Reklama

Pan Piłkarz Vadis prowadzi na fotel lidera

redakcja

Autor:redakcja

17 maja 2017, 23:58 • 4 min czytania 211 komentarzy

Miał być mecz na miarę walki o mistrzostwo kraju i był. I choć piłkarskimi umiejętnościami popisywała się dziś głównie Legia, a Lech stanowił dla niej tylko i wyłącznie niewyraźne tło, to i tak było na czym, a w zasadzie na kim, oko zawiesić. Za nami kolejna odsłona ligowego szlagieru, po którym ani Warszawa, ani Poznań nie zasną jeszcze długo.

Pan Piłkarz Vadis prowadzi na fotel lidera

Odpalając mecz Legii z Lechem liczyliśmy na dobre widowisko. I takie było. Mając w pamięci popis stołecznych z weekendu, kiedy zmietli z powierzchni ziemi Bruk-Bet, spodziewaliśmy się kolejnych 90 minut na wysokim poziomie z ich strony. I takie dostaliśmy. Dzierżąc z tyłu głowy podrażnione ambicje zawodników „Kolejorza”, feralną porażkę w finale Pucharu Polski i rachunki do wyrównania z legionistami – oczekiwaliśmy ze strony zawodników Nenada Bjelicy co najmniej ambitnej gry z jajem. W tym przypadku jednak nadzieje potwornie rozbiegły się z rzeczywistością.

Mówiąc krótko: piłkarze Legii byli dziś zdecydowanie lepsi, górowali praktycznie od pierwszego do ostatniego gwizdka. I nawet jeśli zdarzały się momenty, gdy oddawali pole do gry „Kolejorzowi”, to i tak robili to na tyle mądrze i sprytnie, że goście z posiadania piłki nie potrafili zrobić większego użytku.

Zanim jednak poznaniacy mogli nacieszyć się futbolówką, to musieli przeżyć ostrą dominację ze strony gospodarzy. Zresztą – nie przeżyli jej bez szwanku, bo mecz zdążył się rozpocząć, a Vadis pięknym uderzeniem prosto w okienko dał prowadzenie Legii. Zasługi Belga przy tym golu są oczywiście niepodważalne, ale jakże pięknym podaniem uruchomił go Dąbrowski… No, no, nie spodziewaliśmy się, że na takie rzeczy w ogóle tego faceta stać. A tu jak gdyby nigdy nic – przyjęcie, precyzyjny na centymetry przerzut z pominięciem i linii pomocy, i linii obrony Lecha i 1:0.

Szybki gong poskutkował tym, że Lech długo był jeszcze mocno zakręcony i nie do końca zdawał sobie chyba sprawę z tego, że każda kolejna minuta w letargu może pogrążyć go jeszcze bardziej. A to było jak woda na młyn dla legionistów – raz za razem zaczęli wrzucać kolejne biegi i po chwili wskazówka na obrotomierzu telepała się już w zawrotnym tempie. Najpierw Guilherme wjeżdżający skrzydłem i uderzający piłkę w boczną siatkę. Chwilę później – Nagy otrzymujący znakomite podanie w szesnastce, ale przegrywający starcie oko w oko z Putnocky’m.

Reklama

Z każdym kwadransem Legia jednak biegi redukowała i bramkę poznaniaków szturmowała coraz rzadziej. Kluczem w całym tym spotkaniu było jednak zagarnięcie sobie środka pola, co gospodarze wykonali bezpardonowo i wręcz bezczelnie. Tercet Vadis – Moulin – Jodłowiec kompletnie zdominował dziś rywala. Dwóch ostatnich czyściło absolutnie wszystko, co przetoczyło się bezpańsko w okolice koła środkowego, a truchtający przed nimi Odjidja-Ofoe wzorowo reżyserował grę. Rany, jaki ten gość ma spokój, luz i opanowanie. Podczas gdy niektórzy nerwowo odgrywali do partnera, zrzucali ze swoich barków odpowiedzialność za grę, on łapał piłkę, brał na plecy po dwóch, trzech rywali i z gracją rozprowadzał akcje. Momentami zdawać się mogło, ze to co uprawia Vadis, to w ogóle jakaś inna dyscyplina. Zresztą – to samo przyznał na pomeczowej konferecji trener Nenad Bjelica, który stwierdził, że Odjidja-Ofoe zwyczajnie do tej ligi nie pasuje, bo nikt z szatni poznańskiego Lecha nie miał pojęcia w jaki sposób takiego gościa w ogóle na boisku zatrzymać.

Po zmianie stron Legia już tak śmiała nie była, ale i wcale nie musiała utrzymywać wysokiego tempa. Spokojnie cofnęła się na swoją połowę i czekając na sygnał do ataku szukała tylko możliwości przechwycenia piłki. To udawało się sporadycznie, ale jeśli już do skutku dochodziło, to zazwyczaj kończyło się też smrodem pod bramką Putnocky’ego. I gdy mecz zbliżał się nieuchronnie do końca, Jodłowiec kapitalnym zagraniem obłużył Kucharczyka, ten na pełnym gazie przerzucił bramkarza i wpakował piłkę do siatki. 2:0, nokaut.

Stołeczni dorzucają więc do swojej kolekcji trzy punkty i na trzy kolejki przed końcem mają dwa „oczka” przewagi nad Lechem, Jagiellonią i Lechią. Podopieczni Jacka Magiery w końcu więc doszli do sytuacji, o której długo opowiadali i na którą cierpliwie czekali – sytuację, w której absolutnie wszystko zależy już tylko od nich.

nKLZaKl

fot. FotoPyk

Najnowsze

Ekstraklasa

Komentarze

211 komentarzy

Loading...