzić ich “szczelność”, zachęceni tym, że czasem udawało się znaleźć lukę w systemie. Wykorzystaliśmy nasze źródła by sfingować moje CV w oparciu o kluby 2. Bundesligi. Co mogę powiedzieć, tym razem nie pykło.

Ty nigdy nie miałeś złudzeń, że będziesz grał w piłkę i na boisku oś osiągniesz?

Nie.

Spotykałeś takich, którzy wierzyli, że zajdą wysoko?

Spotkałem jednego zawodnika, który zaszedłby wysoko. Adrian Rogowski grał w ŁKS-ie w Młodej Ekstraklasie, był też wypożyczony do Amiki. Znaliśmy się z liceum, znał także chłopaków z Hetmana Łódź, więc pograł z nami rundę. Wyróżniał się niesamowicie. Miał papiery na grę w Ekstraklasie. Niestety zdarzyła się tragedia: Adrian się utopił.

Generalnie rzadko ktoś w B klasie ma złudzenia. Każdego przytłaczają obowiązki, to tylko forma spędzania wolnego czasu. Miałem ofertę by działać w III lub IV lidze jako człowiek, który pomaga wyszukiwać zawodników, ale warunki finansowe były dramatyczne. Nie da rady się z tego utrzymać. Więcej zarobiłbym na kasie w markecie. Bez mieszkania, bez niczego. Oczywiście chciałbym działać przy piłce, ale obawiam się, że nawet jakbym poszedł do II ligi, okazałbym się nieprzydatny. Mam wiedzę ogólną, ale żeby pracować w II lidze musiałbym się zagłębić w lokalny rynek, zaczać od nowa. Nie przyda mi się wiedza z ligi egipskiej.

21912788_1432089950161374_1392793619_n

Maciej Nędzi w barwach Pisi Zygry

A może trzeba było zaryzykować i przyjąć tamtą ofertę? Marcin Płuska też zaczynał od sypiania w kanciapie z budowlańcami. Dzisiaj prowadzi Pelikana, ma w CV Widzew.

Może, ale to nie jest decyzja życiowo oczywista.

Leszek Milewski

Zapytaj autora czy kiedyś pisał na kacu

Najnowsze

Piłka nożna

„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Jakub Radomski
9
„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Niższe ligi

Piłka nożna

„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Jakub Radomski
9
„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Komentarze

13 komentarzy

Loading...