Gdybyście przed sezonem powiedzieli nam, że Łukasz Skorupski będzie najskuteczniejszym bramkarzem w Serie A, jeśli chodzi o kończeniem meczów z czystym kontem, doradzilibyśmy wam łyk wody oraz kilka głębokich wdechów i wydechów. Tu nawet niech chodzi o to, że aż tak nie wierzymy w umiejętności polskiego bramkarza. Wierzymy. Nie trzeba jednak na calcio zjeść zębów, by wiedzieć, że – przynajmniej w teorii – obrony Empoli do najlepszych w Europie zaliczyć nie można. Jeśli chodzi o boiskowych partnerów, to „Skorup” komfort ma chyba trochę większy niż np. Fabiański w Swansea, ale już, co naturalne, nie tak duży jak choćby Szczęsny w Romie. Ale nic sobie z tego nie robi. Dziś polski bramkarz zaliczył dziewiąte czyste konto w tym sezonie.
Nie potrafili pokonać go gracze Sampdorii Genua, czyli m.in. Luis Muriel, Patrick Schick, Fabio Quagliarella, Karol Linetty i Bartosz Bereszyński. Skłamalibyśmy pisząc, że próbowali tego dokonać jakoś szczególnie intensywnie. Nie, widzieliśmy lepsze mecze drużyny Marco Giampaolego w tym sezonie. W pierwszej połowie temperatura pod bramką Polaka wzrosła ledwie dwukrotnie – najpierw Skorupski obronił nogami niesygnalizowaną próbę Muriela, później przytomnie piąstkował, gdy Kolumbijczyk zgrywał piłkę głową do jednego z partnerów. Trzecie stracie z najskuteczniejszym zawodnikiem Sampdorii Polak również wygrał – tym razem stanął z nim oko w oko i interweniował na tyle dobrze, że jeden z kolegów zdążył wybić piłkę sprzed linii bramkowej.
Już w doliczonym czasie gry Skorupskiego zaskoczyć próbował Karol Linetty, ale nie trafił w bramkę. Czegoś zabrakło – ten banał nad banałami generalnie nieźle oddaje występ byłego lechity. Oczywiście jak zwykle Polak był bardzo odpowiedzialny, nie najgorzej wypadał, jeśli chodzi o aktywność, ale za każdym razem coś szło nie tak. A to nie wyszedł sam strzał, a to szwankowało ostatnie podanie, a to zabrakło szczęścia w przebitce, a to rywal w ostatniej chwili, psim swędem uniemożliwił mu oddanie uderzenia. Szkoda, bo tytuł bohatera meczu był do wzięcia. Odnotować możemy za to fakt, że Linetty został ukarany żółtą kartką. Nigdy raczej nie kojarzył nam się z gościem, który jako pierwszy ruszyłby z odsieczą, gdy poturbowany zostaje kolega z drużyny, ale właśnie to się dziś wydarzyło. Zmiany, zmiany, zmiany…
Ostatecznie miano MVP przypada Christianowi Puggioniemu. Bramkarz Sampdorii w pierwszej połowie obronił rzut karny podyktowany po faulu Palombo na Levanie Mchedlidze. Gruzin chciał sprawiedliwość wymierzyć samodzielnie. Widzieliśmy kilka gorzej wykonanych jedenastek, ale nie wpadło.
0-0. I trochę szkoda nam Empoli, bo to ekipa, która ma kolosalne problemy ze strzelaniem. W 20 meczach tego sezonu drużyna ta zdobyła mniej goli niż:
– Mauro Icardi (0 cztery),
– Andrea Belotti i Edin Dzeko (o dwa),
– Gonzalo Higuain i Dries Mertens (o jednego).
A tyle samo co Ciro Immobile. Czyli jedenaście. W zasadzie to cud, że Empoli z taką skutecznością ciągle jest ponad kreską (OK, żaden cud, tylko Palermo, Crotone i Pescara to beznadziejne ekipy). Tak czy siak, panie Łukaszu trzeba się stamtąd zawijać.
*****
W „polskim meczu” zabrakło goli, więc tym chętniej odnotowujemy tego wypracowanego przez naszego rodaka. Napoli ograło Pescarę 3-1, a przy trafieniu Marka Hamsika wyborną asystę zaliczył Polak. Panie i panowie, przed państwem Piotr Zieliński…