Reklama

To idzie młodość – polskie kluby prowadzone przez coraz młodszych trenerów

redakcja

Autor:redakcja

03 lutego 2017, 17:09 • 5 min czytania 28 komentarzy

Legia dziękuje za współpracę Besnikowi Hasiemu i w jego miejsce zatrudnia o pięć lat młodszego Jacka Magierę, a w Lechu Jana Urbana zastępuje o dziewięć lat młodszy Nenad Bjelica. I to tylko najświeższe przykłady trendu, który od dłuższego czasu jest mocno zauważalny w polskiej ekstraklasie. Najbogatsze i najlepiej zarządzane kluby coraz częściej stawiają na szkoleniowców, którzy całkiem niedawno sami kopali piłkę i dojrzewali piłkarsko już w zupełnie innej rzeczywistości.

To idzie młodość – polskie kluby prowadzone przez coraz młodszych trenerów

Spójrzmy na ligową tabelę i trenerów prowadzących drużyny z czołówki. Jeszcze w 2002 roku Piotr Nowak grał i strzelał bramki w MLS, natomiast Michał Probierz ostatnie mecze w Ekstraklasie zaliczył w sezonie 2005/06. Jacek Magiera kopał na ligowych boiskach jeszcze w 2006 roku, a przecież on swoją piłkarską karierę zakończył bardzo szybko, bo jeszcze przed trzydziestką. Nenad Bjelica i Piotr Stokowiec skończyli z grą w najwyższej klasie rozgrywkowej w sezonie 2005/06 odpowiednio w Austrii i w Polsce, natomiast Czesław Michniewicz – który z tego towarzystwa zdecydowanie najmniej osiągnął na boisku – także bronił w ekstraklasie już po 2000 roku. Dalej Kazimierz Moskal występował prawie do końca 2004 roku, a Grzegorz Niciński biegał po naszych boiskach już zupełnie niedawno, bo jeszcze w 2009 roku.

Innymi słowy, cała górna ósemka ekstraklasy obecnie jest prowadzona przez trenerów następnej generacji, którzy nie muszą łykać tabletek z magnezem, by przypomnieć sobie piłkarską karierę. Młodych, energicznych, którzy świetnie odnajdują się w najnowszych technologiach oraz rozwiązaniach, i którzy nie używają laptopów wyłącznie jako podstawki pod kawę. Taki Probierz ma zupełnego świra na punkcie przedmeczowych analiz z wykorzystaniem platform scoutingowych, a Michniewicz zaczął używać na treningach dronów jeszcze zanim stało się to bardziej powszechne. To jednak nie przypadek, że w czołówce nie ma dziś trenerskich dinozaurów, bo ich właściwie próżno już szukać w całej lidze. Jako jedyny ostał się 68-letni Franciszek Smuda, którzy zastąpił w Łęcznej 36-letniego Rybarskiego. I była to jedna z nielicznych tego typu zmian w ostatnim czasie, najprawdopodobniej spowodowana chęcią wprowadzenia zupełnie innego sposobu oddziaływania do szatni Górnika.

Ze Smudą jest jednak trochę jak z wyjątkiem, który potwierdza regułę. To szkoleniowiec, który – nie oszukujmy się – wciąż chętniej ufa własnemu nosowi niż wynikom zaawansowanych analiz. Pod względem metod i wieku to już zupełny rodzynek, bo od o 13 lat młodszego Jacka Zielińskiego – czyli drugiego najstarszego trenera w lidze – dzieli go przepaść pod każdym względem. Co więcej, zła wiadomość dla Smudy jest taka, że kluby przestały się bać stawiać na najmłodsze trenerskie pokolenie. Najlepszy przykład mamy w Warszawie, gdzie w samym środku piłkarskiego kryzysu Legię powierzono zupełnie nieopierzonemu Jackowi Magierze.

Na początku obecnego sezonu UEFA postanowiła przebadać średni wiek szkoleniowców pracujących w europejskich ligach. Co prawda wtedy w Łęcznej nie pracował jeszcze Smuda, ale też nie było u nas kilku innych młodych trenerów, czyli Magiery, Bjelicy, Bartoszka czy Ramireza. W sierpniu 2016 roku sytuacja wyglądała następująco (w czołowych ligach mamy dwie liczby, ta w mniejszym kółku oznacza średnią wieku w niższej klasie rozgrywkowej):

Reklama

Nasi ligowi trenerzy ze średnią wieku 46,1 lat uplasowali się na 16. miejscu wśród najmłodszych. Za naszą zachodnią granicą tak duże zaufanie do mniej doświadczonych trenerów to zupełna rzadkość, bo z poważnych rozgrywek niższą średnią wieku mają tylko Szkoci. Inna sprawa, że jest to całkiem zrozumiałe, bo czołowe ligi stanowią obiekt zainteresowania najlepszych i najbardziej doświadczonych szkoleniowców z całej Europy. A nasze kluby takiego kłopotu bogactwa już nie mają, bo do nas może trafić jedynie trener z zagranicy, który dopiero ma apetyt na większą karierę. Czyli trener młody.

Nie jest też żadną tajemnicą, że nasi trenerzy nie są najbardziej rozchwytywanym towarem na rynku, chociaż raz na jakiś czas zdarzają się wyjątki, jak chociażby Stanisław Czerczesow, który zamienił Legię na reprezentację Rosji. Obecnie panujący trend z pewnością zwiększa szanse ekstraklasowych szkoleniowców, bo im wcześniej się zaczyna, tym więcej można w trenerce osiągnąć. Skoro Jacek Magiera niejako rozpoczął poważną karierę od urwania punktów Realowi w Lidze Mistrzów, to jest to dla niego świetny prognostyk. Kolekcjonując tego typu małe sukcesy może zbudować swoją markę, która za kilka-, kilkanaście lat może zostać dostrzeżona także poza krajem.

To jednak tyczy się tylko nielicznych naszych trenerów, którzy mają w ogóle możliwość zaistnienia ze swoimi drużynami w Europie. Reszta, czyli ogromna większość, pochłonięta jest bieżącą walką o życie, przy której nie bierze się jeńców. W tym samym raporcie UEFA zbadano, że w sezonie 2014/15 aż 69 procent polskich klubów zmieniło swoich trenerów, co – w porównaniu do najlepszych – jest naprawdę słabym wynikiem. Patrząc na poważne rozgrywki, gorzej sytuacja wyglądała jedynie w Portugalii (72 procent klubów wymieniło trenerów) oraz w Austrii (70 procent). Natomiast na przeciwległym biegunie, jako przykład stabilizacji, znalazły się Anglia (40 procent) oraz Francja (25 procent).

Jeżeli więc co sezon ponad 2/3 naszych trenerów traci posadę z powodu niesatysfakcjonujących wyników, ciężko tu mówić o budowaniu jakiejkolwiek marki, czy nawet zdobywaniu wartościowych wpisów do CV. Co z tego, że ma się młodego i zdolnego szkoleniowca, w którego można zainwestować, skoro wyrzuca się go z pracy już przy pierwszym kryzysie formy? Ale i tutaj nie brakuje pozytywnych wyjątków, jakimi z całą pewnością są Probierz, Stokowiec czy Niciński. Wszyscy pracują w swoich klubach już trzeci rok i wszyscy wciąż zdają się być na krzywej wznoszącej. To właśnie ci trenerzy są najlepszym przykładem, że odwaga (jaką jest zatrudnienie młodego, zdolnego szkoleniowca) oraz cierpliwość (czyli niewyrzucanie go z pracy przy pierwszej okazji) to cnoty, które w tej branży naprawdę popłacają.

Reklama

Michał Sadomski

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Ekstraklasa

Ekstraklasa

Prezes Śląska liczy na wsparcie. “Chciałbym, żeby miasto jak najwięcej dołożyło”

Michał Kołkowski
20
Prezes Śląska liczy na wsparcie. “Chciałbym, żeby miasto jak najwięcej dołożyło”

Komentarze

28 komentarzy

Loading...