W Rzymie mamy do czynienia z sezonem cudów. Edin Dzeko po raz pierwszy od 2010 roku ma na koncie ponad 20 bramek w sezonie ligowym, Kevin Strootman rozegrał ładnych kilkanaście meczów, a defensywa stołecznej drużyny udowadnia, że nie lubi tracić goli, tym samym będąc drugą najlepszą w lidze. Roma dzisiejszego wieczoru mierzyła się z Empoli, czyli ekipą, której sukcesem będzie utrzymanie się w Serie A. I mimo że podeszła do sprawy minimalistycznie, wykonała plan w stu procentach.
Empoli pod batutą Marco Giampaolo rozegrało bardzo dobry sezon 15/16. Duży wkład mieli w ten sukces wszyscy wypożyczeni zawodnicy oraz ci, którzy latem poprzedniego roku zmieniali barwy. Mario Rui, Leo Paredes, Piotrek Zieliński – to oni brali czynny udział w osiągnięciu Empoli. Dzisiaj jednak ten zespół wygląda beznadziejnie. 17 bramek zdobytych w całym sezonie – aż sześciu zawodników w Serie A ma na ten moment więcej goli niż cała kadra ekipy „Azzuri”. Dlatego teraz przed spotkaniem z Romą nikt nie spodziewał się niespodzianki, a raczej solidnie zlanego dupska. Mówienie, że naboje się wyczerpały, to minimalistyczne spojrzenie na sprawę. Oni broni palnej po prostu nie posiadają.
Roma na to spotkanie wyszła nieco lekceważąco. Mogło, a raczej powinno się to skończyć rzutem karnym po błędzie Wojtka Szczęsnego. Polak sfaulował w polu karnym Thiama, jednak liniowy w tej sytuacji odgwizdał mocno wątpliwą pozycję spaloną Senegalczyka. Wtedy, jak oblana wiadrem zimnej wody, obudziła się Roma. W 13/ minucie, defensywa Empoli pokazała, dlaczego ich zespół walczy o utrzymanie. Po wrzutce zawodnika stołecznego zespołu w pole karne, aż trzech obrońców „Azzuri” nie potrafiło przypilnować Edina Dzeko, którego piłka bardziej trafiła, niż Bośniak ją kopnął.
Później już mecz stał nudny jak flaki z olejem. Patrząc na Dzeko można było odnieść wrażenie, że jego celem było dodreptanie do ostatniego gwizdka, byle tylko przesadnie się nie zmęczyć. W sumie ciężko mu się dziwić, skoro za trzy dni czekają go derby z rywalem o znacznie poważniejszej sile rażenia. W drugiej odsłonie zarzucił jednak na chwil kilka swoją dość bierną postawę, gdy obronna Empoli dała kolejny popis. Skompletował tym samym doppiettę, a także wyprzedził w wyścigu o tytuł króla strzelców Andreę Belottiego.
Roma wykonała plan. Bez wielkich ciężarów, spokojnie doprowadziła dwubramkową przewagę do końca, by można było się rozjechać do domów pod Rzymem w poczuciu kolejnego dobrze wykonanego zadania.
Jeśli ktoś szuka pozytywów w ekipie Empoli, to są dwa: Skorupski, który znów kilka razy pokazał, dlaczego jest we Włoszech tak ceniony, a także wspomniany wyżej Thiam. Więcej szczerze mówiąc nie widzimy. I po dzisiejszym występie raczej w tym sezonie nie spodziewamy się zobaczyć.