To właśnie dziś mogą się rozstrzygnąć losy mistrzostwa Polski. To właśnie dziś któraś z drużyn może wykonać milowy krok w stronę tytułu, a któraś zaprzepaścić kilkumiesięczny trud. Jagiellonia od sierpnia osiedliła się w ścisłym czubie tabeli, była albo liderem, albo wiceliderem, ale dziś może zostać zepchnięta nawet z podium i stracić wszelkie nadzieje na wymarzony sukces. Z kolei Legia od początku sezonu goniła za pozycją lidera, ale dopiero cztery dni temu się na nią wdrapała. Jeżeli dzisiaj przegra, cały ten wysiłek prawdopodobnie pójdzie na marne, bo to inni wjadą na autostradę do mistrzostwa.
Wyobraźmy sobie, że Jagiellonia dzisiaj wygrywa. W takim przypadku ponownie wyprzedza Legię o jeden punkt i ma w perspektywie wyjazd do słabiutkiego Bruk-Betu oraz mecz u siebie z Lechem. Przy tym drugim starciu kluczowy może się okazać aspekt psychologiczny, bo – skoro udało się ograć u siebie Legię – to czemu nie powtórzyć tego u siebie z poznaniakami? W takim wariancie warszawianie nie byliby zależni tylko od siebie, ale przede wszystkim od Jagiellonii, a być może także od Lecha. A taka sytuacja na dwie kolejki przed końcem oznaczałaby naprawdę mgliste perspektywy na obronę tytułu. Innymi słowy, Legia dziś nie może przegrać.
A teraz wyobraźmy sobie, że podopieczni Jacka Magiery w swoim stylu przywożą z kolejnego wyjazdu komplet punktów. Na dwie kolejki przed końcem mają więc pięć oczek przewagi nad Jagiellonią i – w zależności od wyniku meczu Lech-Lechia – dwa lub cztery punkty przewagi nad wiceliderem. Jeżeli dwa, będą mogli pozwolić sobie na jeden remis w dwóch ostatnich meczach. Jeżeli cztery, wygrywając w następnej kolejce z Koroną w Kielcach przypieczętują tytuł mistrzowski. Idealny scenariusz dla Legii to zatem zwycięstwo w Białymstoku i remis w meczu w Poznaniu. Natomiast Jagiellonia zwyczajnie nie może dziś przegrać.
A co w przypadku remisu? Legia zostaje dwa punkty przed Jagą i – niezależnie od rozstrzygnięć w Poznaniu – zostaje też na pozycji lidera. Podopieczni Jacka Magiery wciąż mają wszystko w swoich nogach, tyle tylko, że muszą wygrać zarówno w Kielcach, jak i w Warszawie z Lechią. Natomiast białostocczanie będą zmuszeni do odrobienia dwóch punktów, i to mając w perspektywie trudny mecz z Lechem. Jakkolwiek spojrzeć, Jagiellonia nie może sobie dzisiaj pozwolić nawet na remis.
Cokolwiek więc wydarzy się dziś na boisku, jedni będą przegrani, a drudzy wygrani. Dzisiejsze starcie przypomina nieco rewanż w dwumeczu, gdzie w pierwszym spotkaniu w Warszawie padł bezbramkowy remis (z tą tylko różnicą, że 0:0 w Białymstoku premiuje gości). Czyli tak naprawdę każde rozstrzygnięcie jest tu możliwe i każde jest mocno prawdopodobne. A przy tym stawka jest najwyższa z możliwych.
A jaki scenariusz byłby najlepszy dla ligi i gwarantowałby największe emocje? Wydaje się, że jednak zwycięstwa Jagiellonii i Lecha w dzisiejszych meczach oraz zgodne zwycięstwa wszystkich faworytów w następnej kolejce. W takim przypadku o tytule zdecydowałby mecz Jagiellonia-Lech, gdzie zwycięzca zgarniałby mistrzostwo, a w przypadku remisu tytuł trafiłby do Warszawy (o ile Legia wygrałaby z Lechią). I chyba byłoby to najlepsze podsumowanie emocji, z jakimi mierzymy się w obecnym sezonie ekstraklasy.
Dziś jednak nie ma co wybiegać tak daleko w przyszłość, bo czeka nas fantastyczny szlagier o najwyższą stawkę. Dziś staną naprzeciw siebie wygłodniały pretendent i doświadczony mistrz. Oko w oko zmierzą się walczący o swoje pierwsze mistrzostwa Michał Probierz (na jakiś czas kończący przygodę z ekstraklasą) i Jacek Magiera (dopiero zaczynający swoją przygodę z ekstraklasą). Na boisku zmierzą się natomiast Konstantin Vassiljev i Vadis Odjidja-Ofoe. Kto wie, czy dla zwycięzcy tego pojedynku nie przypadną wszystkie indywidualne laury tego sezonu.
I niech to będzie mecz, który będzie na miarę tego emocjonującego sezonu. Mecz, który zapamiętamy na lata. Mecz, w którym zwycięzca jednoznacznie udowodni, że zasługuje na miano mistrza.
Fot. FotoPyK