Poważna kontuzja Arka Milika stała się zarzewiem sporych problemów wicemistrza Włoch. Szybko okazało się bowiem, że ten, który zaczynał sezon w wyjściowej jedenastce, by potem stać się jedynie dżokerem, czyli Manolo Gabbiadini, jest dramatycznie nieskuteczny i nie potrafi godnie zastąpić Polaka. Klub z San Paolo zimą postanowił więc na rynku transferowym nie próżnować i właśnie wzmacnia się kolejnym napastnikiem – Leonardo Pavolettim.
Próby zakontraktowania 28-latka trwały długo, bo gdy już wcześniej wydawało się, że transfer jest przesądzony, to na drodze stanęły problemy ze zdrowiem zawodnika. Drobny uraz opóźniał podpisanie stosownych dokumentów, ale gdy już piłkarza przebadano od stóp do głów, to dziś rządzący klubem z Neapolu dumnie obwieścił na Twitterze, że już wiosną Maurizio Sarri będzie mógł korzystać z usług Włocha.
Benvenuto Leonardo ! #ADL
— AurelioDeLaurentiis (@ADeLaurentiis) 3 stycznia 2017
Jaką konkurencję dla Milika stanowił będzie Pavoletti? Oczekiwania wobec nowego zawodnika determinuje po części kwota, jaką na konto Genoi przeleje Napoli. Wstępnie mówi się o około 18 milionach euro, czyli kasie, której raczej nie wykłada się za gościa mającego jedynie zająć miejsce na ławce rezerwowych. Nowy napastnik ma z miejsca wskoczyć do składu i zastępować kontuzjowanego kolegę, a z czasem – kto wie – być może wcale nie jest przesądzone, że jego docelową rolą jest wyłącznie rola zmiennika.
Leonardo to jednak typ napastnika zupełnie inny od Polaka. To raczej typowa dziewiątka, snajper czuwający w szesnastce, bazujący na intuicji, grze głową i wykończeniu. Nie można spodziewać się po nim raczej tego, że – wzorem Arka – cofnie się w głąb boiska, poszuka uderzenia z dystansu, rozprowadzi akcję. Będzie raczej czaił się w polu karnym, rozpychał łokciami i brał na plecy obrońców.
Co jeszcze jest mocną stroną Pavolettiego? Na pewno doświadczenie i znajomość włoskich klimatów na wylot. Wcześniej kilka lat gry w niższych ligach, a od sezonu 2014/2015 regularne występy w Serie A i to z solidnym skutkiem – kapitalny miał zwłaszcza poprzedni rok, kiedy w 25 spotkaniach do siatki trafił 14-krotnie, a do tego dorzucił jeszcze trzy asysty. To, co jednak włodarzy Napoli może martwić, to podatność na kontuzji Leonardo. Z tego powodu choćby opuścił od sierpnia dziewięć spotkań, a i w poprzednich latach zdarzało mu się lądować w gabinecie fizjoterapeuty.
Oczywiście, Pavoletti to napastnik całkiem niezły jak na włoskie warunki, ale nie ma też co dramatyzować. Milik do formy powraca zaskakująco szybko, bo raz po raz z Włoch trafiają do nas informacje o poprawiającym się stanie zdrowia Polaka i jeśli tylko będzie już w pełni gotowy, to w dyspozycji sprzed kontuzji nie powinien mieć problemów z tym, by znów odgrywać na San Paolo kluczową rolę. Jednocześnie uwagi nie wolno spuszczać też z Driesa Mertensa, który – choć jest nominalnym skrzydłowym – w ostatnich tygodniach prezentował się fantastycznie i stanowi dla Sarriego pewną ewentualność na wypadek problemów zdrowotnych wyżej wymienionej dwójki.