Wojciech Szczęsny ma grać w Juventusie. Mówiło się o tym już od kilku miesięcy i podpisanie kontraktu wydaje się kwestią czasu. Wybór interesujący, z jednej strony Juve jest w TOP 4 na świecie, co dla Szczęsnego oznacza gwarancję trofeów, na co mógłby liczyć tylko w Realu, Barcie, Bayernie i Starej Damie właśnie. Ciekawe perspektywy dla Juve rysują się też na arenie międzynarodowej – przez najbliższe 3-4 lata mistrz Włoch powinien stale kręcić się w okolicach półfinału Ligi Mistrzów. Według „Tutto Sport” Szczęsny dostanie aż 4 mln euro rocznej pensji. Z drugiej – czy nie będzie jedynie grzał ławy?
14 czystych kont, najwięcej w Serie A – to mówi samo za siebie. Nikt nie ma wątpliwości co do wielkiego postępu Wojtka. W zeszłym sezonie bywał jeszcze niepewny, czasem nie szedł z pełnym impetem na piłkę, zdarzały się małe błędy. Ale teraz to już światowy top. – Zaliczył świetny sezon, moim zdaniem był najlepszym bramkarzem w Serie A, poza kilkoma małymi wpadkami zaprezentował naprawdę kapitalny poziom. Duży zaszczyt, że to właśnie jego wskazali na następcę takiej legendy jak Gigi Buffon, pokazuje to jaką wyrobił sobie w Italii markę – mówi Michał Borkowski z Calcio.ovh.
Czy to możliwe, że rozwinął się w tym wieku tak znacznie? Jako że we Włoszech nie tylko na linię defensywną, ale też na bramkarzy patrzy się inaczej, szerzej, tamtejszy trening bramkarski to coś szczególnego.
– Wojtek skarżył się, że w Anglii stawiają przede wszystkim na fizykę, motorykę, a we Włoszech to całe abecadło. Bardzo się rozwinął i to nie tylko technicznie. Zarzucano mu brak koncentracji, więc zaczął zakładać sobie cele na mecze ze słabszymi rywalami, na przykład sto procent dokładnych podań – opowiada Piotr Dumanowski, komentator Serie A.
Jeśli ktoś nie zdaje sobie sprawy albo chce przypomnieć sobie, jak Szczęsny wymiatał w bramce Romy w minionym sezonie – zobaczcie. Człowiek-ośmiornica.
No dobrze, wątpliwości co do umiejętności Wojtka nie mamy żadnych, ale hasło „Juventus”, a już zwłaszcza „Buffon”, wydają się trochę nie z tego świata. Wygląda na to, że Szczęsny porwie się na wielką rzecz (bo tak trzeba nazwać bycie numerem jeden w Juventusie), ale by to osiągnąć będzie musiał przesiedzieć rok na ławce, co dla Wojtka nie jest zbyt korzystną sprawą. Także w kontekście reprezentacji – Adam Nawałka ma znów postawić na Wojtka i wszystko wskazuje na to, że to bramkarz (jeszcze) Romy zagra z Rumunią. Jak wiemy, Szczęsny nie raz bluzę z numerem jeden tracił. A to kartka, a to kontuzja, a to… transfer? Bo czy wyobrażacie sobie, żeby bramki reprezentacji bronił gość z odciskami na dupie? Tak czy inaczej – cel jest pewnie warty tego, by ten rok przecierpieć.
– Na pewno walka o bycie bramkarzem numer jeden nie wchodzi w grę, ale nie będzie też tak, że Szczęsny przesiedzi cały sezon na trybunach. Skoro taki przeciętniak jak Neto uzbierał 14 meczów, to Polak może liczyć przynajmniej na tyle samo. Wszystko w Coppa Italia plus trochę ligowych, może do tego coś w Champions League. On nie ma być tylko rezerwowym, a docelowo następcą Gigiego, więc siłą rzeczy będą musieli go porządnie przetestować – uspokaja Borkowski.
A Piotr Dumanowski dodaje kluczową, wydaje się, informację: – Ponoć ma obiecaną konkretną liczbę spotkań, Wojtek sprawdzał też, ile meczów zagrał Neto. A 14 spotkań to dobry wynik. Szczęsny idzie do Juventusu jako nowy numer jeden, a nie ktoś, jak Neto, kto przyszedł, żeby popatrzeć sobie na Buffona.
Jest jeszcze jedna, niepoliczalna co do wartości kwestia. Szczęsny będzie mógł się szczycić, że dzielił szatnię z Tottim, a następnie z Buffonem. – Jak byłem u Wojtka w Rzymie, opowiadał, że jako dzieciak siedział na Grochowie i jarał się Tottim i Buffonem – dodaje Dumanowski.
Niewielu na świecie jest piłkarzy, którzy mogą się tym pochwalić, o naszych już nie wspominając. Gigi się starzeje, zapowiada się na to, że jeszcze raz spróbuje wygrać Ligę Mistrzów i po tym sezonie najpewniej skończy z piłką. Wojtek – co trzeba podkreślić – nie ma być jedynie jego zastępcą. Szczęsny ma zostać następcą największej bramkarskiej legendy w historii futbolu.
Fot. FotoPyK