Niektóre dość niespodziewane zjawiska wrastają w rzeczywistość tak mocno, że z biegiem lat absolutnie przyzwyczajamy się do ich obecności – dziury w polskich drogach, palma na Rondzie de Gaulle’a, zaległości w pensjach w Ekstraklasie. Co tu dużo kryć – na pierwszy rzut oka może i nie pasują, ale były, są i pewnie będą już zawsze. Podobnie jest z Tomaszem Kuszczakiem, który osiadł w Championship na tak długo, że właściwie stał się dla nas jednym z pierwszych skojarzeń, gdy tylko ktoś wspomni tę ligę. I, najwyraźniej, ten stan rzeczy jeszcze trochę potrwa, bo Polak przedłużył umowę z Birmingham o co najmniej dwa lata.
Kuszczak z Manchesterem United rozstał się zimą sezonu 11/12 – najpierw odszedł na wypożyczenie, a potem już definitywnie. Od tego momentu jego bilans meczów rozegranych w Championship wygląda następująco:
wiosna 11/12, Watford – 13 rozegranych meczów na 14 możliwych
sezon 12/13, Brighton – 45 na 48
sezon 13/14, Brighton – 43 na 48
sezon 14/15, Wolverhamtpon – 13 na 30 (dołączył do Wilków dopiero w listopadzie)
sezon 15/16, Birmingham – 41 na 46
sezon 16/17, Birmingham – 38 na 46
Wyraźnie widać, że Kuszczak gdziekolwiek był, przeważnie miał miejsce w pierwszym składzie. Wyjątkiem jest tylko Wolverhampton – ale jednak tam trafił gdy sezon rozpędził się na dobre – a tak, zawsze może liczyć na pierwszy plac. Nie ma w tym przypadku, bo w barwach Brighton Polak potrafił zachować czyste konto 16 i 17 razy, rok temu jako gracz Birmingham nie puścił gola w 15 spotkaniach. Ten sezon miał pod tym względem gorszy (tylko dziewięć gier na zero), ale też całe Birmingham zawiodło – jeszcze w grudniu zajmowało ósme miejsce w tabeli, z szansami na baraże do Premier League, by do końca sezonu wygrać tylko cztery razy i skończyć sezon na 19. lokacie.
Władze klubu uznały jednak, że polski bramkarz akurat nie stanowił problemu i zaproponowały mu nową umowę. I tu właśnie pojawiają się wątpliwości. Kuszczak od lat broni solidnie na zapleczu Premier League. W CV ma Manchester United, gdzie nawet rezerwowy bramkarz musi mieć dwie ręce i refleks odrobinę lepszy niż przeciętny szachista. Jest młodszy choćby od Artura Boruca, właśnie przedłużającego swój kontrakt z Bournemouth. Czy nie dało się wobec tego spróbować wyżej?
Tu jednak odzywa się racjonalna strona. Czy naprawdę w imię jakiegoś zaspokajania własnych ambicji jest sens kombinować i ryzykować utratę jakże ważnej stabilizacji? Kuszczak to na poziom Championship solidny fachowiec, ma już 35 lat, ale golkiperzy starzeją się piękniej i będzie mógł z powodzeniem pobronić jeszcze te dwa lata, a może i trzy, bo umowa zawiera opcję przedłużenia o kolejny rok.. – Nie ukrywam, że chciałbym zostać tu dłużej, na przykład na dwa lata, bo gram regularnie i zadomowiłem się tutaj. (…) Czuję, że ciągle się rozwijam, moje doświadczenie procentuje. Kto wie, nie wykluczam, że mogę w Birmingham nawet zakończyć karierę – mówił Kuszczak w rozmowie z Przeglądem Sportowym. Dziś już wiadomo, że jego plany pokrywały się ze strategią klubu.
Ponadto druga liga angielska to przecież nie są rozgrywki dla ogórków, wielu polskich piłkarzy zamieniłoby się z Tomkiem bez słowa. Tak, na dziś chyba trudno o lepszą decyzję.
Zostaje jednak jeszcze dylemat – jak wobec tego ocenić całą karierę Kuszczaka? Był w sumie jednym z nielicznych rodzimych kopaczy, którzy w pierwszej dekadzie XXI wieku spotkali się z wielką piłką – wiadomo, częściej na ławce, ale ławka Manchesteru United za kadencji Fergusona była miejscem bardziej elitarnym niż wyjściowy skład niejednego mocnego klubu z silnej europejskiej ligi. Czy można było ten kapitał zainwestować inaczej? Niekoniecznie w United – tam nie do wygryzienia był genialny van der Sar, zaraz po nim pojawił się de Gea, który od razu wskoczył do składu.
Ale w zespole pokroju Swansea? Stoke? Hull? Tak, nie sądzimy, by Kuszczak aż tak mocno odstawał od Premier League, zresztą dwa razy grał w play-offach z Brighton, odpadając niemal na ostatniej prostej sezonu. Żal okazji, bo wtedy był w świetnej formie (w sezonie 12/13 zajął drugie miejsce pod względem czystych kont) i raczej dostałby swoją szansę w elicie, by wzbogacić tam licznik występów o trzeci zespół, po WBA i Manchesterze. Gdy odszedł z Brighton na podobną okazję już nie trafił i zapewne nie trafi.
Lecz wstydzić się nie ma czego: 193 spotkań w Championship, 67 czystych kont, 63 występy w Premier League, 27 gier na zero. Solidna kariera solidnego bramkarza. I – jak wskazują słowa Kuszczaka i czyny działaczy Birmingham – solidne zakończenie.