Reklama

Miał być postęp, a jest zastój. Pięć problemów Pogoni

redakcja

Autor:redakcja

21 września 2017, 15:22 • 5 min czytania 18 komentarzy

Nie ma co się czarować – sporo obiecywaliśmy sobie po Pogoni Szczecin, gdy szkoleniowcem tego klubu zostawał Maciej Skorża. Osoba trenera czasami mówi więcej, niż mogłoby się wydawać – są na karuzeli tacy, którzy wstukują w nawigację dowolny adres, gdy tylko zadzwoni telefon, ale jest też mniej liczna grupa, która uczestniczy tylko w poważnych projektach, do klubów przychodzi poniekąd na swoich zasadach. Można do niej zaliczyć Skorżę, dlatego jego angaż w Szczecinie odczytywaliśmy jako jasny sygnał – uwaga, w tym miejscu trwa budowa! Budowana miała być oczywiście drużyna, której ambicje będą sięgać trochę wyżej niż awans do górnej ósemki, po którym można ogłosić wakacje. 

Miał być postęp, a jest zastój. Pięć problemów Pogoni

Ale gdy tak patrzymy na Szczecin po trzech miesiącach pracy nowego trenera, raczej nie dostrzegamy krzątających się robotników, betoniarek działających na pełnych obrotach, bo wylewane są fundamenty, no i postępów w budowie. Jeśli już, to widzimy typową ekipę pana majstra, która oczywiście swoje zrobi, ale wiadomo – fajrant to rzecz święta, a przeciętność wystarczy, by przetrwać. No dobra, pora na konkrety. Obejrzeliśmy 11 meczów Pogoni w tym sezonie, nadstawiliśmy uszy i najwyższy czas, by powiedzieć gdzie – oczywiście naszym zdaniem – leżą dziś problemy Portowców. Wybraliśmy pięć takich.

1. Napastnik 

Prawdopodobnie nie pisalibyśmy tego tekstu, gdyby Pogoń ciągle grała w Pucharze Polski. Słaby start w lidze swoją drogą, ale styl, w którym Portowcy wyrzucili za burtę tych rozgrywek Lecha, napawał optymizmem i pozwalał mieć nadzieję, że w maju uda się coś zapakować do gabloty. Ale potem Pogoń zaliczyła efektowną wywrotkę na Bytovii, co spotęgowało poczucie beznadziei.

Kluczowa sytuacja w meczu z pierwszoligowcem?

Reklama

Nie ma kto strzelać bramek. Gdyby jeszcze w formie był Adam Frączczak – pół biedy, można na tym pociągnąć, choć nie wyobrażamy sobie, że ten uniwersalny grajek walczy o koronę króla strzelców. No ale nie przypomina on siebie z poprzedniego sezonu, w którym strzelił w lidze 12 bramek, zdarza się, że opuszcza mecze, no i trzeba pokazać zaplecze. A tam hula wiatr. Jest autor powyższego pudła, Łukasz Zwoliński. Przed chwilą pisaliśmy tekst z okazji rocznicy jego ostatniego gola, w czerwcu trafił do naszej antyjedenastki sezonu, w skrócie – już nam się nie chce nad nim pastwić. No i jeszcze w zasadzie tylko Marcin Listkowski. Może i chłopak ma potencjał, ale ile można jechać na takim bajerze, którego nie udało mu się potwierdzić. Naprawdę ciężko poważnie traktować gościa, który 54 razy zagrał w Pogoni, a ciągle nie strzelił nawet gola i zaliczył dwie asysty. Bronienie go, to robienie z niego piłkarza specjalnej troski.

Osiem goli w dziewięciu meczach ligowych. Dwa razy z karnego trafił Gyurcso, raz jedenastkę na gola zamienił Frączczak, dochodzi samobój Szwocha. Pozostali strzelcy: Formella (2x), Rudol, Drygas. Jezu, to jest nędza.

2. Brak kreatywności

Nawet ucieszyło nas to, że na kierownicy gra Dawid Kort, z czym wcześniej bywało przecież różnie, ale wydaje się, że oczekiwania trochę minęły się z rzeczywistością. Nie ciągnie tego wózka, nie stał się liderem z prawdziwego zdarzenia. Oczywiście niesprawiedliwie byłoby zrzucać winę na jego barki – to potencjalnie współwinny, ale nie główny oskarżony. Środek pola Pogoni wygląda słabo, topornie. Trójkę z reguły uzupełniają Drygas i Jakub Piotrowski. Może i nie brakuje walki (tym bardziej, że są jeszcze Hołota i Cincadze), ale trochę brakuje jakości piłkarskiej.

Takiej, którą zapewniał Rafał Murawski. Bardziej piłkarz niż atleta – to tak naprawdę spory komplement. Ciągle jest w kadrze, ciągle pojawia się na boisku, ale jego rola staje się coraz mniejsza. Wcześniej niby widać było, że to końcówka, ale dawał pewność siebie, no i zapewniał liczby.

Reklama

2016/17: 7 goli, 2 asysty, 2 kluczowe podania
2015/16: 7 goli, 8 asyst, 5 kluczowych podań
2014/15: 3 gole, 8 asyst, 1 kluczowe podanie

Za szybko, by skreślać chłopaków, ale dla nich wypracowanie tylu bramek może pozostać w sferze marzeń.

3. Brak lidera 

Jeszcze raz Murawski, ale nie tylko. No bo Fojut na pewno jest taką postacią, z którą lepiej się zgubić, niż znaleźć z kimś innym, ale podstawowa sprawa to zawsze występy na boisku. A dziś byłego obrońcy Śląska próżno szukać w zestawieniu najlepszych stoperów ekstraklasy. Jeśli chodzi o umiejętności, w Pogoni dostrzegamy jeszcze jedną osobę, która ma wszystko, by być boiskowym liderem. Adam Gyurcso bywał już nim w poprzednim sezonie, ale chyba zapomniał, jak to się robi. Nie wiemy, czy znudziło mu się już życie w Szczecinie i gra dla Pogoni, ale w to, że oduczył się nagle grać w piłkę jakoś powątpiewamy. Lepiej na drugim skrzydle wygląda Formella, to mówi sporo.

4. Polityka personalna

To poniekąd podsumowanie tego, o czym już wspomnieliśmy. Jeśli ktoś spodziewał się, że wraz z przyjściem Skorży zaczną się grube transfery, no to sorry – nic z tych rzeczy. Zaczęło się dość dobrze, bo przyszedł solidny Hołota, naturalny zastępca Matrasa, ale późniejsze działania bardziej przypominają łapankę, niż świadomy dobór ludzi. Dwali do wzięcia? Zapraszamy na pokład. Można wypożyczyć Formellę? Bierzemy!

Rezultat jest taki, że Pogoń w trakcie letniego okienka rozwiązała tylko jeden problem. Znalazła bramkarza, bo Łukasz Załuska to jednak gwarancja spokoju. A pod przeciekający w innych miejscach dach postanowiono podstawić miski.

5. Charakter

To dość grząski grunt, bo wchodzimy w sferę odczuć. Ale wydaje nam się, że te stykowe punkty, które podnosi się z murawy dzięki temu, że się ją zaorało, raczej nieczęsto trafiają na konto Portowców. Może jesteśmy trochę uprzedzeni, może Skorży już udało się wyplenić ten minimalizm, który kiedyś dotyczył piłkarzy Pogoni, ale na boisku tego nie widać.

Przypominamy sobie choćby wymowną wypowiedź Radka Janukiewicza dla portalu pogonsportnet.pl, który po jednym z przegranych meczów w grupie mistrzowskiej (a przez lata była ich masa), starł się z kolegami w szatni.

Mieliśmy wtedy szansę powalczyć o coś. Jak zobaczyłem kilku kolegów, którzy zbyt mocno się tym nie przejęli to się zagotowałem lekko i powiedziałem co o tym myślę, że niektórzy z nich mają całą karierę przed sobą, a tacy jak ja chcieliby coś ugrać, jakiś medal czy trofeum. “A daj spokój, przecież jest premia za ósemkę, czym się martwić”. Mnie to zabolało. Nigdy nie lubiłem takiego minimalizmu i zawsze starałem się na maksa. Nie zawsze wszystko też na boisku wyjdzie, to wiadome, ale starałem się za każdym razem na treningach czy meczach i takie podejście mnie za przeproszeniem wkurwiło.

Janukiewicza w klubie już nie ma, tak naprawdę od dawna, ale mamy wrażenie, że zjawisko zostało. Może brak premii za ósemkę, na co dziś się zanosi, podziała mobilizująco?

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Ekstraklasa

Komentarze

18 komentarzy

Loading...