Były emocje, nagłe zwroty akcji, takie nawet, że zgłupieli dziennikarze Canal+ i skład górnej ósemki próbowali wyczytać z twarzy piłkarzy. Ale zacząć trzeba od sprawy absolutnie najważniejszej – od pokłonienia się Jagiellonii Białystok, która po 30 kolejkach ekstraklasy jest liderem ekstraklasy. Wydawało się, że jej passa musi się w końcu skończyć. Nie po piątej kolejce, to po dziesiątej. Nie po dziesiątej, to po piętnastej. A oni regularnie punktując dojechali na pierwszym miejscu do samego końca rundy zasadniczej.
Teraz mogą się w Białymstoku zżymać na system ESA37, na podział punktów, albo nawet na to, że dzisiaj nie mogą odebrać złotych medali. Ale jednak trzeba im poradzić jedno: grajcie tak dalej. Nikt nie powiedział, że po siedmiu dodatkowych kolejkach lider musi być inny. Niemniej Michał Probierz także dzisiaj odstawił show podczas konferencji prasowej: – Chciałem pogratulować swojej drużynie tytułu mistrza Polski. Teraz przed nami Puchar Maja.
Jagiellonia nie grała dzisiaj dobrze, w zasadzie nie była w niczym lepsza od Piasta Gliwice, ale swoje zrobiła – utrzymała przewagę nad Legią Warszawa, która wygrała z Cracovią po debiutanckich bramkach Nagy’ego i Necida, obu nawet dość ładnych. Swoje zrobił Lech Poznań, na luzie rozbijając Ruch Chorzów, natomiast po raz kolejny na wyjeździe lekko zbłaźniła się Lechia Gdańsk. Uwaga, podajemy wyniki gdańszczan na obcych stadionach od 30 października zeszłego roku:
Remis
Porażka
Porażka
Remis
Porażka
Porażka
Remis
Porażka
Razem 3 punkty na 24 możliwe do zdobycia w tym czasie, a więc mówimy o bilansie totalnie beznadziejnym. Dzisiaj ani przez moment nie było wątpliwości, kto jest lepszy – Pogoń czy Lechia. Gospodarze wyprowadzali ciosy z taką łatwością, jakby sprzedawali plaskacze namolnemu gnojkowi z trzeciej klasy. W sumie lechiści na wyjazdach to właśnie poziom 3B, i to wcale nie ze szkoły sportowej.
W meczach czołowej czwórki wszystko było dość logiczne, za wyjątkiem zagrania ręką Artura Jędrzejczyka (Cracovia – Legia). Obrońcy gości nikt nie atakował, nikt mu nie zasłaniał piłki, nikt nie wytrącił go z równowagi. Reprezentant Polski po prostu wyskoczył i jak gdyby nigdy nic postanowił zagrać ręką. Mniej więcej coś takiego zrobił kiedyś Zbigniew Mandziejewicz w meczu Górnik – Legia, ale wtedy dość oczywistym było, że sprawa mogła mieć drugie dno (później Mandziejewicz został odstawiony i zagrał tylko jeden mecz w pierwszym składzie – pożegnalny). Ale jakie drugie dno mogło być tutaj i co w ogóle miał na myśli „Jędza”? Oczywiście, jest to chłopak, którego głowa często nadaje na innych falach, ale bez przesady – to był odlot zbyt duży nawet jak na niego.
Odlotowa była też walka o czołową ósemkę. Ostatecznie stało się to, czego nikt za bardzo nie zakładał, a już na pewno nikt kilka tygodni temu. O utrzymanie walczyć będzie Zagłębie Lubin, które po czterech porażkach z rzędu dzisiaj zanotowało tylko remis ze Śląskiem. Może byłby to aż remis, gdyby w Gdyni w ostatniej minucie meczu sędzia nie podyktował rzutu karnego dla Wisły Płock. Jeden strzał Kante przewrócił tabelę do góry nogami. Zagłębie – w dół. Korona – w górę. Wisła dalej nigdzie, chociaż przez chwilę jej się coś zdawało.
Walka Korony o TOP8 była szalona. Atakowali, atakowali, a tu nagle gong – bramka dla Bruk-Betu. Potem znowu atak, atak, atak, wreszcie gol w ostatniej sekundzie, ale z minimalnego spalonego. Publika skanduje „złodzieje, złodzieje”, rezerwowym wydaje się, że widzieli sytuację lepiej niż sędzia liniowy, ogólnie pachnie mordobiciem, a tymczasem Pawłowi Sokolnickiemu (sędzia liniowy) należy się medal. Po chwili wieści z Gdyni i Korona jednak wskakuje do ósemki. Gdzieś z boku dalej cieszą się też piłkarze Bruk-Betu, gdzieś w Szkocji cieszy się były trener Czesław Michniewicz, ponieważ… jego kontrakt z klubem z Niecieczy automatycznie przedłużył się o kolejny rok. A wszystkim dodatkowo humory powinna poprawić premia – milion złotych do podziału.
Zagłębie – tak to trzeba ująć – dało dupy po całości. Najpierw mieli walczyć o mistrzostwo, później o puchary, ale dyskretnie – bez totalnego tąpnięcia – obsuwali się w tabeli. Inni gasili pożary w swoich domach, wychodzi z kryzysów, a lubinianie tkwili w marazmie. Starzyński nie gra jak Starzyński, Nespor nie strzela jak Nespor, nawet Tosik już nie wycina jak Tosik, generalnie wszystko tam jakoś spsiało. Siłą rozpędu można byłoby się doturlać do ósemki, ale zabrakło benzyny na jakiś metr przed metą.
– Proszę się nie martwić o Zagłębie. Zagłębie da sobie radę – powiedział Piotr Stokowiec i musimy się z nim zgodzić. Generalnie o Zagłębie się nie martwimy, natomiast o samego Stokowca trochę już tak.
Przed nami teraz siedem kolejek – o mistrzostwo i o życie. Pasjonująca będzie zwłaszcza ostatnia seria spotkań, gdy Jagiellonia podejmie Lecha, a Legia – Lechię Gdańsk. Pełny terminarz wygląda następująco:
31 kolejka:
Jagiellonia – Pogoń
Legia – Wisła Kraków
Lech – Korona
Lechia – Bruk-Bet
Wisła Płock – Ruch
Zagłębie – Cracovia
Śląsk – Górnik
Arka – Piast
32 kolejka:
Korona – Jagiellonia
Wisła Kraków – Lechia
Pogoń – Legia
Bruk-Bet – Lech
Górnik – Wisła Płock
Cracovia – Arka
Ruch – Zagłębie
Piast – Śląsk
33 kolejka:
Jagiellonia – Wisła Kraków
Lechia – Korona
Legia – Bruk-Bet
Lech – Pogoń
Wisła Płock – Cracovia
Arka – Górnik
Zagłębie – Piast
Śląsk – Ruch
34 kolejka:
Lechia – Jagiellonia
Legia – Lech
Pogoń – Bruk-Bet
Korona – Wisła Kraków
Arka – Wisła Płock
Zagłębie – Śląsk
Ruch – Piast
Górnik – Cracovia
35 kolejka:
Jagiellonia – Legia
Lech – Lechia
Wisła Kraków – Pogoń
Bruk-Bet – Korona
Wisła Płock – Zagłębie
Śląsk – Arka
Cracovia – Ruch
Piast – Górnik Łęczna
36 kolejka:
Bruk-Bet – Jagiellonia
Lech – Wisła Kraków
Korona – Legia
Lechia – Pogoń
Piast – Wisła Płock
Śląsk – Cracovia
Górnik – Zagłębie
Arka – Ruch
37 kolejka:
Jagiellonia – Lech
Wisła Kraków – Bruk-Bet
Legia – Lechia
Pogoń – Korona
Wisła Płock – Śląsk
Cracovia – Piast
Zagłębie – Arka
Ruch – Górnik