Graj w Sunday League. Dostań się przypadkiem do klubu Championship, który zaraz spada do League One. Jako napastnik strzel pięć goli w 21 meczach trzeciej ligi, więc nie wykręć tym samym jakiegoś nadzwyczajnego wyniku, bijącego wszelkie rekordy. Mimo to zostań wartym 11 milionów funtów ósmym najdroższym piłkarzem w historii Evertonu. Czy taka historia ma prawo się w ogóle wydarzyć? Spytajcie Ademoli Lookmana.
Pierwszy raz słyszycie w ogóle to nazwisko? Nie będziemy nawet udawali zdziwienia. 19-latek nigdy wcześniej nie wyściubił nosa poza Championship, a w obecnym sezonie grał w League One. Musiał mieć jednak w sobie „to coś”, bo nigdy wcześniej kwota transferu z trzeciego poziomu rozgrywkowego w Anglii nie przekroczyła dziesięciu milionów funtów. Uważany za ogromny talent Dele Alli szedł z MK Dons do Tottenhamu za połowę tej kwoty. Ba, szedł również jako 19-latek, ale z dorobkiem 25 bramek strzelonych lub wypracowanych w ostatnim sezonie w League One, a więc lepszym niż statystyki całej kariery grającego znacznie bliżej bramki rywala Lookmana.
Obu piłkarzy łączy zresztą osoba menedżera, który pozwalał im na odejście z League One do Premier League – Karla Robinsona.
– Ademola mógł odejść już latem, ale wolał zostać. Miałem to samo z Dele Allim, odrzucił kilka propozycji w jednym okienku i odszedł w następnym, bo po prostu bał się brutalności tej ligi. Ademola był coraz dokładniej kryty, widziałem że rywale celowo go kopali.
Co jednak sprawia, że Lookman był dla Evertonu wart jedenaście baniek? Że okazał się tańszy o ledwie kilkaset tysięcy funciaków od Christiana Eriksena, którego Tottenham kilka lat temu brał ze statusem wielkiej gwiazdy Eredivisie, przerastającej ligę holenderską o kilka głów?
Słowo-klucz: potencjał. Ronald Koeman, który znany jest z tego, że nie ma oporów przed wprowadzaniem młodych zawodników i szybkim rzucaniem ich na głęboką wodę, zobaczył w nim talent na miarę największych, z jakimi miał do tej pory styczność – a przecież pracował w Feyenoordzie, PSV, Ajaksie, czy ostatnio w Southampton. Tym samym Southampton, gdzie masowo szlifuje się brylanciki, by wymienić choćby Sadio Mane, Adama Lallanę czy Toby’ego Alderweirelda.
Żeby było śmieszniej, ten potencjał nie tak dawno umykał wszystkim skautom w Anglii. W 2014 roku Lookman grał jeszcze w lidze niedzielnej i przyjechał z zespołem London FA U-16 na sparing przeciwko rówieśnikom z Charltonu. Okazało się, że dzieciak z Waterloo FC, kopiący się w amatorskich rozgrywkach jest lepszy od wychowanków akademii, na których latami chuchano i dmuchano.
Dalszy ciąg tej historii łatwo jest dopisać – testy, kontrakt i ogromny fart. Że trafił akurat na Robinsona. Szkoleniowca, który idealnie poprowadził losy Dele Alliego i właśnie odsłonił dla oczu świata kolejny wielki talent. Cokolwiek powiedzieć, na dziś to on wygrał dzięki Lookmanowi najwięcej. Bo tak: Everton jeszcze nie wie, na ile 19-latek zaadaptuje się w Premier League. Zawodnik – czy wyzwanie go nie przerośnie. Robinson natomiast dzięki dwójce swoich podopiecznych już zyskał sobie renomę menedżera, który potrafi robić najlepsze interesy na zawodnikach, którzy wcześniej nawet nie powąchali muraw Premier League. Z taką łatką bezrobocie w najbliższej przyszłości raczej mu nie grozi.
Jest i lekcja dla młodzieży. Nawet jeśli w wieku 16 lat wciąż tylko kopiesz amatorsko po orlikach – niewykluczone, że za trzy lata będziesz wart kilkadziesiąt milionów złotych. Skoro nawet w tak dokładnie przeczesywanym przez skautów miejscu jak Anglia ominięto Lookmana…