Reklama

Jagiellonia o coś ponad stan, Lech o uniknięcie eurowpierdolu

redakcja

Autor:redakcja

20 lipca 2017, 13:32 • 3 min czytania 201 komentarzy

Po pierwszej rundzie eliminacji tak się rozbestwiliśmy, że teraz czas troszeczkę się podenerwować. Jaga po bramkowym remisie na wyjeździe ma dosyć komfortową sytuację, ale już Lech po eurowpierdolu w pierwszym meczu musi zagrać o niebo lepiej, żeby uniknąć kompromitacji.

Jagiellonia o coś ponad stan, Lech o uniknięcie eurowpierdolu

Po 75 minutach wiele wskazywało, że Norwegowie – podobnie jak po ogoleniu ogórków z Irlandii w pierwszej rundzie – na rewanż przylecą sobie jedynie w ramach wycieczki krajoznawczej. W Poznaniu raczej by się nie nudzili, wieczorem bezstresowo obejrzeliby sobie mecz z Lechem, i to z poziomu murawy. Przecież przy gładkim 3:0 mieliby awans na wyciągnięcie ręki. Całe szczęście, że na kwadrans przed końcem pierwszego meczu ich plany minimalnie zmienił Radek Majewski, a Darko Jevtić przesądził, że okulary przeciwsłoneczne i drinki w Poznaniu to jednak następnym razem.

Lech w ostatnich minutach meczu ułatwił sobie zadanie, ale zasadnym wydaje się pytanie, czy wygranie z Haugesund faktycznie można określić słowem “łatwe”. Kolejorz ligowym meczem z Sandecją przekonał nas, że mecz w Norwegii wcale nie musiał być jednorazowym wypadkiem przy pracy. Niestety, gra Lecha nie powalała nikogo, a zwłaszcza Michała Gliwy. Spotkanie z drużyną Radosława Mroczkowskiego można bowiem rozpatrywać pod znakiem niewykorzystanych, chociaż całkiem dogodnych sytuacji.

Teraz pytanie, jak na to patrzeć. Otóż… dwojako. Z jednej strony – na tyle strzeleckich okazji nie padł ani jeden gol, a bramkarza Sandecji próbowali pokonać Majewski, Bille Nielsen, Makuszewski czy Gytkjaer. Żałować może zwłaszcza ten pierwszy, bo zmarnował dwa świetne podania kolegów. Okazało się więc, że magazynek Lecha jest pełen ślepaków. Jednak druga strona medalu jest taka, że poznaniacy te okazje tworzyli. Jeśli z przodu od początku mieliby kogoś lepszego, niż Nicki Bille Nielsen (czytaj: Marcina Robaka albo Christiana Gytkjaera), a bardziej zaradni byliby Majewski, Gajos czy Makuszewski, to mecz mógłby skończyć się zupełnie innym wynikiem.

Za to Jagiellonia z Gabalą gra dziś o coś ekstra, o kultową już truskawkę na torcie upieczonym w świetnym poprzednim sezonie. Każdy wie, że Michał Probierz stworzył w Białymstoku coś wyjątkowego, a wszystko, co zostanie dokonane w pucharach, będzie wynikiem ponad stan. I dlatego Jaga może podejść do meczu bez presji, bez konieczności zrobienia czegokolwiek. Przecież nikt nie będzie wieszał psów na wicemistrzach Polski, jeśli ci nie awansują do następnej rundy, nie mówiąc już o fazie grupowej. Chociaż oczywiście po obiecującym 1:1 na wyjeździe porażka smakowałaby bardzo gorzko.

Reklama

Eliminacje w pierwszej rundzie okazały się dla Jagi się bardzo przyjemne, a w pierwszym meczu z Gabalą też nie były specjalnie wyboiste. Ale też Azerowie postawili dużo trudniejsze warunki, niż Dinamo Batumi ograne w dwumeczu 5:0. Jakkolwiek spojrzeć, druga runda to już znacznie poważniejsze granie. Na korzyść Jagiellonii działa to, że pierwszy mecz z drużyną Mamrota był dla Gabali także pierwszym oficjalnym meczem w tym sezonie. Na niekorzyść, że dla Azerów eliminacje europejskich pucharów to nie pierwszyzna, przecież w ostatnich dwóch latach dwa razy grali w fazie grupowej Ligi Europy.

Duże nadzieje należy pokładać w Marianie Kelemenie, bo pamiętajmy, że Jagiellonii po bramkowym remisie z pierwszego spotkania, wystarczy zachować czyste konto. Plan Mamrota wydaje się jasny: na zero z tyłu, a co wpadnie wpadnie z przodu, to nasze.

A jeśli plan się nie powiedzie, to w Białymstoku życie jakoś potoczy się dalej. Za to w Poznaniu nie będzie przebacz. Nikt jutro w autobusie nie powie, że piłkarze Lecha powinni być bardziej zaradni czy skuteczni, opinie będą zero-jedynkowe. Albo drużyna Nenada Bjelicy awansuje i wszyscy zapomną o pierwszym meczu, albo pożegna się z pucharami, czyli po prostu skompromituje się.

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Anglia

Niemiec niezadowolony z wyjazdu do Anglii. “Było beznadziejnie”

Antoni Figlewicz
1
Niemiec niezadowolony z wyjazdu do Anglii. “Było beznadziejnie”

Liga Europy

Liga Europy

Pytanie filozoficzne. Lepiej przegrywać w Lidze Mistrzów czy zwyciężać w Lidze Konferencji?

Michał Kołkowski
40
Pytanie filozoficzne. Lepiej przegrywać w Lidze Mistrzów czy zwyciężać w Lidze Konferencji?

Komentarze

201 komentarzy

Loading...