Reklama

Tak kiepsko Bayern nie grał od lat. Poważne wyzwanie Ancelottiego

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

24 listopada 2016, 14:10 • 4 min czytania 0 komentarzy

Pep Guardiola prowadził Bayern Monachium przez trzy lata przyzwyczajając kibiców do zwycięstw. Większość spotkań toczyła się pod zdecydowane dyktando Bawarczyków, a fani nie zadawali sobie pytanie czy ich drużyna wygra, tylko – jakim stosunkiem goli. Nic więc dziwnego, że teraz, gdy Hiszpana na Allianz-Arena już nie ma, a forma zespołu pozostawia wiele do życzenia, wokół zespołu zaczyna panować chaos i niepokój.

Tak kiepsko Bayern nie grał od lat. Poważne wyzwanie Ancelottiego

Siłą rozpędu Bayern wszedł w ten sezon skutecznie, bo na dzień dobry wygrał Superpuchar Niemiec, a chwilę później zgolił w DFB-Pokal 5:0 Carl Zeiss Jena, a na inaugurację sezonu 6:0 Werder. Im dalej w las, tym więcej kłód lądowało jednak pod nogami zawodników aktualnego mistrza. Pierwszym sygnałem informującym o tym, że coś rzeczywiście nie gra była porażka z Atletico, choć mało kto wziął ją wtedy na poważnie – nie trzeba być przecież ekspertem, by zdawać sobie sprawę z tego, że wyrwanie punktów ekipie Cholo Simeone jest na ich terenie nie mniejszym wyzwaniem niż sforsowanie opancerzonej linii wroga ze scyzorykiem w dłoni.

Za meczem na Calderon pociągnęły się jednak kolejne bezbarwne występy – dość powiedzieć, że takie FC Koeln opuszczało Allianz-Arena raz, że z punktem na koncie, a dwa – ze sporym niedosytem. Plamy po remisie z „Kozłami” nie udało się też zmazać podziałem punktów we Frankfurcie, choć przecież w tamtym meczu, ekipa Ancelottiego do wyrównania dała doprowadzić rywalowi mimo przewagi jednego zawodnika na placu. Fakt faktem w kolejnych tygodniach monachijczycy odbębnili kilka obowiązkowych zwycięstw, ale już listopad wygląda pod tym kątem fatalnie. Tak jak jeszcze porażkę w Dortmundzie kibice mogą w ostateczności wybaczyć, tak na remis z Hoffenheim u siebie i powrót na tarczy z Rostowa żadnego alibi nie ma.

Reklama

W Bayernie jest duży problem, ale póki co nikt nie potrafi go zdiagnozować. Zespół wygląda słabo jako drużyna, ale zawodzą też indywidualności. Wczoraj, na świeżo, oberwało się choćby Jerome’owi Boatengowi, który przeciwko Rosjanom zagrał fatalne zawody okraszone kontuzją, a władze klubu razi też po oczach sposób, w jaki piłkarz prowadzi się poza boiskiem. – Powinien zejść na ziemię – stwierdził wczoraj Karl-Heinz Rummenigge, bo trudno nie odnieść wrażenia, że doświadczonego stopera więcej jest w mediach społecznościowych, niż na boisku.

Boateng to jednak nie jedyny problem FCB. Pod formą jest też Philipp Lahm, na odpowiednich obrotach nie funkcjonują skrzydła, a w środku pola blado wypada Xabi Alonso, o którym kilka dni temu pisaliśmy tak:

Nie da się jednak ukryć tego, że najmniej użytecznym elementem jest w tej chwili Xabi Alonso. Za kadencji Guardioli, Hiszpan potrafił jeszcze maskować swoje braki, bo i pozwalał mu na to styl gry ówczesnego Bayernu. Teraz, gdy więcej jest dynamicznych akcji, zmian tempa, a od zawodników wymaga się mobilnego pokonywania przestrzeni, 34-latek ciągle jest ten krok, dwa za rywalem. Gubi krycie, nie nadąża z powróceniem na pozycję, a z deficytu dynamiki biorą się też głupie faule i straty piłki.

W pierwszych tygodniach pracy Ancelottiego w Monachium, prasa niemiecka przede wszystkim piała z zachwytu nad atmosferą panującą w zespole. Do bólu autorytarny Guardiola nie dawał swoim piłkarzom wolnej ręki, a ci momentami czuli się stłamszeni. Pod skrzydłami Włocha większości wrócił i humor, i chęci do tego, by nieco zmienić styl gry drużyny. Ta korekta nie okazała się jednak najlepszym rozwiązaniem, bo na przestrzeni miesięcy z Bayernu, którego już w szatni bali się rywale, stworzył się Bayern, którego każdy może ukłuć. Nieistotne czy średniak Bundesligi, czy debiutant w Lidze Mistrzów – w tryby chodzącej dotąd niemal idealnie maszyny, ktoś wsypał garść piachu sprawiającego, że poszczególne mechanizmy brutalnie się zacierają.

Jasne, ktoś powie, że wyniki bronią zespół i trenera – strata do pierwszego w lidze Lipska jest nieznaczna, awans do fazy pucharowej Champions League przyklepany, a przecież Bawarczycy wciąż są także w grze w Pucharze Niemiec. Trudno jednak nie odnieść wrażenia, że potencjał drużyny jest kilkukrotnie większy od wyników przez nią osiąganych i rozmachu z jakim odbębnia kolejne spotkania.

Przed Ancelottim więc niezwykle trudne tygodnie, bo musi wyciągnąć swoich podopiecznych z lekkiego dołka, a i terminarz wcale nie pomaga w realizacji tego zadania. Najbliższy ligowy przeciwnik, Bayer Leverkusen, jest zespołem do bólu nieprzewidywalnym i z reguły dla monachijczyków niewygodnym. Wyjazd do Mainz też nie musi należeć do najprzyjemniejszych – FSV było w poprzednim sezonie jedną z nielicznych ekip, które mistrza kraju potrafiły, i to na jego stadionie, pokonać. Potem zaś przyjdzie czas na ponowną konfrontację z Atletico Madryt. I tak jak trzy spotkania bez zwycięstwa z rzędu kibice mogą jeszcze wybaczyć, tak każdy kolejny mecz bez kompletu oczek tylko zagęści i tak ciężką już atmosferę.

Reklama

Najnowsze

Niemcy

Anglia

Brat sławnego brata na radarze Borussii. “Klub utrzymuje kontakt z rodziną”

Antoni Figlewicz
5
Brat sławnego brata na radarze Borussii. “Klub utrzymuje kontakt z rodziną”

Komentarze

0 komentarzy

Loading...