Zawsze cieszymy się na powrót królowej wszystkich lig, ale wczorajsze mecze wielkich emocji nie dostarczyły. W większości przypadków była to gra do jednej bramki, świadczą o tym wyniki: 3:0, 3:0, 1:2, 0:5, 0:0, 0:6, 0:3, 2:3. Barca, Bayern, PSG, Chelsea i Manchester United wyrwały doszczętnie wszelkie nadzieje rywalom. Dziś pewnie będzie inaczej, bo przed pierwszymi gwizdkami wiemy, że nic nie wiemy. Pora na słynną środę z Ligą Mistrzów!
Dziś czekają nas zdecydowanie bardziej zacięte mecze niż wczoraj. Nazwy zespołów może i nie przyciągają aż tak bardzo, ale wysoki poziom mamy zagwarantowany, i to z dwóch stron boiska. O ile wczoraj, stawiając kilka meczów u buka można było w spokoju wyczekać kolejnego dnia, żeby iść odebrać wygraną, o tyle dziś wytypowanie rezultatów jest o niebo trudniejsze.
FC Porto – Besiktas, RB Lipsk – Monaco, Liverpool – Sevilla czy Tottenham – Borussia to mecze bez nakreślonego wcześniej przebiegu. Niedawno przy zestawieniu Porto z Besiktasem, wskazalibyśmy na tych pierwszych, ale Turcy bardzo się wzmocnili (choćby ściągnięcie Pepe, Soldado, Lens, Talisca) i będą mierzyć w wyjście z grupy. A trafili do takiej, w której w zasadzie można tylko przegrać. Bo kto z czwórki Monaco, Lipsk, Porto i Besiktas pogodzi się z brakiem awansu? To trochę jak nasza grupa na Euro 2012, z wszystkimi można było wygrać, ale równie dużo było prawdopodobieństwo przerżnięcia. Faworytem na papierze jest oczywiście Monaco, jak inaczej traktować półfinalistę z zeszłego roku… Natomiast teraz każdy zdaje sobie sprawę, że na powtórzenie tego sukcesu nie ma zbyt wielkich szans, a i faza grupowa nie będzie łatwa, lekka i przyjemna. Mistrzowie Francji zaczynają od debiutującego w Champions League Lipska i cholera wie, czy Niemcy będą potrafili przenieść dyspozycję z własnego podwórka do Europy.
W tej grupie będzie pewnie najwięcej liczenia, sprawdzania wyników bezpośrednich meczów i bilansu bramek, ale liczymy, że każdy z tych zespołów zagra na fantazji. Według dewizy życiowej bohatera filmu „Wieczny student”, Vana Wildera: nie traktuj życia zbyt poważnie – i tak nie wyjdziesz z niego żywy. Jeśli piłkarze pozostawią kalkulacje kibicom, a sami będą postarają się jedynie o jak najlepszy futbol, to będzie to najbardziej widowiskowa grupa Champions League.
Na to samo liczymy dziś w meczu Liverpoolu z Sevillą. Zespół Kloppa w Lidze Mistrzów będzie chciał grać mocny rock, ale może zacząć się od kołysanki, bo Hiszpanie to bardzo wymagający rywal. A że ta drużyna ma patent na puchary, przekonaliśmy się przez ostatnie lata oglądając ich w Lidze Europy. Nie wiemy, czy najpierw piłkarze padną ze zmęczenia czy my z nadmiaru emocji. Tak samo jak przy okazji Tottenhamu z Borussią. Zacięte starcie angielskiej z niemiecką piłką, z którego albo wyjdzie tylko jeden żywy albo dwóch rannych.
Ale żeby nie było, fani obstawiania pewniaków też mogą dziś trochę skosić. Wygrane Realu z Apoelem, City z Feyenoordem, Spartaka z Mariborem czy Napoli z Szachtarem są bardzo prawdopodobne, chociaż – skoro jakiś czas temu nawet Legia potrafiła urwać punkty Królewskim – wciąż wszystko się może zdarzyć.
Jedynym celem Realu w Champions League jest jej ponowne wygranie, ale nie ma na to już takiej presji jak w 2014 roku, gdy w Madrycie panowała obsesja na la decimę i w dwóch ostatnich edycjach, gdy Real planował zostać pierwszym klubem w historii, który obroni tytuł. Teraz ekipa Zidane’a jest najedzona i choć Real ma i zawsze będzie miał mentalność zwycięzcy, to w tym sezonie może zabraknąć krwistej wręcz pazerności. Kochamy barszcz z uszkami, ale jedzenie go trzeciego dnia z rzędu nie sprawiłoby nam takiej przyjemności, jak wcześniej. Ale nie wyobrażamy sobie, by Królewscy nie doszli do półfinału, bo od czasów Jose Mourinho to plan minimum w Champions League. A awans do niego, będzie dla Cristiano i spółki silnym bodźcem. Natomiast zacznie się od spacerku. Apoel na Santiago Bernabeu nie może skończyć inaczej niż rozwałkowany przez Królewskich. Taki mecz to znakomita okazja dla Ronaldo do rozpędzenia się w wyścigu o Złotego Buta i tytuł króla strzelców Ligi Mistrzów.
Manchester City powinien wciągnąć Holendrów nosem, a Napoli to samo zrobić z Szachtarem. Ten mecz przyciąga ze względu na prawdopodobny występ Polaków. Arek Milik, który wziął wczoraj udział w konferencji przedmeczowej, ma zagrać z Driesem Mertensem. Czyli Maurizio Sarri stawia na futbol totalny. Oby też z “Zielkiem” uwzględnionym w wyjściowej jedenastce. Za to najnudniej zapowiadający się mecz to Maribor – Spartak, z dwóch powodów. Raz – nazwy zespołów po prostu nie zachęcają do wybrania tego widowiska, dwa – i tak z góry wiadomo, że musiałby się stać jakiś kataklizm, by Spartak nie wrócił do Moskwy z trzema punktami.
Dziś wieczorem czeka nas futbol na takim poziomie, że żałujemy tej samej pory wszystkich spotkań. Jutro będzie trzeba przyjąć coś z odtworzenia. A teraz, do 20:45, przemyślcie co włączycie dzisiaj, bo to wybór jak między szarlotką, jabłecznikiem a serniczkiem babuni.