Awans do ćwierćfinału Ligi Mistrzów, pięć wygranych w pięciu kolejnych meczach Premier League, gra godna mistrzów Anglii. Ostatnio o Leicester piszemy i czytamy same dobre rzeczy. A jednak w tym wszystkim pojawiło się brzydkie kaczątko. Ahmed Musa trafił do aresztu.
Jego żona, Jamila, miała wczoraj urodziny. A wiemy o tym z jego pełnego czułości wpisu na Instagramie. – Niech Bóg obdaruje cię dobrobytem. Wszystkiego najlepszego moja królowo – ładne słowa, krótko mówiąc – romantyk.
Aż tu nagle gong. The Sun napisało, że w nocy z wtorku na środę w Countesthorpe w domu małżeństwa pojawiła się policja. Dlaczego? Bo “królowa” Musy zgłosiła napaść na siebie przez męża. Gdy funkcjonariusze przyjechali, piłkarza nie było w domu. Zjawił się około 1 w nocy, wtedy został zgarnięty, ale podczas przesłuchania nie przyznał się do pobicia i wyszedł z aresztu po kilku godzinach. Jak nietrudno w takich sprawach się domyślić – żona wycofała się z zeznań i nie wniosła oskarżenia.
Leicester rozgrywało tego wieczoru mecz z Sunderlandem. Musa nie załapał sie nawet do kadry meczowej i nie miał szansy na poprawienie fatalnej statystyki zaledwie czterech goli w 30. meczach w tym sezonie. Złość sportową rozumiemy, ale bicia kobiety usprawiedliwić nie można niczym. Oczywiście do czego doszło w domu piłkarza nie wie nikt poza nim i jego żoną, ale wygląda to fatalnie. A słowa przyjaciela Musy, że “aresztowanie było dla Ahmeda szokiem, bo nigdy w życiu nikogo nie uderzył” jest średnio wiarygodne.
Jak zareagował klub? Sprawa “ma zostać przedyskutowana”, na razie bez żadnych konsekwencji. Nam cisną się na usta najgorsze słowa z naszego słownika, ale – jak to mówią – nie znasz, nie oceniaj. Bo kto wie, jak było naprawdę…