Antonio Cassano raczej nie zapisze się złotymi zgłoskami w historii piłki nożnej, ale istnieje spora szansa, że będzie mu poświęcona jakaś mała, sympatyczna ramka, szczelnie zapisana czcionką Comic Sans. Komik to zresztą chyba całkiem niezłe określenie, gdy pomyślimy o piłkarzu stanowiącym najbardziej nietypowe połączenie cech bumelanta, ohydnego żartownisia i wciąż całkiem przyzwoitego napastnika. – Czasami musieliśmy powstrzymywać go przed sraniem w łóżka kolegów. Tak jest, przed sraniem, jak jakieś zwierzę. Antonio to straszny żartowniś – charakteryzował go Abel Balbo. Czy kogoś może dziwić, że zakończenie kariery Fantantonio będzie dokładnie takie, jak cała jego kariera?
8 dni minęło od podpisania przez niego kontraktu z Hellas Werona. 8 dni minęło od momentu, gdy postanowił jeszcze rok pokopać piłkę. Jak informują włoscy dziennikarze – Antonio spędził je na rozmyślaniu o życiu i doszedł do jednego słusznego wniosku – po tak obfitej pracy dla klubu z Werony, nadszedł czas na zasłużony odpoczynek.
Gianluca Di Marzio na swojej stronie internetowej poinformował, że zawodnik dzisiaj pojawi się na specjalnej konferencji prasowej, na której wytłumaczy motywy swojej dość kontrowersyjnej decyzji. Według Guardiana – główną przyczyną ma być tęsknota za rodziną.
Może to kolejna sztuczka, dzięki której o Antonio zrobi się głośno? Ostatnio Rocco Siffredi, legenda filmów przyrodniczych, zaproponował mu karierę w branży. Wcześniej z kolei najwięcej szumu było wokół kolejnych klubów, z których wylatywał praktycznie bez gry. Pewnie nie trudzilibyśmy się, by w ogóle o tym pisać, ale… Kolejne wybryki Antonio to przede wszystkim okazja do odkopania jego „best of”. Zacytujmy archiwalny artykuł Leszka Milewskiego (cały TUTAJ).
„Nie prowadzisz już bezużytecznych zawodników Udinese, teraz jesteś w Romie, a to mój dom” – spokojnie, tak Cassano nie powitał Capello, to były słowa skierowane do Spalettiego. „Nigdy nie rozumiałem o czym on kurwa mówił” – i znowu zmyłka, tym razem adresatem Delneri. Z Lippim miał mieć personalny zatarg, ponoć pobił mu syna w nocnym klubie, ze Stramaccionim w Interze doszło do bezpośrednich rękoczynów, a skończyło się na przepychankach tylko dzięki temu, że ich rozdzielono, inaczej panowie powybijaliby sobie zęby.
No ale jak z tym Capello, do cholery? O wiele, wiele ciekawiej. Byli trochę jak te pary, które pół dnia rzucają w siebie talerzami, a wyzwiska słychać w całym bloku, ale jednocześnie łączy ich szczera, bardzo silna więź. Raz Cassano powiedział, że Capello jest dla niego jak ojciec. Fabio przyznał, że tylko „Il Fenomeno” Ronaldo był lepszym piłkarzem wśród tych, których trenował. Ale wielokrotnie kazali sobie – cóż, mówmy wprost, nie zubażajmy przekazu – wypierdalać. Fantantonio w szatni Realu, przy wszystkich zawodnikach, powiedział do Fabio „ty kawałku gówna. Jesteś bardziej fałszywy niż pieniądze z Monopoly”. Capello potrafił się odwdzięczyć, katować na treningach, biegać za Cassano z pianą na ustach i słowami „nie uciekaj! tylko tchórze uciekają!”.
(…)
– Seks i jedzenie to moje dwie wielkie pasje. Gdy skończę karierę, będę jadł aż stanę się gruby. W Madrycie miałem znajomego, który był hotelowym kelnerem. Mieliśmy system – on przynosił mi po seksie trzy, cztery konkretne posiłki, a ja posyłałem mu wtedy dziewczynę, z którą akurat spędzałem wieczór. Seks i dobre jedzenie – perfekcyjna noc.
(…)
Cassano wsławił się przede wszystkim tym, że na trybunach zyskał przydomek „Grubas”. Otrzymał też przemyślny, ale i przezabawny system kar – liczonych od każdego zbytecznego grama. Jego rosnącym brzuchem żyły hiszpańskie bulwarówki, z lubością cytujące wypowiedzi dietetyków Realu: – Od teraz będzie jadł tylko ryby, białe mięso, makaron, warzywa i owoce. Nie ma prawa jeść cukierków i pić piw, bo od tego się roztył.
Powiedzmy wprost. Włoch był w Hiszpanii pośmiewiskiem. Postacią żywcem wyjętą z farsy. Sam jednak w tamtym czasie wiele sobie z tego nie robił, bił własne seksualne rekordy, miał dobić w Madrycie do 700 zaliczonych kobiet, poza tym grubo (słowo użyte nieprzypadkowo) imprezował.
W szatni go lubiano. Wiecie jak to jest – tu też zawsze potrzebny jest jakiś żartowniś, klaun, a Cassano uwielbiał tę rolę. Poza tym każdy piłkarz ma jakieś „ale” do szkoleniowca, gwiazdy tym bardziej, ale ze względu na profesjonalizm trzymają to dla siebie, taka jest hierarchia w drużynie. Ale Cassano nie przejmował się, ciągle dostarczał wrażeń, to naśladował Capello, to zuchwale go przedrzeźniał, to rozprowadzał gwiazdy szatnie – najbardziej Beckhama i Ronaldo, którzy pośrednio przez Cassano narazili się na gniew Fabio i wylądowali na ławie. Tak jak ci podnieśli się z niej jednak z czasem, tak Fantantonio nie, zapuścił korzenie.
***
Zdecydowanie, będzie nam Cassano brakowało. Dobrze, że chociaż ostatni akcent ma równie mocny, jak całą karierę.
AKTUALIZACJA:
Antonio na konferencji prasowej powiedział, że miał chwilę słabości, ale już wszystko w porządku i ten sezon jeszcze zagra.
W sumie mogliśmy się tego spodziewać.