Od kilku sezonów regularnie prowadzimy niewydrukowaną tabelę, w której odkręcamy poważne pomyłki sędziowskie. Z założenia jest to zabawa, bo – w zależności od rodzaju błędu – dopisujemy lub odejmujemy drużynom gole, przez co weryfikujemy końcowe wyniki. Nikt nie jest jednak w stanie przewidzieć, jak potoczyłyby się losy meczu, gdyby arbiter nie pomylił się w danej sytuacji, także absolutnie nie należy traktować całego zestawienia jako takiego, które pokazuje, jak naprawdę powinna wyglądać ligowa tabela.
Po każdym ze spotkań, w których miały miejsce błędy sędziowskie, odnotowujemy też, której drużynie sędzia pomógł, a której zaszkodził. I te rubryki są już zupełnie miarodajne, bo pokazują, jak często dany zespół korzystał lub tracił na pomyłkach arbitrów. Wiadomo, co do niektórych interpretacji można przedstawiać kontrargumenty, ale zdecydowana większość to pochodna ewidentnie nieprawidłowych zachowań panów z gwizdkiem. Innymi słowy, ogólny trend uwzględniony w rubrykach “sędzia pomógł” i “sędzia zaszkodził” z pewnością uczciwie oddaje sytuację z ligowych boisk.
Tym razem postanowiliśmy spojrzeć na niewydrukowaną tabelę właśnie pod kątem rubryk “sędzia pomógł”, “sędzia zaszkodził”, i to z uwzględnieniem aż trzech sezonów – 2014/15, 2015/16 i obecnego. Zsumowaliśmy wszystkie pomyłki na korzyść i niekorzyść każdego klubu, po czym wyliczyliśmy finalny bilans. Które ekipy na przestrzeni ostatnich lat najmocniej zyskały na sędziowskich pomyłkach?
Większość, bo aż czternaście drużyn, ma bilans bliski zera (przedział od -3 do +3), o dwóch ekipach można powiedzieć, że miały trochę szczęścia (Pogoń, Śląsk), a dwie miały trochę pecha (Ruch, Wisła). Są jednak i takie drużyny, których wyniki stanowią prawdziwe anomalie – to Legia, na której korzyść sędziowie mylili się znacznie częściej (+15) i Jagiellonia, na której niekorzyść sędziowie gwizdali wręcz lawinowo (-18).
Dalecy jesteśmy od opinii, że to efekt jakichkolwiek umyślnych działań ze strony arbitrów. Anomalie mają to do siebie, że się pojawiają, są uwzględnione w rachunku prawdopodobieństwa. Być może, gdybyśmy wzięli pod uwagę nieco dłuższy okres, wyniki by się spłaszczyły. Fakty są jednak takie, że mniej więcej od 2,5 roku Jagiellonia ma zupełnego pecha do arbitrów i ma pełne prawo czuć się pokrzywdzona. Można też zrozumieć frustrację Michała Probierza, który nieprzerwanie prowadził zespół na przestrzeni całego tego okresu. Nie da się też polemizować z faktem, że w ostatnich sezonach Legia ma do arbitrów bardzo dużo szczęścia.
Z liczby sędziowskich pomyłek zadowolona nie może być także Lechia. Co prawda ogólny bilans drużyny wychodzi na lekki plus (+3), ale zatrważająca jest suma wszystkich pomyłek. Na przestrzeni 2,5 roku aż w 41 meczach z udziałem tej drużyny sędziowie swoimi decyzjami wpłynęli na końcowy wynik. Innymi słowy, spośród wszystkich drużyn grających w lidze to właśnie w przypadku gdańszczan stosunkowo najmniej zależało od umiejętności piłkarzy, a najwięcej od umiejętności arbitrów.
Abstrahując już od wszelkich interpretacji powyższej tabeli, na usta ciśnie się jeden prosty wniosek – błędów sędziowskich, niezależnie na czyją korzyść czy niekorzyść, jest u nas zwyczajnie zbyt wiele.
Fot. FotoPyK