Reklama

Oto czarny koń rozgrywek? Monaco rozprawia się z City w naprawdę świetnym stylu

redakcja

Autor:redakcja

15 marca 2017, 23:11 • 3 min czytania 85 komentarzy

Miał być Pep Guardiola kimś w rodzaju polisy gwarantującej Manchesterowi City wejściówkę na światowe salony. Oczywiście, Anglicy szósty rok z kolei występują na najbardziej uroczystym bankiecie, ale to nie do nich należy parkiet. Rok temu historyczny sukces mieli na wyciągnięcie ręki – już byli w półfinale Ligi Mistrzów – ale zamiast iść za ciosem, pozwolili odezwać się demonom z przeszłości. 2014 rok i 1/8 finału. 2015 rok i 1/8 finału. 2017 rok i 1/8 finału. O ile wcześniej odpadali z Barceloną, o tyle teraz musieli uznać wyższość tylko (tylko?) Monaco.

Oto czarny koń rozgrywek? Monaco rozprawia się z City w naprawdę świetnym stylu

Wiedzieliśmy, że zespół Leonardo Jardima ma ogromny potencjał, że nie ma przypadku w tym, że wciągają nosem ligę francuską, wygrali grupę LM z Tottenhamem czy Bayerem i zawiesili wysoko poprzeczkę w pierwszym meczu. City przegrywało już 1:2, 2:3, ale podkręciło tempo na tyle, by mieć dwa gole przewagi. Przekaz był dość oczywisty: ktoś, kto traci pięć bramek i nie nadąża za zbyt szybkimi atakami rywala, nie dojdzie na szczyt. Piłkarzom Monaco brakowało już przecież sił, przegrali psychicznie, no i nie posiadało na tym poziomie zbytniego doświadczenia…

Znów zobaczyliśmy więc zespół o dwóch twarzach. Jak w pierwszym meczu Francuzi długo zachwycali, tak w ostatnie pół godziny stracili wypracowany dorobek. Dziś znów zaczęli wyśmienicie – Bakayoko uruchomił Mbappe, którego strzał odbił na rzut rożny Caballero. Po kornerze zatrzymany został Mendy, poprawił Bernardo Silva, dogrywając w środek, a Mbappe już się nie pomylił. To była 8. minuta gry i połowa strat odrobiona. Po niespełna pół godzinie – Monaco było już w ćwierćfinale. Znów trafił Mbappe, ale z pozycji spalonej, więc po wyprowadzonej kontrze przez świetnego 18-latka i podaniu Mendy’ego do siatki trafił Fabinho. Piłkarze City zachowali się w tej akcji jak statyści, po jej wykończeniu stali zamurowani.

Powiedzmy sobie wprost: podopieczni Pepa Guardioli do przerwy nie istnieli. Przegrywali środek pola, nie byli w stanie w jakikolwiek sposób zagrozić bramce Subasicia, nie oddali ani jednego strzału. Nie uskrzydlali akcji, angażując przy tym bocznych obrońców, De Bruyne był senny, a Raggi nakrywał czapką Aguero. Nie było widać tu ręki Guardioli, nie było tu widać nic sensownego. Gościom po 45 minutach nie zostawało nic z przewagi, którą wypracowali sobie w Manchesterze.

Po przerwie role zaczęły się jednak odwracać. Monaco, mimo korzystnego rezultatu w dwumeczu, długo utrzymywało piłkę blisko pola karnego rywali, ale nagle się wycofało. Czy gracze Jardima poczuli już taki spokój, że wszystko kontrolują i nic złego im się nie może wydarzyć? Być może. Czy znów poczuli zmęczenie, zdając sobie sprawę, że na tak wysokiej intensywności ciężko rozegrać półtorej godziny? Chyba tak. I zaczęli ponosić tego konsekwencje – po dograniu Sterlinga w ostatnim momencie piłkę sprzed nosa Aguero sprząta Raggi. Aguero pudłuje w dogodnej sytuacji (pierwszy strzał, choć jeszcze niecelny, w 62. minucie!), Aguero przegrywa pojedynek z Subasiciem, Sane z ostrego kąta uderza niecelnie. Aż wreszcie Sane – po tym, jak Subasić odbija do boku strzał Sterlinga – i piłka ląduje w siatce. Wszystko to miało miejsce na przestrzeni kilku minut.

Reklama

Monaco nie wyglądało z pewnością na zespół, który może się szybko podnieść. Druga połowa to były coraz groźniejsze ataki przeciwnika, z których zatrzymaniem znów były problemy. Gospodarze wystąpili dziś osłabieni brakiem Glika i Falcao, świetnie grający Raggi doznał urazu, a i znów – tych sił było mniej. Wystarczył jednak rzut wolny, po którym Kolarov minął się z piłką, a Bakayoko trafił głową.

I co? I 3:1, mimo 3:5 w pierwszego meczu. Monaco w ćwierćfinale! Do najlepszej ósemki w Europie wskakuje jednak zasłużenie – mnóstwo pochwał zgarnęli w Manchesterze, lepsi byli dziś. No i co tu ukrywać: naprawdę przyjemnie patrzy się na tych młodych, ambitnych, zdeterminowanych i kreatywnych chłopaków. Być może latem ta drużyna zostanie rozsprzedana, ale póki co ta historia jest znakomita. Czyżby Glik i spółka mieli być czarnym koniem tych rozgrywek?

Najnowsze

Kanał Zero

0:0 w Kanale Zero. Kowal, Rudzki, Marciniak, Targowski

redakcja
0
0:0 w Kanale Zero. Kowal, Rudzki, Marciniak, Targowski

Liga Mistrzów

Liga Mistrzów

Kolejne wcielenie Superligi. Pomysł Unify League nie porywa

AbsurDB
34
Kolejne wcielenie Superligi. Pomysł Unify League nie porywa

Komentarze

85 komentarzy

Loading...