Kevin de Bruyne, Andres Iniesta, Leo Messi, Sergio Aguero, Kamil Glik. Nie, nie jest to zestawienie typu „znajdź element niepasujący do reszty”. Wręcz przeciwnie – Polak do towarzystwa na co dzień grającego w Manchesterze City czy Barcelonie pasuje, według francuskiego L’Equipe, jak ulał. Obrońca Monaco przez francuski tytuł został bowiem wybrany do najlepszej jedenastki fazy grupowej Champions League.
Gdy latem zamieniał Torino na Monaco, nie mieliśmy wątpliwości co do tego, że robi właśnie krok w dobrą stronę – trafia do klubu, który będzie walczył o zupełnie inne cele, ale też nie powinien mieć problemów z wywalczeniem sobie miejsca w składzie. Nie spodziewaliśmy się jednak, że Kamil Glik tak szybko zaskarbi sobie zarówno miłość kibiców, jak i szacunek francuskiej prasy. Nie minęło bowiem nawet pół roku czystego grania, a stoper już dorobił się wszystkich tych przydomków, które charakteryzują najtwardszych gości grających na jego pozycji – od „skały”, po „gladiatora”.
Glik stanowi bardzo mocny punkt Monaco i w Ligue 1, i w Lidze Mistrzów. Dość powiedzieć, że póki kompletował w Champions League kolejne pełne 90 minut, klub z księstwa swoich meczów nie przegrywał (trzy zwycięstwa, dwa remisy, cztery stracone gole). Gdy już jednak Monaco zaklepało sobie wiosnę w europejskich pucharach i na pokład samolotu lecącego do Leverkusen Kamila nie zabrało, to zespół Leonardo Jardima dostał boleśnie po tyłku.
Jasne, można brać poprawkę na to, że L’Equipe to magazyn francuski, więc oceniając piłkarzy i wybierając swoją jedenastkę fazy grupowej, chciał wcisnąć do niej jak największą liczbę zawodników z Ligue 1 (obok Glika są jego dwa klubowi koledzy – Sidibe i Silva), ale trudno dokonania Glika deprecjonować. W każdym z ważnych spotkań zagrał od dechy do dechy i dołożył swoją całkiem sporą cegiełkę do tego, że wiosną wciąż będzie występował na europejskiej arenie.
👏 3⃣ Monégasques dans l’@lequipe type de la phase de groupes de la @ChampionsLeague 💫 !
✔@kamilglik25
✔@BernardoCSilva
✔ Sidibé pic.twitter.com/OQ7sHRVPFd— AS MONACO 🇲🇨 (@AS_Monaco) 9 grudnia 2016
Pięć pełnych rozegranych spotkań, jeden gol i jedna asysta. Co jak co, ale jak na gościa, który wcześniej z Ligą Mistrzów styczność miał tylko przed telewizorem, to bilans bardzo dobry. Nie dość, że trzymana przez niego defensywa nie traciła wielu goli, to jeszcze sam Glik potrafił wziąć sprawy w swoje ręce i w decydującym momencie doprowadzić do wyrównania. Tak jak na przykład przeciwko Leverkusen. Chapeau bas, Kamil, tak trzymaj.
H-3 !!! GLIK, GLIK, GLIK… Souvenir du match aller avec l’incroyable but de @kamilglik25 dans les arrêts de jeu ! #B04ASM pic.twitter.com/b8mmIKWxjP
— AS MONACO 🇲🇨 (@AS_Monaco) 7 grudnia 2016