Reklama

Jak co środę… JAKUB OLKIEWICZ

redakcja

Autor:redakcja

01 marca 2017, 09:29 • 7 min czytania 47 komentarzy

Niebywale to wszystko zdziadziało. W sposób niepojęty, nie do ogarnięcia, w sposób, który musi wywoływać odruch wymiotny u każdego, kto nie traktuje internetowej dyskusji jako kwestii życia lub śmierci. Zaczęło się z całą pewnością od polityki, nie mam co do tego wątpliwości. To polityka była pierwotnym źródłem tego całego syfu, to z niej czerpie się wzorce, to od niej pobiera się schematy myślowe i kalki, przykładane potem gdzie popadnie.

Jak co środę… JAKUB OLKIEWICZ

Zaczęło się od wojny plemiennej dwóch nielicznych grup stanowiących tzw. betonowy elektorat głównych partii. Potem i plemiona się rozrastały, i sposób działania przenosił się na inne dziedziny życia. Efekt jest taki, że dziś tym samym błotem uwalisz się wchodząc w debatę na temat posunięć któregoś z ministrów, ale i próbując skomentować tekst dotyczący transferu piłkarza bądź diety. Dyskusja internetowa od paru ładnych miesięcy w każdym możliwym dostępnym temacie wygląda praktycznie identycznie.

Z oczywistych względów najbardziej widzę to szaleństwo na przykładzie piłki nożnej. Kiedyś sprawa była prosta – Bartłomiej Grzelak grał do dupy, więc pięćdziesiąt osób pisało o tym, jak bardzo do dupy gra Bartłomiej Grzelak, trzydzieści o tym, że w sumie to jego koledzy równie słabi, dwadzieścia coś o tym, że jest po kontuzji i jeszcze wróci do formy, a kilku ostatnich komentatorów sugerowało, żeby “redakturek w okularach sam zagrał lepiej, jak jest taki mądry”. Dziś byłoby już zgoła inaczej. Pod tym samym tekstem o tym samym miernym Grzelaku obejrzelibyśmy najpierw śledztwo: kto jest jego menedżerem i jakie stosunku ów menedżer ma z dziennikarzami na stronie. Może Grzelak jest przed wielkim transferem? Czy oczernianie go nie jest przypadkiem grą na opuszczenie ceny? Może znajomy napastnik z konkurencyjnego klubu opłacił artykuł, by zwiększyć swoje szanse na dołączenie do wymarzonego klubu?

Inni nie byliby tak łaskawi. Bez dociekania kto, jak i za ile od razu wycelowaliby działa – redakcja po raz kolejny pokazuje swoją antylegijność/prolegijność (zależy, czy Grzelak grałby do dupy w Legii, czy w Wiśle Płock). Kontrwywiad internetowy bez pudła wydałby diagnozę – krytyka Legii się lepiej klika, stąd ten bezpardonowy atak na Grzelaka. Ktoś jednak przytomnie by zaznaczył – prezes chce się go pozbyć, szepnął słówko, albo wręcz zapłacił, by nastawić kibiców negatywnie do piłkarza., a potem go sprzedać.

– A moim zdaniem – zacząłby komentarz inny z mędrców – zaczyna się szukanie wymówek, dlaczego Legia nie wygrała tytułu. A prawda jest taka, że nie przez grającego do dupy Grzelaka, ale pierdzącego w stołek trenera! – przeczytalibyśmy bankowo. Dalej byłoby coś o zajechaniu fizycznym przez niewykwalifikowanego szamana od przygotowania fizycznego oraz naturalnie kilka cierpkich słów o pracy klubowej kliniki medycznej, która nie potrafi porcelanowego drewna zamienić w tytanową gumę. Może ze dwie osoby wzięłyby mimo wszystko pod uwagę, że artykuł o Grzelaku grającym do dupy pojawił się dlatego, że Grzelak gra do dupy, ale ich głos nie przebiłby się w trwającej dyskusji, czy to spisek na najwyższych szczeblach władz klubowych, czy jednak z udziałem związku piłkarskiego i agencji menedżerskich.

Reklama

Tak jest z każdą, najdrobniejszą pierdołą. Przychodzi zawodnik znikąd, pojawia się tekst o tym, że zawodnik jest znikąd. – Ha, już się zaczyna kampania nienawiści wobec X/Y/Z. Już was BOLI, już się odzywają KOMPLEKSY. Może i znikąd, ale obserwowaliśmy go od lata 2002! Jak jeszcze grał w skoki narciarskie na komputerze na korbkę na lekcjach informatyki! Mieliśmy specjalną komórkę skautingu o roboczej nazwie “Nigdzie”, która pilnowała wszystkich wychodzących znikąd dwunastolatków!

Targi trwają do białego rana, zazwyczaj przechodząc od całkiem lajtowych zarzutów o ustawianie ligi, przekupowanie sędziów i dziennikarzy, przez recenzje osiągnięć szkolnych rozmówcy, aż do grzebania w życiorysach matek i babć wszystkich uczestniczących w dyskusji osób. To prawdziwa plaga, bo szukanie spisku, drugiego, czwartego i piętnastego dna w najprostszym zdaniu, staje się popularniejsze niż gofry w Łebie.

“Wołodymyr Kostewycz zalicza kolejne udane dośrodkowanie, widać, że lewą nogę ma nie tylko od wciskania sprzęgła” – takie zdanie napisane gdziekolwiek, nie tylko na Weszło.

– ha, ciekawe kto jest jego menedżerem, bo zakładam, że wasz znajomek, dlatego go tak promujecie
– no jasne, w Wielkopolsce wszyscy dziennikarze zblatowani z zarządem, to będą teraz chwalić tego daremniaka za wszelką cenę
– już Ekstraklasa posmarowała za walkę z limitem obcokrajowców, teraz każdy z paszportem spoza UE będzie na gwiazdę kreowany
– cztery miesiące temu robiliście u nich materiał o Nielsenie, rozumiem, że trzeba teraz zapłacić za wypity w Poznaniu alkohol dobrymi artykułami

I tak dalej. Jeśli – o nie! – sprawa dotyczy Legii Warszawa, Wisły Kraków, bądź Lecha Poznań – to jest koniec. Wyszukiwanie wielopiętrowych intryg mających na celu zdyskredytowanie jednych i wychwalanie drugich będzie się ciągnęło przez dziesiątki komentarzy. Coraz ciężej jest się w to strzelić tym, którzy akurat chcieliby napisać, że Kostewycz jednak miał tylko jeden tak świetny mecz, a dobre wejście w ligę zaliczył swego czasu nawet Patryk Mikita. Ich komentarz albo ginie w zalewie teorii spiskowych, albo wraz z zamknięciem laptopa przez zniechęconego niedoszłego dyskutanta.

Przez pewien czas wydawało mi się, że to po prostu świat polityki przespacerował do leżącego bardzo niedaleko sportu i ci, którzy do tej pory wytrwale tropili afery w przemyśle zbrojeniowym teraz węszą wokół futbolu. Ale odkąd w moim domu zameldował się Staszek, najfajniejszy syn na świecie, wiem, że sprawa jest szersza.

Reklama

Pieluchy firmy X czy jednak Y?

Z pozoru niegroźne pytanie zamienia się szybko w festiwal wyzwisk między wrogimi obozami. Zaczyna się oczywiście od zarzutów, że to marketingowcy danej firmy polecają pieluchy rywala, bo żadna normalna matka by ich nie wybrała, ale na stół wpadają po chwili lepsze kąski. “Chyba wolałabym go owinąć w folię niż użyć tego gówna”! I tak dalej. Kilkanaście postów niżej dochodzimy już do teorii, że to lekarze specjalnie polecają złe pieluchy, żeby mieć większy ruch w swoich prywatnych gabinetach. Nie wspominając o tym, że rząd bierze prowizję od producentów za to, by podległe mu media milczały o tym jak pieluchy Z odparzają delikatną skórę niemowlaka.

Spróbuj dowiedzieć się czegoś o karmieniu startą marchewką. Jeśli nikt cię nie trzaśnie cegłą za to, że śmiesz brać pod uwagę kupno gotowego produktu w słoiczku, to chwilę później usłyszysz teorię o rolnikach hodujących zmutowaną rakotwórczą marchew. A w ogóle to czemu tak wcześnie wprowadzasz do diety marchew? Najpierw może jednak brokuł? Co z ciebie za rodzic, jak można tak torturować własne dziecko, bla, bla, bla.

To może przejdźmy na forum sportowców-amatorów! Tam z pewnością czeka nas pozytywna atmosfera, w której wszyscy wzajemnie się dopingują, niezależnie od drogi, którą obrali.

– Jak to, kurwa, nie trzymasz diety podczas ćwiczeń? Równie dobrze możesz sobie od razu uciąć nogi, po co masz biegać, skoro potem psujesz to jedząc ziemniaki na obiad.
– A ty to co? Pewnie tylko ryżyk kochany, z kurczakiem? Zastanów się, kto wprowadził te produkty I PO CO, a przede wszystkim ZA ILE.
– Nie kłóćcie się panowie, nie warto, gość i tak powiedział, że nie ma zamiaru się suplementować, więc równie dobrze może jeść arszenik i popijać cyjankiem.
– O, agent suplement się znalazł. Kto cię wynajmuje do tych durnych postów, Suplex czy PolSupl?

Wszędzie, ale to dosłownie wszędzie trwa wojna. Wszystko jest ustawione, sprzedane, kupione i ukartowane. Otacza nas jeden wielki spisek, który rozpoczyna się od gumek w skarpetkach pogarszających krążenie, płynnie przez transfery piłkarskie dochodzi aż do tweetów, które oczywiście zawsze są sponsorowane. Te zawierające żarty z Lecha sponsoruje Legia, te z Legii Wisła, te z Wisły Cracovia, a te z Cracovii Lechia Gdańsk. Poza sponsorowanymi są też oczywiście darmowe, dotyczące polityki. Te są napisane wyłącznie w celu przypodobania się władzy/opozycji i otrzymania od nich intratnych propozycji zawodowych. A jak napiszesz, że jest zimno, to jesteś oszołomem kwestionującym globalne ocieplenie. W sumie i tak lepiej, niż biedacy, którym wymsknęło się, że jest im ciepło – ci bowiem to opłaceni przez Greenpeace trolle próbujący wywołać ogólnoświatową panikę i uderzenie w interesy państw eksportujących węgiel.

Najgorzej w tym wszystkim mają ci, którzy lampią się w telewizor i widzą, że Grzelak gra do dupy.

Ale jak to napisać, żeby nie stać się opłacaną marionetką?!

Najnowsze

Felietony i blogi

Komentarze

47 komentarzy

Loading...