Reklama

Fabiański znów bez czystego konta, ale tym razem szczęśliwy – Swansea ogrywa Liverpool!

redakcja

Autor:redakcja

21 stycznia 2017, 16:08 • 3 min czytania 3 komentarze

Mieliśmy ostatnio nieprzyjemność napisać, że Łukasz Fabiański stracił najwięcej goli w zestawieniu bramkarzy z pięciu najlepszych lig w Europie i jeśli nic się nie zmieni, to Polak może kończyć sezon z jakąś kosmiczną liczbą na debecie. I potrafimy sobie wyobrazić lepsze miejsce niż Anfield Road, by swój bilans poprawić, zaliczając jakieś czyste konto, lecz dzisiaj to właśnie tam przyszło grać Łabędziom. Rzeczywiście, na zero Łukasz znów nie zagrał, ale tym razem wróci do domu w dobrym humorze, bo on i koledzy doprowadzili do sensacji, wygrywając 3:2.

Fabiański znów bez czystego konta, ale tym razem szczęśliwy – Swansea ogrywa Liverpool!

Polak musiał dwukrotnie wyjmować piłkę z siatki, za każdym razem po strzale Firmino. To były klasyczne bramki tracone przez Swansea – obrona zagubiona w akcji jak scenarzyści „Prison Break” po pierwszym sezonie, a Fabian kompletnie bezradny. Najpierw Brazylijczyk walnął mu z bliska główką, a potem precyzyjnym strzałem z lewej nogi zmusił go do ponownej kapitulacji. Widać, że Firmino nie zapomniał o swojej poprzedniej lidze i regularnie ją ogląda, bo przy drugiej sytuacji zrobił 2/3 Lewandowskiego – brakowało tylko podbicia piłki, ale przyjęcie na klatkę i uderzenie wręcz identyczne.

Na razie brzmi to wszystko jak zwyczajna relacja po meczu Swansea, ale tym razem nie skończyło się na tym, że strzelali tylko ich rywale.  Nie skończyło, a nawet nie zaczęło, bo to właśnie Swansea prowadziło już dwoma bramkami. I tak naprawdę nie wiemy, który gol dla ekipy Clementa był największym zaskoczeniem.

– pierwszy, bo nikt się nie spodziewał, że Swansea może tu wyjść na prowadzenie?

– drugi, ponieważ nikt o zdrowych zmysłach nie wierzył w podwyższenie wyniku tylko raczej w rozpaczliwe bronienie zaliczki do końca?

Reklama

– czy trzeci, bo gdy Liverpool doszedł na 2:2, spodziewaliśmy się zwycięskiej bramki dla The Reds, a nie gonga od Swansea?

Konkurencja jest spora, ale co najważniejsze – choć tylko najwięksi optymiści mogli wierzyć w trzy gole dla Łabędzi tego popołudnia, to jednak wszystko okazało się prawdą. Dwa razy trafił Llorente, który znakomicie odnajdywał się w polu karnym i z bliska zaskakiwał Mignoleta, a trzecie trafienie dorzucił Sigurdsson, kiedy dostał piłkę szczęśliwie pod nogi po rykoszecie i nie dał szans Belgowi.

Ha, „szczęście”. Słowo klucz jeśli chodzi o Swansea, bo ile razy dostawali od losu po mordzie? Wiadomo, grali też słabo i na uśmiech fortuny często nie zasługiwali, jednak czasami bramki jakie tracili przechodziły ludzkie pojęcie – samobóje, rykoszety i tak dalej. Nie trzeba szukać daleko, wystarczy cofnąć się do ostatniego meczu z Arsenalem i przejrzeć te kuriozalne bramki. Dziś jednak los trzymał kciuki za Fabiańskiego i spółkę, bo jeśli parę minut przed końcem, piłka zamiast zatańczyć na poprzeczce, wpadłaby do siatki, wielu mogłoby zwątpić czy to wszystko ma jakiś sens.

Oglądaliśmy kapitalne meczycho, no, właściwie to kapitalną drugą połowę – pierwsza powinna zostać nagrana i rozprowadzana jako lek do walki z bezsennością. Być może przyda się Kloppowi, bo on chyba nie będzie mógł długo zasnąć, walcząc z pytaniem jak mógł pozwolić, by jego ekipa przegrała z czerwoną latarnią ligi i doznała pierwszej ligowej klęski u siebie od roku. A co do Swansea – jeśli się teraz nie odkręcą, to już chyba nigdy.

Najnowsze

Ekstraklasa

Dariusz Mioduski twardo o sprzedaży Legii. “Kręcą się ludzie, instytucje, mam oferty”

Michał Kołkowski
3
Dariusz Mioduski twardo o sprzedaży Legii. “Kręcą się ludzie, instytucje, mam oferty”
Ekstraklasa

Kibice Pogoni w końcu się doczekają? Nowy właściciel coraz bliżel

Patryk Stec
6
Kibice Pogoni w końcu się doczekają? Nowy właściciel coraz bliżel

Anglia

Komentarze

3 komentarze

Loading...