Lech Poznań nie przestaje ściągać piłkarzy. Nowym zawodnikiem, już siódmym w tym okienku transferowym (nie licząc Makuszewskiego), jest czarnogórski obrońca Nikola Vujadinović, który w poprzednim sezonie był graczem Osasuny.
Wziąć gościa z Primera Division to już coś, ale nie zapominajmy, że Osasuna spadła do Segunda Division, a jej gra wołała o pomstę do nieba. Co prawda, trudno za ten stan rzeczy winić nowego zawodnika Lecha, bo zagrał tylko w dziesięciu spotkaniach. Jednak, gdy siedzisz na ławce w tak słabej drużynie, to coś musi być na rzeczy. W przeciągu niespełna ośmiuset minut 30-latek, na hiszpańskich boiskach, dał się przede wszystkim zapamiętać z dużej siły i dobrej gry w powietrzu.
Transfer wydaje się ryzykowny, bo trudno cokolwiek wywróżyć, gdy piłkarz w wieku trzydziestu lat, na koncie ma już ponad dziesięć klubów. Najbardziej znane, w których miał okazję grać, to Udinese, Aberdeen, Sturm Graz, Unirea Alba Iulia i Osasuna. Poza tym, zaliczył również przygodę w lidze chińskiej. Jedynie przez dwa sezony w Sturm Graz grał regularnie i był podstawowym zawodnikiem pełną gębą. W pozostałych klubach zaliczał występy, ale łagodnie mówiąc, to nie był facetem, od którego trener zaczynał ustalać skład. Nie można jednak powiedzieć, że nie ma doświadczenia, bo ma całkiem przyzwoite, ale brak stabilności i trzydziestka na karku, to bez wątpienia przeważające elementy, gdy spojrzymy w CV Vujadinovića.
Nie da się ukryć, że dużym plusem jest bułgarski paszport, który posiada. Ważna sprawa, bo Czarnogóra nie jest w Unii Europejskiej, a limit obcokrajowców spoza UE nadal obowiązuje.
