Maciej Rybus i Kamil Grosicki. Znają się doskonale, już blisko dekadę temu spotkali się w Legii Warszawa jako młodzi-zdolni, później mieli okazję zbijać piątki na zgrupowaniach reprezentacji Polski, na których rywalizowali o miejsce na lewym skrzydle. Dziś ich drogi skrzyżują się po raz kolejny, bo na Stade des Lumières Olympique Lyon zmierzy się z Rennes (start o 15).
Nie co weekend jesteśmy świadkami takich pojedynków, a skoro tak, to Betsafe przygotował dla was coś specjalnego – 60 PLN w zakładzie bez ryzyka. Czyli obstawiacie i spokojnie czekacie na rozstrzygnięcie, bo… nie możecie przegrać.
Wracając do naszych reprezentantów, zastanawialiśmy się przed tym spotkaniem, który z nich ma lepszy sezon. I tak naprawdę trudno to rozstrzygnąć, bo w uproszczeniu sprawę można postawić tak: za jednym przemawia liczba minut w silniejszym klubie, za drugim – liczba wypracowanych goli.
Aklimatyzacja Macieja Rybusa we Francji przebiegła bez zarzutów. Oczywiście na status taki, jaki miał w Rosji, musi jeszcze popracować, ale warto docenić to, że nie ma większych problemów z miejscem w pierwszym składzie. W ogóle nie wystąpił tylko w sześciu spotkaniach, w połowie o absencji decydowały kwestie zdrowotne. Dwa razy meldował się na boisku z ławki. A aż czternaście razy wychodził w pierwszym składzie, oczywiście uwzględniając mecze Ligi Mistrzów. To jasny sygnał, że w Lyonie są z niego zadowoleni. Po spotkaniu z Nantes Polak wylądował nawet w jedenastce kolejki L’Equipe, dołączając tym samym do kolegów z kadry, których też w tym sezonie spotykało takie wyróżnienie. Zarzuty? Pamiętając o tym, że Rybus gra głównie jako wahadłowy lub po prostu lewy obrońca, trochę brakuje mu liczb w ofensywie – na razie może pochwalić się tylko jedną asystą.
Na te z kolei narzekać nie można u Kamila Grosickiego. 4 gole i 2 asysty w Ligue 1. A wśród nich takie cacko:
To oznacza, że skrzydłowy reprezentacji Polski ma udział przy bramce Rennes co niecałe 118 minut. To naprawdę przyzwoity wynik. I w dalszy ciągu “Grosik” utrzymuje miano świetnego jokera, bo tylko jedną z tych bramek wypracował, gdy pojawił się w pierwszym składzie. Niby fajnie, bo i tak gra regularnie, ale nie oszukujmy się – znamy ambicje tego piłkarza i wiemy, że w drużynie klubowej chciałby mieć co najmniej taki status jak dziś w reprezentacji, czyli gościa, który zawsze, gdy tylko jest zdrowy, wychodzi na plac od pierwszej minuty. Tymczasem w tym sezonie zaliczył trzynaście występów – ponad połowę zaczynał jako rezerwowy.
Łatwiej niż w “pojedynku naszych” wskazać faworyta całego spotkania – to Olympique Lyon, za którego zwycięstwo Betsafe płaci 1.39 za każdą postawioną złotówkę. Jednak gdyby się nad tym dłużej zastanowić, znajdziemy również również argumenty przemawiające przeciwko ekipie Bruno Genesio. Przede wszystkim za Lyonem niezwykle nieprzyjemny tydzień. Najpierw bestialskie wybryki „kibiców” FC Metz doprowadziły do przerwania ligowego meczu, w którym drużyna Rybusa przegrywała o-1 w pierwszej fazie spotkania. Z kolei w środku tygodnia Olympique odpadł z Ligi Mistrzów, remisując u siebie z Sevillą.
Drużyny Kamila Grosickiego nie można lekceważyć, wystarczy przecież spojrzeć w tabelę, w której to Rennes jest dziś dwie pozycje wyżej (jedno spotkanie więcej na koncie). Na wyjazdach ekipa ta nie błyszczy, ale gdy skupimy się na domowych meczach Lyonu, to również nie można mówić o tym bilansie w samych superlatywach. Cztery zwycięstwa w lidze, a do tego: porażka z PSG, porażka z Guingamp, porażka z Bordeaux.
Dlatego warto przyjrzeć się innym opcjom. Na przykład w zakładzie “podwójna szansa” za zwycięstwo Rennes lub remis Betsafe płaci aż 2.80. A pamiętajcie, że nie możecie przegrać.