Nietrudno jest przepaść w zagranicznym klubie, ale trudno jest za to nagiąć swoją ambicję i dumę zmieniając otoczenie z Tuluzy na Płock. Dominik Furman coś o tym jednak wie, bo gdy wszyscy spodziewali się, że nieudane wojaże we Francji czy Weronie skończą się kolejnym powrotem do klubu z polskiego topu lub desperacką próbą pozostania na Zachodzie, on zaskoczył. Poszedł do beniaminka Ekstraklasy, a jednocześnie klubu, w którym mógł spokojnie i bez zbędnego szumu przypomnieć o sobie kibicom.
Styczeń 2014 roku – Furman, z przypiętą łatką dużego talentu, za prawie trzy miliony euro opuszcza Legię i decyduje się na podbój Ligue 1.
Styczeń 2015 – Dominik odbija się od ściany i stwierdza, że weekendy fajniej spędzać jednak grając w piłkę niż obserwując jak robią to inni. Trafia na wypożyczenie do Legii.
Luty 2016 – Kolejna próba swoich sił, tym razem w Serie A. Bilans w Hellas Werona okazuje się być jednak zatrważajacy – pół roku i tylko 19 minut na placu.
Lipiec 2016 – Furman spada z wysokiego konia, bo kolegów z Tuluzy, Werony, czy choćby Legii zamienia na towarzystwo beniaminka Ekstraklasy. Trafia do Płocka chcąc zdala od zgiełku nadrobić to, co przesiedział na obczyźnie.
Z jednej strony przenosiny do Wisły były z pozoru opcją bardzo bezpieczną. Pomocnik trafiał do drużyny, która nie miała w planach walki o najwyższe cele, konkurencję zastał jaką zastał, więc mógł się szykować na regularną grę, a i Płock nie jest na tyle ciekawym miastem, by po dwóch lepszych meczach miało go pochłonąć nocne życie i pokusy czyhające za rogiem. Z drugiej strony, gdzieś z tyłu głowy, tlić musiała się u 24-latka świadomość: “A co jeśli i tu się nie uda?”. Fakt, karuzela na rynku transferowym kręci się z taką szybkością, że zaliczyć brutalny zjazd, nawet jeśli chwilę temu biegało się po tym samych boiskach co piłkarze PSG czy Lyonu, nie jest wielką sztuką.
Przenosiny do Wisły okazują się jednak z perspektywy czasu decyzją znakomitą. Już samo wejście do ligi pokazało, że relatywnie młody pomocnik ma potworny głód piłki i jeśli nawet w ostatnim czasie częściej siedział niż grał, to ma potencjał i umiejętności na to, by stać się reżyserem gry płockiego zespołu. 8, 6, 7, 6, 5 – patrzymy na noty z samego początku i nie kojarzymy jakoś zbyt wielu gości, którzy do Ekstraklasy wpadliby z aż takim przytupem. Choć nie zawsze Furman trzymał tak wysoką dyspozycję, to jednak koniec końców formalnością jest pozytywna ocena sezonu w jego wykonaniu. Strzelił trzy bramki, zaliczył pięć asyst i cztery kluczowe podania, wykręcił średnią ocen 5,32 i w końcu możemy o nim powiedzieć w kontekście jakichkolwiek mocnych stron. Bo choć od dawna uważany był za piłkarza ze sporymi możliwościami, tak prawdę powiedziawszy dopiero teraz wyłożył nam na tacy, jakie ma walory. Dobrze bił stałe fragmenty, potrafił zagrozić strzałem z dystansu, wyregulować tempo gry, rozprowadzić akcję, czy zwyczajnie obsłużyć napastników dobrą piłką. Jeśli latem umieszczaliśmy Dominika w grupie piłkarzy dla których ten sezon będzie tym z kategorii “make or break”, to w tym przypadku musimy powiedzieć zdecydowane: “Make”.
Do tego garść statystyk z raportu InStat, który potwierdza wysoką formę Furmana.
- celność podań – 82 procent
- celność zagrań w pole karne – 55 procent (nieco lepszą ma tylko Jacek Kiełb, ale on tych zagrań wykonał blisko o sto mniej)
- próby odbioru piłki – 136, w tym 84 udanych (ścisły ligowy top)
- 8. miejsce w lidze na pozycji defensywnego pomocnika. Wartość tzw. “InStat index” – 257 (dla porównania lider, Łukasz Trałka – 265)
*
Wraz z końcem czerwca kończy sie wypożyczenie Dominika do Wisły, więc w sprawie przyszłości piłkarza porozmawialiśmy z Jakciem Kruszewskim, prezesem klubu z Płocka.
Rozumiem, że letnim priorytetem jest utrzymanie Furmana w zespole?
Na pewno bardzo chcielibyśmy go zatrzymać, ale mówimy o zawodniku określonej klasy, który pewnie chciałby grać w klubie walczącym o wyższe cele niż utrzymanie w Ekstraklasie. My jesteśmy w stałym kontakcie, interesujemy się jego wykupem, zmieniliśmy też nieco warunki w stosunku do tych, które były zawarte w umowie transferowej. Tak czy owak – na tym temacie skupimy się porządniej gdy już utrzymamy się na spokojnie w lidze i będziemy mogli planować kolejne miesiące. Natomiast tak jak mówię – uważam, że zatrzymanie na stałe Dominika to będzie trudna misja, bo pokazał się ze świetnej strony i ma pewnie w głowie grę nieco wyżej. Na razie jednak żadne decyzje nie zostały podjęte, a mi pozostaje cieszyć się z tego, że zaaklimatyzował się w Płocku, przyjął do wiadomości warunki panujące w klubie, jakość zespołu, funkcjonowanie organizacyjne klubu i dał temu zespołowi dużo. Po prostu bardzo udany transfer.
Ale istnieje też szansa, że w ciągu jednego okna Dominik zostanie wykupiony na mocy klauzuli i z zyskiem sprzedany gdzie indziej. Czyli, jakkolwiek spojrzeć, też interes udany.
Oczywiście, jest taka opcja, ale sęk w tym, że za takiego piłkarza oferty złoży wiele klubów. My możemy próbować uruchomić klauzulę, ale jeśli zawodnik nie wyrazi na to zgody, to nie ma tematu. Jest to jedna z koncepcji, którą rozważamy, ale na tę chwilę musimy te sprawy odłożyć na bok, dokończyć sezon i dopiero potem do nich wrócić. Ale nie będę ukrywał – gdy skończymy granie, to bardzo będziemy się starać, by Dominik został z nami, ale do tego jeszcze daleka droga.
MB
Fot. FotoPyk