Alexis Sanchez, Virgil van Dijk, Gylfi Sigurdsson, Ross Barkley. To tylko kilka sag transferowych, które sprawiają, że piłkarze, a wraz z nimi ich obecne kluby, jak i te negocjujące ich przejście, czekają w zawieszeniu. Mimo że sezon już się zaczął, kadr nie można domknąć, bo przecież w interesie sprzedających jest ciągnąć sagę jak najdłużej, by wydębić jeszcze parę milionów funtów. Kupujący mogą z kolei mieć nadzieję, że głośno wyrażane przez ich cele niezadowolenie raz – popsuje atmosferę w szatni ligowego przeciwnika, dwa – zmusi go do sprzedaży po niskiej cenie, bo nie od dziś wiadomo, że z niewolnika nie ma pracownika. Takie sytuacje Anglicy chcą jednak ukrócić, w przyszłym roku zatrzaskując letnie okienko transferowe przed pierwszą ligową serią gier.
Według The Telegraph, zaledwie kilka klubów Premier League w tej kwestii nie jest na „tak”. Wśród nich Watford. Pozostali w zgodnym tonie opowiadają się za komfortem pracy dla menedżerów, którzy nim ruszy liga, będą już mieć podomykane kadry, a zamiast transferowego młyna, będzie można skupić się na tym, co podobno w całej zabawie jest najważniejsze – na grze w piłkę.
Oczywiście rozwiązanie nie jest pozbawione słabych punktów. Nie zapobiegnie ono bowiem transferom zagranicznym, bo nowy przepis, który ma zostać przegłosowany przez Anglików, działać może wyłącznie jednostronnie. Kluby spoza Anglii nadal będą mogły w Premier League kupować do końca sierpnia. Wyobraźmy sobie więc, że przeciąganie liny między Liverpoolem a Barceloną kończy się odejściem Coutinho na Camp Nou. W kasie na Anfield zaksięgowane zostanie ponad 100 milionów euro, ale co z tego, skoro wraz z nimi pojawi się też ogromna wyrwa w ofensywie, której nie będzie można załatać aż do stycznia.
Plusów jest jednak znacznie więcej. Bo znakomita większość transferów wychodzących z klubów Premier League to transfery wewnątrzangielskie, a co za tym idzie – trzeba będzie je przeprowadzać sprawniej. Skróci to znacząco niektóre często po prostu irytujące tasiemce, ale przede wszystkim sprawi, że na starcie rozgrywek wszyscy będą w aspekcie kadrowym mieli równe szanse. Bo tak jak dla najmocniejszych ekip termin przeprowadzenia transferu większego znaczenia nie ma, skoro są dla zawodnika pierwszym wyborem, tak słabsze zespoły często muszą czekać, aż lepsze opcje się ich wymarzonemu piłkarzowi wysypią. Czekać niejednokrotnie do Transfer Deadline Day, a więc momentu, gdy sezon już jest w pełni, nie mając gwarancji, że gość z miejsca wkomponuje się w zespół i ryzykując, że ten proces potrwa następnych kilka kolejek.
Przede wszystkim zadziała to jednak na korzyść tych, których zawodnicy będą chcieli odejść do innego (lepszego?) klubu Premier League. Czyli między innymi ci wymienieni na wstępie. Alexis pozostający w zawieszeniu między Arsenalem a Manchesterem City, Virgil van Dijk liczący mocno na przeprowadzkę na Anfield, Ross Barkley mający zasilić Tottenham… Podkreśla to na łamach The Telegraph Paul Clement, menedżer Swansea, zmagający się z kolei z problemem pod tytułem „Gylfi Sigurdsson w Evertonie” (w pierwszej kolejce Sigurdsson znalazł się poza kadrą Swansea, podobnie zresztą jak podczas tournee po USA):
– To (sytuacja z Gylfim – przyp. red.) frustrujące dla mnie, jestem pewien, że choćby w Southampton również są sfrustrowani. Dlatego uważam, że jeżeli okienko zamknie się już przed sezonem, będziemy mogli skupić się wyłącznie na futbolu, a nie na zakulisowych gierkach.
W bardzo podobnym tonie wypowiada się większość menedżerów w Anglii, co nakazuje myśleć, że rewolucja transferowa w Premier League jest nawet nie prawdopodobna. Jest wręcz nieunikniona.