Nie chcemy nikomu podcinać skrzydeł, ale nie będzie chyba przesadą stwierdzenie, że Jese Rodriguez jednak nie zdobędzie Złotej Piłki w najbliższej odsłonie plebiscytu. Jeszcze 3,5 roku temu Hiszpan celował w Złotą Piłkę już w tej edycji, lecz wygląda na to, że przeszacował swoje możliwości co najmniej o rok. No, chyba że splot okoliczności sprawi, że po raz pierwszy w historii trofeum odbierze piłkarz Stoke City, czego mimo wszystko nie można wykluczać.
I choć plan Jese od samego początku brzmiał raczej jak opowieści Wojciecha Stawowego, jego kariera do pewnego momentu układała się jeszcze obiecująco. To on przecież dostawał raz za razem szanse w pierwszej drużynie Realu, to on notował w niej przebłyski i dawał wciąż powody by myśleć, że wróci do formy sprzed groźnej kontuzji, to on przecież odszedł do PSG za 25 milionów euro, stając się tym samym najdrożej sprzedanym wychowankiem w historii klubu, co dziś trzeba uznać za transferowy majstersztyk. W Paryżu Hiszpan miał złapać regularność, lecz szybko okazało się, że gra jeszcze mniej niż w Realu i z 368 minutami na liczniku może śmiało zbijać piątkę z Grześkiem Krychowiakiem.
Naturalnym wydało się w tej sytuacji zrobienie kroku w tył i Jese postawił go z dość dużym rozkrokiem: wrócił w rodzinne strony do Las Palmas, gdzie już może nie miał większych problemów z regularną grą, ale już z wykręcaniem statystyk – jak najbardziej. Zatrzymał swój licznik na trzech bramkach i asyście i jest to wynik mocno jako-taki.
Efekt? Jese powrócił do Paryża, poleciał przygotowywać się z drużyną do sezonu (o dziwo) i zdecydował się na kolejne wypożyczenie (zgodnie z przewidywaniami). W następnym sezonie będzie reprezentował barwy Stoke City.
👀 We all need a bit of inspiration halfway through the working week…
We think this tweet will excite you all!#WelcomeJesé 👋 #SCFC 🔴⚪️ pic.twitter.com/FZQ7Zw3tw2
— Stoke City FC (@stokecity) 16 sierpnia 2017
Stoke w spocie przedstawiającym nowego piłkarza wbija szpilkę Arnautoviciowi, który odchodząc do West Hamu przyznał, że przechodzi do większego klubu. Stoke pęka z dumy prezentując, w jakich miejscach grał jego nowy nabytek.
Możemy tylko się zastanawiać, czy mamy do czynienia z mocno przeszacowanym grajkiem, czy Jese faktycznie miał w sobie to coś, co mogło uczyć go topowym piłkarzem świata, lecz plany brutalnie przerwała kontuzja. Ogólnie rzecz biorąc Jese zalicza spory zjazd, ale powrót kariery na dobre tory wciąż jest jeszcze możliwy, a na pewno o wiele możliwszy niż siedząc na tyłku w PSG. Jednocześnie mamy nadzieję, że z kolegi z boiska szatni przykład weźmie Grzegorz Krychowiak.