Reklama

Wielka przebudowa Evertonu trwa. Sigurdsson bije rekord Lukaku

redakcja

Autor:redakcja

16 sierpnia 2017, 14:52 • 4 min czytania 8 komentarzy

Wielki klub. Wielkie ambicje. Wielkie nadzieje. Everton już od jakiegoś czasu wysyła sygnały, że chciałby być zaliczany do miana „wielkich”, a słowo to nie przestaje się pojawiać w wypowiedziach zawodników, menedżerów, ludzi rządzących klubem. Przymiotnikiem „wielki” nigdy wcześniej tak trafnie jak w tym okienku transferowym nie można było jednak określić sum, jakie na wzmocnienia przeznaczano w biurach na Goodison Park. Everton, chcąc podjąć kolejną próbę doszlusowania do czołówki i ataku na – wydaje się – ustalony porządek w kwestii zespołów top 6, inwestuje więc naprawdę grubo. A dziś pobił swój dwuletni rekord transferowy, który dotąd należał do Romelu Lukaku. Ściągając ze Swansea jej największą gwiazdę – Gylfiego Sigurdssona.

Wielka przebudowa Evertonu trwa. Sigurdsson bije rekord Lukaku

– Uważam, że to zawodnik wystarczająco dobry, by być branym pod uwagę w dyskusji o najlepszych zawodnikach Premier League. Tylko pozycja w tabeli Swansea sprawia, że w podobnych wyliczankach jest pomijany – nie mógł się jeszcze niedawno nachwalić Islandczyka na łamach Daily Mail Paul Clement, menedżer Łabędzi. I faktycznie, bo choć Swansea nie jest klubem, którego śledzenie poczynań co tydzień oznaczamy najwyższym priorytetem, to niczyjej uwadze nie mogło ujść to, jak wiele dla tego klubu i jego udanej walki o pozostanie w lidze zrobił Gylfi. Dość powiedzieć, że spośród wszystkich graczy Premier League, tylko Romelu Lukaku i Jermain Defoe mieli bezpośredni udział (gol lub asysta) przy większym procencie bramek całej drużyny niż Sigurdsson właśnie.

jevtić vs krasić

Klasyfikacja kanadyjska Premier League 2016/17 z wyszczególnieniem procentowego udziału goli i asyst zawodnika w zdobyczy drużyny (* – suma goli i asyst)

Mimo to transfer wywołał na Wyspach ogromną dyskusję. Jak donosi Jim White ze Sky Sports, znajdującą się w przedziale pomiędzy 42,5 a 45 mln funtów, z czego 40 ma być płatne od razu, a kolejne miliony uzależnione od zmiennych. I to właśnie kwota jest punktem wyjścia do gorącej dyskusji, która dzieli kibiców angielskiej piłki. No bo jak to tak, płacić za zawodnika z klubu pałętającego się w ligowym ogonie tak ogromne pieniądze?! W dodatku za piłkarza, który w klubie aspirującym do zagoszczenia na stałe w absolutnym czubie tabeli, Tottenhamie, nie przebił się na dobre i dlatego wylądował na Liberty Stadium?!

Wychodziłoby więc na to, że Everton biorąc Sigurdssona jako następcę Rossa Barkleya, praktycznie pewnego przenosin na White Hart Lane, nieco ryzykuje. Islandczyk po dziś dzień nie udowodnił jeszcze, że da sobie radę w drużynie z ogromnymi aspiracjami. W północnym Londynie zawiódł, z kolei jego gwiazda najjaśniej świeciła zawsze tam, gdzie wokół drużyny nie było aż tak wielkiego medialnego szumu. Najpierw odpalił w Reading grając w Championship, później szerszej publiczności dał się ze znakomitej strony pozać w Hoffenheim, by dwa razy zachwycić w barwach Swansea. To samo w reprezentacji, która – jak Swansea w Premier League czy Hoffenheim w Bundeslidze w jego czasach – nigdy nie zaliczała się do wielkich potęg.

Reklama

Z drugiej strony wystarczy spojrzeć na szczegółowe statystyki Gylfiego z trzech ostatnich lat w Swansea, by dostrzec gołym okiem, jak duży progres udało mu się poczynić. Jak wiele aspektów swojej gry zdążył w tym czasie jeszcze podkręcić. Raz jeszcze zacytujemy jego byłego już szkoleniowca, Paula Clementa: – Każdego dnia na treningu prosi o dodatkowe ćwiczenia techniczne, doskonali wykończenie akcji, zostaje ćwiczyć stałe fragmenty gry. Podczas analizy wideo jest zawsze uważny i aktywny, dba o swoje ciało, jest wzorem profesjonalisty.

Liczby w poprzednim sezonie wykręcił więc takie, jakich wcześniej nie miał. Zakręcił się wokół double-double asyst i bramek, do którego zabrakło mu zaledwie jednego trafienia. Oprócz tego należał do najczęściej celnie uderzającej na bramkę rywala piątki zawodników w lidze, a także do top 10 pod względem kluczowych podań (podania zakończone strzałem partnera) na mecz.

strz celne

KP PREMIER LEAGUE

I za to też najwyższą sumę w swojej historii płaci Everton. Za obietnicę, że w znacznie bardziej klasowym otoczeniu, Gylfi będzie w stanie jeszcze podkręcić swoje osiągi. Wznieść się na poziom, na który nie wzleciał jako Kogut. I przede wszystkim sprawić, że nie będzie trzeba rozpaczać po niejako potwierdzonym tym ruchem odejściu Rossa Barkleya. Którego Sigurdsson – przypomnijmy, że grając w klubie o znacznie mniejszym potencjale – przebijał w większości meczowych statystyk.

Zrzut ekranu 2017-08-16 o 13.14.19źródło: Whoscored.com

Nas, śledzących z ogromnym zapałem rozgrywki w Anglii, w tym wszystkim najbardziej cieszy jednak to, że końca dobiega wreszcie klincz, który sprawiał, że ani Sigurdssona (nie pojechał z zespołem na tournee po USA, poza kadrą na 1. mecz ligowy), ani Barkleya (nie uczestniczył w presezonie, także nie zagrał w pierwszej kolejce) nie mogliśmy oglądać na boisku. Transfer jednego powinien wreszcie odblokować obu. Z korzyścią dla i tak już piekielnie atrakcyjnych na starcie rozgrywek.

Reklama

Najnowsze

Anglia

Komentarze

8 komentarzy

Loading...