Ostatni dzień okienka transferowego to idiotyczny wyścig szczurów. Zwłaszcza w Anglii. I to często taki, w którym nie dobiega się do mety, o czym przekonali się jakiś czas temu David de Gea, Keylor Navas czy choćby Kamil Grosicki. Za to w minionym okienku podobna sytuacja tyczyła się Adriena Silvy ze Sportingu. On co prawda dobiegł do mety w Leicester, ale za to odpocznie od piki przez najbliższe kilka miesięcy.
O co chodzi? O to, że Leicester spóźniło się z dostarczeniem dokumentów do FIFA o całe… 14 sekund. Kluby i piłkarz oczywiście zdążyli podpisać wcześniej wszelkie papiery. Oznacza to, że Silva jest już piłkarzem Leicester, ale z kartą zawodniczą zamrożoną do 1 stycznia 2018 roku. Rzecz jasna, klub napisał odwołanie, ale niczego nim nie wskórali. Zapewne razem z prawnikami będą sprawdzać wszelkie możliwe rozwiązania, lecz zakładamy, że szybciej niż przed nowym rokiem żadnego kruczka nie znajdą.
Czy piłkarz może dalej grać dla Sportingu? Nie, bo nie jest już ich piłkarzem. Zresztą prezydent klubu Bruno de Carvalho dał znać, że powstały problem mało go obchodzi: – Sporting nie jest stroną w tym sporze. Transfer doszedł już do skutku. Mam nadzieję, że Anglicy znajdą wyjście z tej sytuacji.
Co może na to poradzić były już kapitan Sportingu? Nie wiemy, czy na jego miejscu nie rzucilibyśmy wszystkiego i nie wyjechali… wiadomo gdzie. Cóż, Silva będzie miał dużo czasu na aklimatyzację, z drużyną zapozna się na tyle, że pewnie już w pierwszych dniach stycznia wjedzie z buta do wyjściowej jedenastki Leicester. Ale co z tego, skoro do tego czasu najprawdopodobniej nie powącha murawy? Do tego wypadnie z gry w kluczowym momencie dla kadry, w której walczył o miejsce w składzie. Inni będą mieli czas, żeby się pokazać i zepchnąć go w hierarchii Fernando Santosa.
Cholernie nam go szkoda. Facet nie miał na nic wpływu, a do stycznia będzie miał czas na poznanie każdego kąta w Leicester, z wyjątkiem murawy na King Power Stadium. A więc tak, Anglicy, dalej możecie czcić swój Deadline Day. Dalej możecie sobie podgrzewać emocje i jednocześnie gasić zapał takim piłkarzom jak Adrien Silva.