Do Lechii Gdańsk wrócił niedawno Michał Mak – zawodnik, który swego czasu był blisko powołania do reprezentacji, za naszą zachodnią granicą nagrał się, że ho ho… Całe 42 minuty w barwach Arminii Bielefeld. Jak to w piłce – reguły nie ma, ale wyjazdy z Ekstraklasy na zaplecze Bundesligi ostatnio nie kończą się najlepiej. Jak będzie wiosną? Z okazji rozpoczynającej się rundy postanowiliśmy sprawdzić, czy istnieją przesłanki mówiące, że dla Polaków szukających szczęścia w tej lidze w końcu zaświeci słońce. A jeśli tak, to dla których, bo przecież tylko naiwniak mógłby liczyć, że od teraz nasi będą jedynie wymiatać.
A na zapleczu Bundesligi jest ich naprawdę sporo. Przed wami dziesięciu nie do końca wspaniałych.
PAWEŁ DAWIDOWICZ (VfL Bochum)
Ważny czas przed nim. Po pierwsze, wiosną powinny zapaść decyzje dotyczące jego klubowej przyszłości – piłka jest po stronie Niemców, którzy mogą wykupić go na stałe z Benfiki. Po drugie, po zakończeniu sezonu młodzieżowe Euro na naszych boiskach. Bywał już zapraszany na dorosłą kadrę, ale umówmy się – jego miejsce na razie jest wśród rówieśników. Jednak za darmo pierwszego składu nie dostanie, jeśli Jach i Bednarek utrzymają formę, to rywalizacja o grę na środku obrony powinna być bardzo ciekawa. Oczywiście Dawidowicz może występować też w środku pola, ale tu tłok jeszcze większy…
Dlatego podstawą jest regularna gra w klubie. Jesienią były piłkarz Lechii zaliczył 10 meczów, na boisku spędził 660 minut, z czasem spotkania omijał tylko wtedy, gdy miał problemy zdrowotne i choć nie był najwyżej oceniany, to na tle reszty naszych wyglądał przyzwoicie. Liczymy, że przynajmniej utrzyma ten status, jednak łatwo nie będzie. Odszedł Gokhan Gul, który jesienią był jedną z alternatyw dla Polaka (2 występy 18-latka), ale już w pierwszym meczu z Unionem Berlin trener Gertjan Verbeek nie będzie mógł skorzystać z usług Dawidowicza przez kontuzje.
BOCHUM DAWIDOWICZA WYWOZI KOMPLET Z BERLINA? 330 ZŁOTYCH ZA POSTAWIONE 100!
TOMASZ HOŁOTA (Arminia Bielefeld)
Hmm… Arminia chciała wypożyczyć go do Śląska, Samir Arabi dyrektor sportowy klubu, mówił w mediach, że kluby osiągnęły porozumienie. Jednak sam pomocnik nie zdecydował się na taki krok, postanowił powalczyć o miejsce w składzie obecnego klubu, który stoczy bój o pozostanie w drugiej lidze. Punkty za ambicję Hołota ma zagwarantowane, ale to ryzykowna decyzja. Tylko początek na obczyźnie środkowy pomocnik miał udany.
W sparingu w Legią znalazło się dla niego miejsce w pierwszym składzie, w ostatnim teście przed ligą (wygranym 2-0 z VfL Osnabruck) już nie. Wydaje się, że utrzymany zostanie status quo – minuty będą czasami wpadać, ale częściej ławka lub trybuny.
MARCIN KAMIŃSKI (VfB Stuttgart)
Naczekał się na grę tak długo, że w pewnym momencie wydawało nam się, iż prędzej Franciszek Smuda przyzna się do jakiegoś błędu, niż on wystąpi w koszulce VfB. Sytuacja dość niepodziewana, bo przed sezonem wydawał się jednym z wygranych przygotowań. Później nawet katastrofalne występy defensywy niewiele dawały – i tak nie podnosił się z ławki. Ale jak już wstał, to zaliczył siedem występów z rzędu od deski do deski. Czy wymiatał? Nie, średnią not Kickera (3,93) ma poniżej średniej zespołu (3,59). Ale na tamtą chwilę ważne było, że przypomniał sobie, iż jest piłkarzem.
VfB powalczy o szybki powrót do Bundesligi (3. miejsce oznaczające baraże na tę chwilę) i wydaje się, że Kamiński nie wypadł z koncepcji Hannesa Wolfa. Przynajmniej na początku rundy powinien być partnerem Timo Baumgartla na środku defensywy.
JAKUB KOSECKI (SV Sandhausen)
Pozycja Koseckiego na piłkarskiej prowincji w Niemczech jest w miarę ugruntowana – gdyby mieli go tam za kompletnego leszcza, to nie ściągaliby go do siebie ponownie. Nie oznacza to jednak, że skrzydłowy nawiązuje swoją grą do najlepszych okresów w barwach Legii. Szału nie ma. 1 asysta w 9 meczach to jak na skrzydłowego dorobek wręcz śmieszny. Najważniejsze jest jednak to, że wszystko wskazuje na to, iż wiosną “zabijaka w rurkach” będzie regularnie dostawał szanse, by się poprawić…
DANIEL ŁUKASIK (SV Sandhausen)
… a musi na przykład wyprzedzić w klasyfikacji kanadyjskiej byłego gracza Lechii Gdańsk. Przynajmniej wypadałoby. Spójrzmy prawdzie w oczy – mieć jako skrzydłowy gorsze liczby w ofensywie od Łukasika to trochę tak, jakby przegrać na setkę z Ryszardem Kaliszem. Gola i asystę były reprezentant nastukał w trakcie jednego wieczora. I choć ostatnie podanie zamienione na bramkę to nie były Himalaje sztuki piłkarskiej, to można powiedzieć, że był głównym architektem zwycięstwa 3-1 z Norymbergą.
Zapewne tej świetnej zmianie zawdzięczał występy w dwóch kolejnych meczach (w tym jeden od pierwszej minuty!), ale w nich już tak różowo nie było. No i w przekroju całej rundy mówimy o pięciu występach w lidze i meczu w Pucharze Niemiec. Łącznie 276 minut. Mało. I wydaje się, że wiosną trener Kenan Kocak dalej będzie stawiał na żelazny duet w środku pola – Denis Linsmayer i Stefan Kulovits.
POSTAW 100 ZŁOTYCH NA ZESPÓŁ KOSECKIEGO I FURMANA W MECZU Z FORTUNĄ I WYGRAJ 315 ZŁOTYCH!
ADAM MATUSZCZYK (Eintracht Brunszwik)
Jest w kadrze najlepszej drużyny jesieni, ale w wywalczeniu tego statusu nie miał udziału. No chyba że uwzględnimy grę na treningach i to, że pomaga kolegom podnosić poziom, ale bądźmy poważni. Ledwie cztery razy załapał się w tym sezonie do kadry meczowej i niewiele wskazuje na to, że wiosna przyniesie wielki przełom dla 27-latka. Chyba pora poszukać szczęścia w innym miejscu. Choć może się jeszcze łudzić, bo w meczach kontrolnych był brany pod uwagę.
KACPER PRZYBYŁKO (Kaiserslautern)
Kariera byłego reprezentanta młodzieżówki na pierwszy rzut oka mocno wyhamowała. No sami popatrzcie na ostatnie sezony:
2013/14: 22 mecze w drugiej lidze w barwach FC Koeln – 5 goli i 2 asysty
2014/15: 32 mecze w drugiej lidze w barwach Greuther Furth – 5 goli i 4 asysty
2015/16: 30 meczów w drugiej lidze w barwach Kaiserslautern – 7 goli i 1 asysta
A teraz jesień: 3 mecze, 44 minuty, bieda totalna. Powód jest jednak prosty – kontuzje. Wiosną powinno być znacznie lepiej. Wystarczy spojrzeć na sparingi – klasa przeciwników nie była najwyższa, ale Przybyłko błysnął regularnością i w każdym z trzech spotkań trafiał do siatki. Kaiserslautern potrzebuje jego goli jak Legia napastnika, a Korona bramkarza – jesienią ekipa ta strzeliła ledwie 11 goli w 17 meczach!
ARTUR SOBIECH (Hannover)
Dziś w Superaku mówił o tym, że rozważyłby ofertę z Legii i nieszczególnie nas to dziwi. Wydawało się, że o jego poprzednim sezonie, mimo spadku z Bundesligi, będzie można mówić jak o tym przełomowym, bo strzelił siedem bramek (i jedną w pucharze), wszystkie mocnym rywalom (m.in. obu Borussiom i Bayernowi). Gdy jeszcze zaczął czasami wkładać opaskę kapitana i na dzień dobry strzelił dwa gole na zapleczu, zaczęto wymieniać jego nazwisko w kontekście korony króla strzelców. Z dzisiejszej perspektywy brzmi to trochę śmiesznie, bo przez resztę rundy Sobiech dorzucił tyko asystę (i gola oraz asystę w pucharze). W tej chwili jest zdecydowanie najgorzej ocenianym piłkarzem drużyny przez Kickera (średnia 4,09, przedostatni piłkarz ma 3,90).
Choć strzelał gole w dwóch z trzech sparingów (jednego całkiem efektownego znajdziecie poniżej), raczej zacznie rundę na ławce rezerwowych.
CZY HANNOVER ZDOBĘDZIE Z KAISERSLAUTERN PRZYNAJMNIEJ DWA GOLE? JEŚLI UWAŻASZ ŻE TAK – ZA STÓWE POSTAWIONĄ W BETCLIC MOŻESZ WYGRAĆ 189 ZŁOTYCH!
WALDEMAR SOBOTA (Sankt Pauli)
Mamy mieszane odczucia. Z jednej strony gra regularnie – ma 1407 minut w nogach w tym sezonie. Jest na tej liście kilku gości, którzy daliby się pokroić za taki kredyt zaufania u trenera. Z drugiej strony – jego Sankt Pauli to dość zdecydowanie najgorsza ekipa w stawce i nie można powiedzieć, że były skrzydłowy Śląska się w niej wyróżniał. Słabe liczby (2 asysty), słabe noty (3,87 w Kickerze). Miejsce w składzie powinien utrzymać, ale gdy przypomnimy sobie, jak wysoko jego umiejętności cenił Adam Nawałka, to wiemy, że coś tu ewidentnie poszło nie tak.
OSKAR ZAWADA (Karlsruher)
W Wolfsburgu nie miał szans na grę, do nowej drużyny dołączył wczoraj. Trudno powiedzieć, czy będzie to natychmiastowy przełom, ale podpisał kontrakt do czerwca 2019, więc ma czas. Fakty są takie, że obie strony mogą sobie pomóc – Zawada może w końcu strzelać na seniorskim poziomie, czego nie potrafił zrobić na wypożyczeniu w Twente (11 meczów w Eredivisie bez bramki), a Karlsruher zyskać gracza, który poprawi katastrofalną skuteczność. Tak jak Kaiserslautern i wymienione wyżej Sankt Pauli drużyna ta wiosną zdobyła ledwie 11 bramek w 17 meczach.