El Clasico to już w zasadzie gwarancja sędziowskich kontrowersji. Mocno nad tym ubolewamy, to psucie pięknego święta – wiecie, taki zepsuty bigos na kapitalnym weselu. Wczoraj – jakkolwiek górnolotnie to zabrzmi – zwyciężył futbol, to o kopaniu piłki mówiło się zdecydowanie więcej. Jednak bez kontrowersji również się nie odbyło, mieliśmy m.in. starcie Umtitiego z Ronaldo w polu karnym czy uderzenie Messiego przez Marcelo. No i była czerwona kartka dla Sergio Ramosa, przy czym akurat w tym przypadku słowo „kontrowersja” niełatwo przechodzi przez gardło.
Patrzymy jeszcze raz:
I jeszcze po raz drugi, trzeci, czwarty, piąty. Wnioski? Teraz wydaje nam się, że to sytuacja tak kontrowersyjna co 5-metrowy spalony czy też złapanie piłki oburącz przez piłkarza z pola.
Mimo wszystko podjęliśmy tę próbę, bo chcieliśmy zrozumieć zachowanie władz Realu Madryt, które – według informacji dziennika „AS” – postanowiły się od tej decyzji sędziego Hernandeza Hernandeza… odwołać.
Sam piłkarz stwierdził oczywiście po meczu, że decyzja sędziego była przesadzona, bo choć był spóźniony, to sytuacja nie należała to tych groźnych i jego zamiarem nie było wyrządzenie krzywdy Messiemu, który „dobrze upadł”. Wtórują mu rzecz jasna koledzy i kilku komentatorów, ale umówmy się – ta sytuacja mogłaby robić za przykład przypadku, w którym czerwoną kartkę należałoby właśnie bezwzgędnie dawać. Obrońca nie miał żadnych szans odebrania piłki. Mógł tę kontrę spróbować przerwać na pięć różnych sposobów. Ale nie – on postanowił z pełnym impetem władować się w nogi przeciwnika. Rzeźnickie zachowanie.
Komitet Rozgrywek, który ma podjąć decyzję w tej sprawie, zbiera się jutro. Jeśli chodzi o ironiczne gesty Ramosa, które trochę przypominały zachowanie Neymara, za które Brazylijczyk został zawieszony na dwa mecze, dodatkowa kara raczej nie wchodzi w grę, sędzia nie odnotował ich w swoim raporcie. I na tym sprawa powinna się chyba zakończyć, bo umówmy się – może i sytuacja kadrowa Królewskich na środku obrony jest zła, ale po prostu szkoda papieru.