Nie ulega wątpliwości, że Bartosz Bereszyński osiągnął życiową formę i w pełni zasłużył w ostatnich miesiącach, by spróbować się w zagranicznej lidze. Obrońca Legii wkrótce przejdzie więc w Sampdorii testy medyczne i jeśli nic się na finiszu nie wysypie, na co się oczywiście nie zapowiada, to podpisze z klubem kontrakt. Postanowiliśmy więc zrobić solidne rozeznanie, na co może liczyć w Genui piłkarz i z kim przyjdzie mu rywalizować o pierwszy skład.
Na tę chwilę kandydatów do gry na pozycji Polaka jest dwóch – to 25-letni Jacopo Sala (13 meczów, 0 goli, 0 asyst) oraz siedem lat młodszy Pedro Pereira (9/0/0). W tym sezonie blisko dwa razy więcej czasu na placu spędził ten pierwszy, a jakby tego było mało – Pereira dopina właśnie szczegóły swoich przenosin do Benfiki. Wszystko wskazuje więc na to, że gdy już Bereszyńskiemu przyjdzie zapoznawać się z nowymi kolegami, to wśród nich nie uświadczy młodego Portugalczyka. Do rywalizacji pozostanie więc nieco starszy Włoch, ale i on, jak się okazuje, nie ma bardzo mocnej pozycji w zespole.
O opinię na temat transferu Bereszyńskiego poprosiliśmy skupiony na Sampdorii portal SampNews24.com: – Bereszyński najprawdopodobniej zacznie od roli zmiennika dla Jacopo Sali i ten stan potrwa pewnie do momentu pełnej aklimatyzacji w nowym zespole. Sampdoria gra ustawieniem 4-2-3-1 i wspomniany Sala zdecydowanie potrzebuje dla siebie następcy, bo sam nie jest nominalnym obrońcą, a jedynie skrzydłowym, który został cofnięty, gdy latem Genuę na Turyn zamienił Lorenzo De Silvestri. Ponadto klub opuści na dniach Pedro Pereira, który może być częścią rozliczenia za wypożyczonego do Sampdorii Filipa Djuricicia. Jeśli więc Bartek poprawnie opanuje już mechanizmy włoskiej gry obronnej, to nie powinien mieć problemów z tym, by zadomowić się na prawej stronie bloku defensywnego.
Jest to, jakkolwiek spojrzeć, przesłanie niezwykle pozytywne. Bereszyński jest w gazie, ma za sobą kapitalną jesień, a w procesie aklimatyzacji zapewne pomoże mu jeszcze szybko zdobywający łatkę idola w Genui Karol Linetty. Bartka czeka więc wręcz wymarzony start w nowym zespole.
Jacopo Sala – wkrótce już jedyny konkurent Bereszyńskiego
W ostatnich dniach optymistyczne nastroje co poniektórych zmącić mogły ewentualnie plotki mówiące o tym, że niebawem umowę z Sampą miałby podpisać Davide Santon. O zagrożenie ze strony tego zawodnika nie powinien jednak przesadnie martwić się „Bereś”. Raz, że przed Santonem spore wyzwanie w postaci zaliczenia testów medycznych, które w trakcie ostatniego okna potrafił oblać trzy razy z rzędu, a dwa – jak powiedział nam dziennikarz Sportitalia, Matteo Pedrosi – Santon będzie raczej przygotowywany do nieco innej roli: – Wiem, że Sampdoria jest mocno zainteresowana usługami Davide, ale on może grać zarówno na prawej, jak i lewej stronie obrony i ku tej drugiej opcji bym się skłaniał.
A co o przenosinach „Beresia” na Półwysep Apeniński sądzi Mateusz Święcicki, komentator ligi włoskiej w Eleven? – Bartosz Bereszyński będzie z marszu podstawowym piłkarzem Sampdorii – tak bym powiedział, gdyby trafił do Genui latem. Do sobotniego meczu z Napoli zostało kilka dni i nie wierzę, że po dwóch czy trzech treningach wskoczy do wyjściowego składu. Ma solidnego, ale nie szałowego konkurenta, którym jest Jacopo Sala. Nie chcę głosić truizmów, ale w pół roku nauczy się taktycznie więcej niż przez całą dotychczasową karierę (cytuję Wojciecha Szczęsnego, który grał w nieco lepszej lidze niż polska) i będzie musiał zrozumieć, że obrońca jest od bronienia. Zwłaszcza w Italii. Sampdoria jesienią była drużyną pełną paradoksów. Straciła tylko 24 gole, ale ogółem – zawiodła. Trener Marco Giampaolo powiedział w pewnym momencie, że albo jego piłkarze zaczną pływać po oceanie, albo zostaną w kałuży. Zostali. Co czeka Bereszyńskiego w Genui? Przestawienie na inną dietę, podziwianie pięknej Genui, którą zachwycał się Goethe, praca z trenerem, którego rodzina i on sam od lat jest wierny włoskiej partii komunistycznej. Więc lepiej niech nie mówi nic złego na komunistów. Powinien też kupić trenerowi porządne cygaro na dzień dobry. Giampaolo to nałogowy palacz, choć bardziej ekskluzywny niż Maurizio Sarri – bo ten drugi pali papierosy. A i Giampaolo to dobry znajomy Zbigniewa Bońka. Po kilku meczach Karola Linettego w Serie A zadzwonił do Zibiego i dziękował za polecenie go do Sampdorii. Tego samego życzę Bereszyńskiemu. Da radę, ale będzie musiał zasuwać.
Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują zatem, że 24-letni obrońca podjął decyzję ze wszech miar słuszną, bo nie dość, że trafia do poważnego zespołu z topowej ligi, to jeszcze wcale nie jako potencjalny zmiennik, a facet, który wkrótce miałby wskoczyć do wyjściowej jedenastki. I pozostaje tylko trzymać kciuki, by już na początku swojej przygody z włoską piłką poszedł śladami Linettego, który zadomowił się w wyjściowej jedenastce zespołu szybciej niż ktokolwiek by się spodziewał.
MB
fot. FotoPyk