Reklama

“Z tymi zawodnikami prędzej czy później będziemy wyżej w tabeli”

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

04 grudnia 2016, 12:31 • 6 min czytania 0 komentarzy

Niegdyś trenował w szkółce i grywał w rezerwach Realu Madryt z zawodnikami takimi, jak Alvaro Morata, Dani Carvajal czy Nacho, dziś po bardzo udanym sezonie w lidze rumuńskiej występuje w Górniku Łęczna. O motywach przeprowadzki do Polski, adaptacji w naszym kraju, dawnych czasach w stolicy Hiszpanii, kontuzji, która zahamowała jego rozwój i kilku innych sprawach porozmawialiśmy krótko z pomocnikiem “zielono-czarnych”, Javim Hernandezem.

“Z tymi zawodnikami prędzej czy później będziemy wyżej w tabeli”

W Rumunii miałeś za sobą prawdopodobnie najlepszy sezon w karierze. Co skłoniło cię do wyjazdu do Polski?
Na początku lata miałem ofertę z innej rumuńskiej drużyny, walczącej o nieco wyższe cele niż Timisoara, ale chciałem zmienić otoczenie, pograć w innym kraju. W Rumunii kluby mają dobrych zawodników, ale borykają się z problemami finansowymi i organizacyjnymi. W końcu przyszła propozycja z Polski i postanowiłem z niej skorzystać. Rozmawiałem przedtem z kilkoma Hiszpanami, którzy tutaj grali. Macie dobrą ligę, ładne stadiony i dobrych kibiców. Obecnie Górnik ma za sobą kilka gorszych meczów, jednak uważam, że z piłkarzami, których mamy, prędzej czy później pójdziemy w górę. Liga jest długa, zostało jeszcze wiele spotkań. Jeśli zwyciężymy w dwóch-trzech potyczkach z rzędu, walka dalej będzie bardzo wyrównana.

Co najbardziej zaskoczyło cię w naszej piłce?
Myślę, że bardzo różni się ona od chociażby hiszpańskiej. Tutaj gracze są silniejsi, preferują bardziej fizyczny futbol. Tak czy inaczej, nie byłem jakoś szczególnie zaskoczony, ponieważ przed przyjazdem zdążyłem się dowiedzieć co nieco na temat tego, czego mogę się spodziewać.

Jak wypada polski futbol w porównaniu z rumuńskim?
Poziom piłkarski jest zbliżony, być może odrobinę lepszy, ale mimo wszystko podobny. Tutaj jednak kluby wykazują się bardziej profesjonalnym podejściem.

Trudno było się przyzwyczaić po przeprowadzce do Polski?
Zawsze trudniej się zaadaptować, gdy przyjeżdżasz sam z zewnątrz i nie ma tu tylu twoich rodaków. Niemniej dobrze mnie tutaj przyjęto i jestem zadowolony. Teraz trzeba jeszcze tylko zacząć wykręcać lepsze wyniki z zespołem.

Reklama

Nie przeszkadza ci to, że mecze musicie rozgrywać w Lublinie?
Nie mnie to oceniać. Nie ja podejmuję decyzje w tych kwestiach. Gram tam, gdzie mi powiedzą.

W przeszłości występowałeś w rezerwach Realu Madryt. Jak doszło do twojego transferu do stolicy Hiszpanii?
Miałem kilka dobrych sezonów w Salamance. Szło mi tam nieźle i otrzymałem ofertę nie tylko od Królewskich, ale i kilku innych drużyn z Hiszpanii. Poszedłem tam, ponieważ uważałem, że to najlepsze miejsce do gry w piłkę.

Bycie graczem ze szkółki w Realu Madryt rzeczywiście jest tak trudne, jak się mówi?
Nie sądzę, by było trudne. Prędzej jest to czymś bardzo przyjemnym. Nie każdy zawodnik ma szansę tam trafić. To nie jest trudne, wręcz przeciwnie. Sprzyja rozwojowi. Masz tam wszystko, co niezbędne, by stawać się lepszym graczem.

Czy nie jest tam mimo wszystko łatwiej o to, by młodemu piłkarzowi odbiła sodówka?
W takim miejscu rzeczywiście bardzo istotnym jest, by głowa znajdowała się na miejscu, ponieważ jeśli nie koncentrujesz się na piłce, pobyt w stolicy i jednym z najlepszych klubów świata może przyczynić się do tego, że odlecisz. Zawsze zdarzają się jakieś przypadki, w których ktoś o nieprzeciętnym talencie przez brak skupienia na ciężkiej pracy nie osiąga tyle, ile mógłby osiągnąć.

Kilku graczy z twoich czasów dziś triumfuje w pierwszej drużynie. Morata, Carvajal, Nacho, wcześniej Jesé…
To prawda, wielu z tych, z którymi grałem, dziś występują w pierwszym zespole Realu albo utrzymują się na poziomie Primera División. Teraz także mają tam jednak zawodników krok po kroku dopominających się o występy w pierwszym zespole. Jestem pewien, że z czasem przebijać się będą kolejni, bo Real ma jedną z najlepszych szkółek na świecie, która zawsze produkowała świetnych piłkarzy. To prawda, że w Barcelonie być może w nieco większym stopniu stawiają na wychowanków, ale w Realu ci, którzy odchodzą, często wracają i potem sobie bez problemu radzą, jak właśnie Morata, Carvajal czy Lucas Vazquez.

Utrzymujesz kontakt z kimś z tamtych czasów?
Z niektórymi tak, przede wszystkim z Nacho. Czasami też rozmawiam z innymi, ale niezbyt często. Minęło już wiele lat. Z Nacho jednak wciąż od czasu do czasu zdarza mi się pogadać.

Reklama

Zdarzało ci się trenować z pierwszym zespołem?
Kilkukrotnie udało mi się mieć z nimi zajęcia, kiedy miałem 18 czy 19 lat.

Na kim z tamtej drużyny najbardziej starałeś się wzorować?
Trudno zwrócić było uwagę na tego jednego, ponieważ w kadrze znajdowało się wielu świetnych zawodników, a do tego jeszcze wspólnie z nimi trenowałeś. To był powód do dumy, siłą rzeczy zwracasz uwagę na wszystkich.

Spodziewałem się odpowiedzi, że na Gutim, z tego co wiem, to twój kuzyn.
Tak, na nim też (śmiech).

Co z perspektywy czasu twoim zdaniem uniemożliwiło ci osiągnięcie sukcesu w Realu Madryt?
Kluczowa była moim zdaniem kontuzja kolana, która przytrafiła mi się na samym początku sezonu, gdy miałem 19 lat. Przez rok nie mogłem grać w piłkę, choć akurat przechodziłem wtedy przez najlepsze piłkarsko chwile. Być może to sprawiło, że mój rozwój zahamował. Czy zatriumfowałbym, gdybym nie doznał tamtego urazu? Tego nie wiadomo. Może tak, może nie. Z pewnością byłoby łatwiej, ale – tak jak wspomniałem – nie da się już tego dowiedzieć.

Miguel Palanca przebił się do pierwszej drużyny, zadebiutował nawet na Camp Nou, ale teraz także gra w Polsce.
Taka jest piłka. Często nie grasz tam, gdzie sobie zamarzysz. Każdy chciałby występować w pierwszym zespole Realu Madryt, ale z takich czy innych względów nieraz okazuje się to skomplikowane. Najważniejsze jest po prostu to, by grać w piłkę i się tym cieszyć.

Swego czasu trafiłeś nawet do młodzieżowej reprezentacji Hiszpanii.
Tak, mam z tamtego czasu bardzo dobre wspomnienia. Zagrałem w siedmiu oficjalnych meczach. Reprezentowanie kraju zawsze stanowi powód do dumy.

Nie czujesz jakiejś zazdrości, kiedy widzisz tych wszystkich zawodników, z którymi miałeś okazję się zetknąć i którzy teraz znajdują się na topie?
Trochę tak, ale to – jeśli można to tak określić – pozytywna zazdrość. To w końcu moi koledzy, z którymi po części do teraz utrzymuję kontakt.

Ten Real to bardziej nie do końca spełnione marzenie czy jednak czas, który wspominasz z przyjemnością?
Niespełnione marzenie? W żadnym wypadku. Kilka lat pobytu w tak wielkim klubie to powód do dumy. Mam stamtąd wyłącznie bardzo dobre wspomnienia.

Ta łatka wychowanka “Los Blancos” w pewien sposób ci jednak nie przeszkadza? Gdziekolwiek się ruszysz, zawsze będziesz kojarzony z tym, że w przeszłości byłeś przecież zawodnikiem Realu Madryt.
Wręcz przeciwnie. Nie każdy może pochwalić się tym, że tam był. Móc powiedzieć, że stanowiło się część tego klubu to wielki przywilej.

Fot. FotoPyK

lLczcDg

Najnowsze

Ekstraklasa

Komentarze

0 komentarzy

Loading...